Agata Krzywka – dotknąć nierealnego różowego piasku

Możliwość komentowania Agata Krzywka – dotknąć nierealnego różowego piasku została wyłączona Design, Ludzie, New

Rozmowa z Agatą Krzywką, designerką i projektantką przestrzeni.


Z wykształcenia jest pani ekonomistką, a z pasji artystką projektantką,
czy to oznacza, że pani przekaz jest niezwykle precyzyjny i przemyślany?

• Moje wykształcenie to specyficzne połączenie zarządzania i finansów, projektowania graficznego oraz informatycznego modelowania obiektów budowlanych. Pochodzę z rodziny plastycznej już w trzecim pokoleniu, a więc mój kod DNA ma mocno zapisane skłonności do kreacji artystycznej. Ekonomia pojawiła się na mojej drodze nieco z przekory, ponieważ rodzice nie chcieli się zgodzić, abym podjęła studia w zakresie wokalu jazzowego. Nie żałuję dziś tej decyzji, ponieważ ekonomia pomaga mi w zarządzaniu firmą. Jednak nie czuję się ekonomistką, a studia te uzmysłowiły mi, że świat biznesu i świat przestrzeni artystycznej nie zawsze rozumie się w pełni. Ale to dobrze, ponieważ to kolejne wyzwanie dla mnie.

– Ma pani na swoim koncie dużo świetnych projektów wnętrz, jak określiłaby pani swoją stylistykę?

• To bardzo trudne pytanie. Musimy pamiętać o tym, że zadaniem projektanta jest stworzenie przestrzeni odpowiadającej wieloaspektowym oczekiwaniom użytkowników. To bardzo żmudny proces uzgadniania wspólnej płaszczyzny estetycznej i potrzeb klienta. Dlatego też kładę bardzo duży nacisk na to, aby moje osobiste preferencję co do materiałów, rozwiązań, kompozycji nie zdominowały całości propozycji. Stylistyka nie może stać się manierą powtarzaną w każdej kolejnej realizacji. Jednak z całą pewnością wytrawny obserwator dostrzegłby w kolejnych realizacjach nutkę mojego oksymoronicznego stylu. Uwielbiam łączyć pozorne sprzeczności, zmieniać utarte paradygmaty, słuchać jak „tego absolutnie nie da się wykonać” zmienia się w „faktycznie to super pomysł”. Prywatnie – dom moich marzeń – to połączenie minimalizmu z vintage. Surowe piękno betonu w okowach ciepłego, klasycznego drewna. Duży format, otwarta przestrzeń, światło… bardzo dużo światła.

– Skąd czerpie pani inspiracje, czy to galeria sztuki, wystawa prac innych artystów, czy wyprawy do egzotycznych rejonów świata?

• Każdy z nas postrzega inaczej otaczającą go rzeczywistość. Boris Anisfeld stwierdził kiedyś, że maluje, to co czuje, a nie to co widzi. Staram się patrzyć na świat oczami moich klientów i w tej perspektywie szukać inspiracji. Natchnienie zdecydowanie częściej daje mi idea niż obraz. Czy można zainspirować się zdjęciem Stupy w Katmandu czy też plaży na Barbados? Być może tak – ja niestety muszę poczuć zapach kadzideł, dotknąć nierealnie różowego piasku przesiąkniętego solą i słońcem a przede wszystkim zrozumieć dane miejsce, dzieło, zjawisko. Później dopiero pojawiają się pomysły.

– Pani projekty nie są minimalistyczne – wbrew obowiązującym tendencjom – sporo w nich klimatów etnicznych, szlachetnych materiałów i wyszukanych form. Czy proponuje pani swój własny styl i jakby pani go nazwała?

• Minimalizm, który prywatnie bardzo lubię, nie zawsze się sprawdza. Często projektuję rezydencje dla rodzin z małymi dziećmi. Wbrew popularnej obecnie idei gender nie spotkałam jeszcze kilkuletniej dziewczynki, która „marzy o karierze” Pipi Langsztrung. Zazwyczaj projektuję pokoje, saloniki dla prawdziwych księżniczek… swoich tatusiów. Czy dla księżniczki odpowiednia jest stylistyka skandynawskiego, spartańskiego domku na drzewie? Zazwyczaj nie. W takich przypadkach wyszukane, ujmujące w dotyku włoskie tkaniny, ciepłe, pastelowe kolory, lustra, w których można podziwiać nowe, cudne stylizacje wygrywają z prostą, surową formą, przeszytą zimnym oddechem Królowej Śniegu.

