Polskie lotnicze rajdy i polskie lotnicze rekordy.
Od momentu zakończenia zbrojnych wysiłków dla zabezpieczenia granic młodej Niepodległości Polski dziewicze lotnictwo rozpoczęło drogę do miejsca
wśród lotniczych weteranów z innych państw. Pierwszy polski lot, który można uznać za wyczynowy miał miejsce w czasie gorących dni sierpnia 1920 roku. Dwa samoloty włoskie – Ansaldo A-1 “Balilla” oraz Ansaldo A-300 – według których fabryka Plage i Laśkiewicz w Lublinie miała uruchomić produkcję licencyjną w kraju – trzeba było dostarczyć jak najszybciej. Polsce groziła katastrofa militarna – sowieci stali pod Warszawą i nie było czasu na transport morski. Pozostawała droga powietrzna. Por. pil. Ludomił Rayski wraz z inż Rumbowiczem na Ansaldo A-300 oraz ppor. pil. Pawlikowski na “Balilli” odlecieli z lotniska w Turynie z zamiarem przelotu najkrótszą droga do kraju. Najkrótsza trasa wiodła przez Alpy i Francję. Obie załogi pokonały grzbiety górskie Alp i doleciały do Awinionu. Niestety „Balilla” ppor. Pawlikowskiego pozostała na lotnisku z awarią silnika a do Polski przez Francję i Niemcy poleciał Rayski z Rumbowiczem. Tak rozpoczęła się droga polskiego sportu lotniczego.
Zainicjowano uczestnictwo w lotniczych zmaganiach w Europie. W dniach 3 – 10 września 1922 roku Polacy wzięli udział w w I Międzynarodowych Zawodach Lotniczych w Zurichu. Dwóch pilotów – mjr pil. Ludomił Rayski i Czesław Filipowicz na samolocie Breguet XIVA2 (przylecieli oni wcześniej na miejsce z Polski przez Pragę) w okrężnym locie alpejskim zdobyło wyróżnienie i nagrodę specjalną. Zaś druga załoga Ignacy Giewgowd i kpt. pil. Józef Krzyczkowski zajęła czwarte miejsce w konkurencji zrzucania bomb. Równocześnie w kraju, w dniach 9 i 10 września odbyły się pierwsze zawody lotnicze pod nazwą I Krajowy Lot Okrężny o Puchar Ministerstwa Spraw Wojskowych na trasie Warszawa – Lwów – Kraków – Poznań – Warszawa (1250 km). Zwyciężył kpt. pil. Stefan Pawlikowski.
29 września 1924 roku dokonano kolejnego wyczynu. Z Paryża, przez Włochy, Jugosławię i Austrię do Polski. 9 polskich pilotów wojskowych przeprawiło się ponad Alpami. Użyto sześciu samolotów Potez
XV, transportowanych po zakupie do kraju. Polacy byli pierwsi, którzy odważyli się na grupowe przeloty na Alpami i to mimo wielu obaw lotników z różnych państw co do bezpieczeństwa i awaryjności sprzętu. Wśród tych śmiałków byli znani już z osiągnięć, albo w niedługiej przyszłości mieli być znani lotnicy – mjr Prauss, kpt. Idzikowski, kpt. Krzyczkowski, kpt. Pawlikowski czy kpt. Piątkowski. W lipcu 1925 roku kolejna grupa polskich pilotów na zakupionych dla polskiego lotnictwa 26 samolotach Potez XV i Breguet XIX, dowodzona przez gen. Władysława Zagórskiego, dokonała powtórnego, grupowego przelotu nad Alpami do Polski przez Włochy, Austrię i Czechosłowację.
W pasji latania nasi skrzydlaci rycerze podejmowali się wypraw nad coraz dalsze rejony Europy i coraz odleglejsze kontynenty. Od 6 do 22 listopada 1925 roku dowodzona przez płk. pil. Ludomiła Rayskiego maszyna Breguet XIX, z mechanikiem Leonardem Kubiakiem, zrealizowała Rajd Śródziemnomorski na trasie z Paryża przez Madryt nad Afrykę Północną. 17 listopada wylądowano w Casablance a potem długim lotem ponad górami Atlas pokonano dystans do Tunisu, następnie ponad Morzem Śródziemnym
do greckich Aten. Stamtąd krótkim lotem Rayski dotarł do Konstantynopola. Z miasta nad Bosforem wykonano długi lotem nad Bułgarią, Rumunią ponad Karpatami kończąc rajd w Warszawie co łącznie zamknęło się dystansem 8000 km. Ludomił Rayski zamierzał po roku kolejnym – tym razem transkontynentalnym – rajdem zaszokować świat, ale uznano, że jego organizacyjne zdolności są potrzebne krajowi – został wkrótce mianowany Szefem Departamentu Aeronautyki Ministerstwa Spraw Wojskowych. Jego zamiar zrealizował natomiast w 1926 roku porucznik pilot Bolesław Orliński.
Nie brakowało też szalonych przelotów. W sierpniu 1929 roku miał miejsce kolejny rajd bez lądowania. Na trasie z Poznania do Barcelony wystartował mjr Makowski z mechanikiem na samolocie Lublin R.X. Na pokładzie maszyny przewieziono pozdrowienia od organizatorów Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu dla widzów trwającej wtedy Międzynarodowej Wystawy w Barcelonie. Był to kolejny dowód na wspaniałe efekty
pracy młodego Państwa w najnowszej, pionierskiej dziedzinie cywilizacji.
Polacy próbowali osiągnąć również cel, o który starali się wszyscy mistrzowie latania na świecie – przelot przez Ocean Atlantycki bez lądowania. 3 maja 1928 roku Ludwik Idzikowski z Kazimierzem Kubalą podjęli w Paryżu na samolocie Amiot 123 próbę przelotu Atlantyku Północnego ze wschodu na zachód. Maszyna była francuskim nowym bombowcem i została zakupiony przy udziale polaków z kraju i USA, samolot został nazwany “Marszałek Piłsudski”. Lot był pomysłem Idzikowskiego który nadzorował we Francji zakup samolotów dla polskiego lotnictwa. Owszem, rok wcześniej historycznego pierwszego samotnego przelotu nad Oceanem Atlantyckim dokonał Amerykanin Charles Lindbergh co stało się
wielką sensacją. Miał on jednak ułatwione zadanie, gdyż leciał „z wiatrem” ku Europie – z Nowego Jorku do Paryża. Polacy chcieli dokonać rzeczy o wiele trudniejszej, gdyż lot miał być trudniejszy z uwagi na
przeciwny wiatr, wiejący „w twarz”. Po 31 godzinach lotu i pokonaniu 3200 km, przyrządy pokazały niestety wyciek oleju – Idzikowski postanowił przez to zawrócić ku brzegom Hiszpanii. Kiedy było już widać ląd silnik zaprzestał pracy ostatecznie, po pokonaniu dystansu 5200 km, samolot wodował na Atlantyku. Szczęśliwie przepływający obok niemiecki statek „Samos” uratował załogę. Wyciągnięto też dźwigiem samolot, który jednak uległ znacznym uszkodzeniom.
Piotr Bieliński