– A jak jest w przypadku projektowania przestrzeni komercyjnych?

• Bez względu na przyjętą stylistykę niezwykle istotnym jest to, aby kreowana przestrzeń (szczególnie komercyjna) nie wpływała negatywnie zarówno na środowisko naturalne jak i aspekty społeczne. Nie mam tu na myśli wyłącznie problemu ekologii. Ważnym, a niestety często marginalizowanym w tworzeniu przestrzeni biurowej jest jej ogromny wpływ na efektywność pracy. W tym właśnie aspekcie pojawia się wielkie pole do popisu dla projektanta, rozciągające się od syndromu chorych budynków, aż po meandry typowo ludzkich zahamowań. Olbrzymim wzywaniem dla mnie było zaprojektowania biur dla zarządu jednej z najbardziej znanych w Polsce firm rodzinnych, które miało zarówno odzwierciedlać prestiż marki, a jednocześnie nie tworzyć dyskomfortu dla pracowników, chcących podzielić się swoimi problemami z prezesem. Kolejne cudownie oksymoroniczne wyzwanie z happy endem.

– Po jakie materiały najchętniej pani sięga? Sporo w pani projektach wnętrz naturalnych kamieni, który z nich jest tym ukochanym?

• Kamień i drzewo to materiały, które stwarzają projektantom najwięcej możliwości, a ich naturalne piękno jest wręcz niemożliwe do odtworzenia. Ponadto struktura takiego materiału jest niepowtarzalna. Od kilkunastu lat rozwiązania technologiczne pozwalają na uzyskiwanie wyszukanych form. Dlatego też często sięgam po onyks, agat, kwarc, a jeżeli jest to możliwe to również po skamieniałe drewno. Radość tworzenia ukryta jest przede wszystkim w łączeniu. Czyż życie każdego z nas nie rozpoczęło się od połączenia komórek? W przypadku projektowania jest dokładnie tak samo. Unikalność rodzi się w łączeniu. Dlatego też uwielbiam łączyć kamień ze stalą nierdzewną, nieujarzmiony beton, którego surowe piękno wyraża się w niezatartych odciskach desek szalunkowych wiązać z krystalicznie czystą taflą szkła, w doskonale gładkim jedwabiu topić urocze śruby kwasoodporne. To dopiero frajda …..

– Do jakich osób chce pani trafiać, projektując wnętrza?

• Moja firma zajmuje się realizacją zarówno projektów architektonicznych jak i wnętrzarskich. Najbardziej preferuję jednak przedsięwzięcia kompleksowe. Koncentrujemy się na projektach rezydencji i apartamentów. W swoim dorobku posiadamy również biura zarządów, obiekty medyczne oraz hotelowe. Realizacja tego typu przedsięwzięć to długi i bardzo złożony proces wymagający znacznego zaangażowania czasu oraz dużej koncentracji. Specyfika tego typu wyzwań skutkuje dość istotnymi wymogami. Jeżeli praca ta nie przebiega w warunkach zaufania i partnerstwa to nie ma jakiegokolwiek sensu. Projektując unikalne rozwiązania nie możemy działać na kilkunastu frontach. Dlatego też prace koncepcyjne możemy prowadzić jednocześnie nad maksymalnie 3-4 projektami. W przypadku rezydencji moimi klientami są zazwyczaj osoby, którym zależy na stworzeniu przestrzeni będącej „bezpiecznym portem”, miejscem wypoczynku, relaksu, które zbliżając do siebie ludzi buduje poczucie więzi. Zleceniodawcy przestrzeni komercyjnych to głównie osoby dostrzegające wpływ otoczenia na wyzwolenie potencjału pracowników. Przestrzeń musi być dostosowana do specyfiki pracy. W zupełnie innych warunkach pracować powinna księgowa i pracownik działu kreatywnego. W pierwszym przypadku musimy zadbać o koncentrację i skupienie w drugim stymulować pomysłowość i umiejętnie znosić zbędne napięcie.

– Z jakich projektów jest pani najbardziej dumna?

• Najbardziej jestem dumna z tego, że nie muszę wstydzić się żadnego z moich projektów. Jeżeli nie mam możliwości wypracowania satysfakcjonującego rozwiązania z inwestorem, to wolę zrezygnować ze zlecenia niż kreować coś z czego nie będę osobiście usatysfakcjonowana. W tym przypadku chłodne ekonomiczne spojrzenie zdecydowanie przegrywa z artystyczną, szukającą spełnienia duszą. Powracając jednak do tych projektów dających szczególną dumę. W tym przypadku mogę mówić o dwóch typach projektów. Pierwszy to zlecenia nobilitujące. Jeżeli realizuję projekt dla członka rodziny królewskich, czy też ikony świata biznesu, to wzmacniam wiarę w swój potencjał. Największą frajdę sprawiają mi jednak te zlecenia, które kończą się stwierdzeniem: „teraz nie muszę uciekać z domu – w tym miejscu naprawdę wypoczywam”. Czy też sytuacje kiedy na progu domu czeka na mnie mała księżniczka, która nie może się doczekać, aby z dumą pokazać mi swój ukochany pokoik. Cóż… radość jest bezcenna.

– Zajmuje się pani również tworzeniem projektów damskich toreb, to dość odległy obszar od projektowania wnętrz. Czy szuka pani nowych form wyrazu, czy traktuje to bardziej biznesowo?

• Każda kobieta uwielbia torebki. Ja również! Projektowanie toreb to jednak jedne z wielu pomysłów na przyszłość, który traktuje obecnie głównie jako obszar testowania pomysłów z obszaru upcyklingu. Szukam sposobów, aby dać drugie życie rzeczom, które mogą wydawać się zbędne. Dlatego w tworzeniu toreb wykorzystuję aukcyjne katalogi dzieł sztuki, karty pokładowe, magnetyczne klucze hotelowe, a nawet wycofane z obiegu banknoty (korony czechosłowackie, dinary jugosłowiańskie, banknoty z podobiznami Kadafiego, Mubaraka). Z tego typu niezwykłych detali tworzę materiały, które łączę z doskonałą gatunkowo skórą. Tak więc damska torebka jest dla mnie mikropoligonem niezbędnym do prowadzenia artystycznych potyczek w obszarze działalności badawczo‑rozwojowej.

– Mało tego, zajmuje się pani również produkcją telewizyjną w pełnym zakresie – od scenariusza po produkcję. Pani programy były obecne na antenie TVP i Cyfry +. Jakie pasje realizuje pani w telewizji?

• Praca z kamerą to bardzo inspirujące wyzwanie, które mówiąc kolokwialnie „po prostu wciąga”. Nadal współpraca z ogólnopolskim kanałem telewizyjnym otwiera wiele możliwości. Produkując pierwszy program poświęcony problematyce wnętrzarskiej, miałam możliwość spojrzeć na budynek mieszkalny z kosza podnośnika zawieszonego na wysokości 42 metrów. Tak zupełnie jednak poważnie, to praca dla telewizji otwiera możliwość poznania bardzo wielu, interesujących ludzi widzących rzeczywistość w nieco innym wymiarze. Świat widziany przez obiektyw kamery jest najzwyczajniej w świecie inny, a kontakt z odmiennością rozszerza horyzonty.

– Paleta pani usług jest daleko szersza, ponieważ z powodzeniem aranżuje pani eventy, tworzy komercyjne projekty graficzne. Skąd tak szerokie spektrum działalności i kto pani pomaga w tak szerokiej działalności?

• Jak już wspominałam, uwielbiam kompleksowe przedsięwzięcia i łączenie sprzeczności. Realizacja programu telewizyjnego, tworzenie książki czy projektu hotelu wiąże się często z koniecznością wprowadzenia elementów graficznych, czy też właściwego wypromowania produktu. Pracuję wówczas na wielu rejestrach i poziomach, co sprawia mi ogromną satysfakcję. Dysponuję do tego sprawdzonym i zaufanym zespołem specjalistów, którzy otwarci są na nowe wyzwania. Olbrzymie wsparcie daje mi również mój Mąż – znany polski naukowiec, na którego konstruktywną krytykę zawszę niezawodnie mogę liczyć. Robert generuje grawitację, która sprowadza na ziemię moje kosmiczne pomysły. Zastanawiając się nieco głębiej nad zadawanymi przez pana pytaniami muszę przyznać się (sama przed sobą), że nowe wyzwania dają zastrzyk „adrenaliny” stymulujący kreatywność. Przejeżdżając przez wiele sztampowych, szarych polskich osiedli, zarówno tych projektowanych przed laty, jak i budowanych obecnie, czuję żal, że ich projektanci nie potrafili do końca zachować swojej kreatywności i innowacyjności. Szkoda, bo te bryły zostają w krajobrazie na lata i często nic nie można z nimi zrobić. Nigdy nie chciałabym stać się „maszyną”, kreślącą kolejne pozbawione duszy bryły.

– Fascynujące są pani fotografie z podróży. Pokazuje pani piękno i tajemnicę wielu krajów, żeby wspomnieć Kathmandu, Oman, Patagonia… W jakim stopniu podróże inspirują panią do twórczej pracy, co pani czerpie z piękna odległych miejsc?

• Najbardziej inspirują mnie ludzie i zapisana na ich twarzach historia, której zapewne nigdy nie poznamy. Podobnie, jak ludzka twarz, tak również przestrzeń nabiera wartości, jeżeli smagana jest wyzwaniami kreowanymi przez naturę. Dlatego tak uwielbiam zarówno twarze buddyjskich mnichów, krążących po ulicach Katmandu, jak i ukształtowaną surowymi warunkami atmosferycznymi Ziemię Ognistą. Pobyt w Argentynie to nie tylko hołd dla wołowiny i malbeca, ale również pierwsza styczność z czymś co obecnie nazywamy upcyklingiem. Spacerując po urokliwym Buenos Aires trafiliśmy na wystawę niezwykłych instalacji wykonanych z pozostałości po likwidacji zakładów naprawy taboru kolejowego. Pozostająca poza turystycznymi szlakami karaibska Dominika pozwoliła mi zrozumieć przepastną głębię zieleni – żadna paleta kolorów nie jest w stanie odzwierciedlić tego fenomenu. Hawaje to tęcza – tęcza absolutna, nierealna iluzja na wyciągnięcie ręki, a do tego nieuleczalne zauroczenie aurą bezkresnego spokoju. Każde odwiedzone miejsce to szlif wewnętrznego kamienia filozoficznego, zamieniającego ulotne myśli i fantazje w cenny kruszec realnej idei.

– Kreatywność to bardzo pojemne słowo, co oznacza w pani pracy?

• Wszystko. Bez kreatywności obiekt jest martwy. Kreatywność wpompowuje w przestrzeń emocje, uczucia, pasje. To jak krew dla organizmu …. jej brak zmienia człowieka w zombi. Wystarczy obejrzeć się dookoła i zobaczyć tabuny architektonicznych potworków rozmnażanych w fermach standardowych, masowych produktów dostępnych często na półkach sklepów pomiędzy pieczywem i papierem toaletowym. Bez kreatywności nie ma sztuki, a ja staram się tworzyć projekty, które stają się sztuką.

– Jak być naprawdę kreatywnym w sztukach plastycznych, kiedy – zdaniem niektórych – wszystko zostało już pokazane?

• Taki punkt widzenia to oczywiście totalne nieporozumienie. Każde nowe pokolenie przeżywa ból, szczęście. Styka się z radością narodzin, pięknem miłości i smutkiem śmierci. Doświadczenia te muszą zostać wyrażone – przeniesione na płótno, papier czy też nowoczesne formy przekazu. Nie obawiam się, że ocean ludzkiej kreatywności kiedykolwiek wyschnie. Sztuka nie może jednak istnieć sama dla siebie. Musi, podobnie jak moje ulubione ogórki małosolne, znaleźć nabywcę. Smakosza, który będzie gotów zrezygnować z zakupu kolejnego samochodu czy też quada na rzecz nabycia czegoś unikalnego. Sztuka nie musi się jedynie podobać – trzeba ją rozumieć. Zrozumienie wymaga jednak nauki. Mam nadzieję, że zalew wciągających gadżetów nie zniweluje pasji poznawania różnorodnych form wyrażania ludzkich emocji.

– Biorąc pod uwagę zakres pani zainteresowań artystycznych, na pewno szuka pani nowych dróg i rozwiązań. Czego możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości?

• Przyszłość to na pewno kolejne podróże i inspiracje. Planuję powrót do cudownego Omanu oraz odwiedzenie Indii. Obecnie jednak moim największym źródłem inspiracji jest niespełna dwuletnia córeczka – Pia. Świat widziany oczyma maluszka to kolejny niezwykły wymiar. Zawodowo zaangażowana jestem w trzy niezwykle ciekawe projekty rezydencji. Przygotowuje się również do realizacji filmu dokumentalnego poświęconego życiu na stacji polarnej. Zamierzam przedstawić telewidzom to, jak ukształtowanie przestrzeni życiowej, pozwala przetrwać wiele miesięcy w ekstremalnie trudnych warunkach. Na pewno nie będzie nudno.

Rozmawiał Piotr Kwiatkowski

Comments are closed.