W Polsce w 2017 roku, z dnia na dzień rośnie świadomość, że to już za parę miesięcy rozpoczną się obchody setnej rocznicy odrodzenia Niepodległej Polski, po 123 latach niewoli. Jak wiemy będzie to 11 listopada 2018 roku, a po drodze przypominane będą wszystkie te wydarzenia, które w konsekwencji do tego nadzwyczajnego momentu doprowadziły.
Konstytuowanie się Polski jako państwa niezawisłego szło przede wszystkim dwoma torami, torem zagranicznym. I mam tu na myśli przede wszystkim rolę prezydenta Wilsona i jego 13 punkt deklaracji o „samostanowieniu narodów”, która w przemożnym stopniu kształtowała się pod wpływem naszego wielkiego wirtuoza fortepianu i kompozytora oraz męża stanu Ignacego Jana Paderewskiego oraz Romana Dmowskiego, wielkiego mistrza salonów międzynarodowych w czasie Konferencji Wersalskiej i prawdziwego naszego przyjaciela premiera Francji Clemenceau. Wymieniam te nazwiska jedynie jako symbole całej wielkiej armii działaczy walczących o sprawę polską.
Myślę, że powinno się również przypomnieć te ideologie i te grupy interesów, które przeciwko suwerennej Polsce występowały w roli adwersarzy.
Oczywiście referowałam we wcześniejszych pogadankach zmieniające się w czasie pozycje naszych dawnych „zaborców”, a więc Rosji, Prus i Austrii.
Doskonale znana i pielęgnowana jest również rola Marszałka Piłsudskiego i jego Pierwszej Brygady i Drugiej Brygady wraz z przypomnieniem roli wszystkich paramilitarnych organizacji, które do owych Brygad doprowadzały młodzież jak dla przykładu wszystkie organizacje Sokole i Towarzystwa Gimnastyczne.
Mniej znana jest sprawa wyboru ze strony Niemiec, pomiędzy brygadierem Piłsudskim, a koncepcją złożoną przez Żydów niemieckich, jeszcze na początku Pierwszej Wojny Światowej, kiedy to wierząc w zwycięstwo Cesarstwa, zaproponowali oni swoim panom zarządzanie przyszłym tworem państw leżących pomiędzy Bałtykiem, a Morzem Czarnym, które nazwali Judeopolonią. Niemcy wybrały Piłsudskiego, albowiem liczyli na jego rekruta w swojej Armii.
Legenda Legionów jest wciąż jeszcze żywa w Polskich domach, albowiem to zaledwie dziadkowie współczesnych Polaków, a pieśni legionowe potrafi śpiewać nawet współczesna młodzież.
Trochę za mało mówi się o Wojsku Polskim przybyłym z carskiej Rosji, a później zintegrowanym pod generałami Dowbor-Muśnickim i generałem Łępickim i wieloma innymi. Oczywiście symbolami polskich dowódców wojskowych przybyłych z Austro-Węgier będą generał Haller, Rozwadowski, Sikorski i wielu, wielu innych.
Nie zapominajmy jednak, że Polska powstała jako państwo nie mając jeszcze wytyczonych swoich granic. W chwili swego powstania było to państwo, które miało dopiero wyrąbać szablą swoje granice. Stąd ta niezaprzeczalna ważność Wojska w procesie tworzenia się Państwa Polskiego.
W ten sposób dochodzimy do roku 1920 i ataku Armii Czerwonej na Polskę. Atak bolszewickiego imperializmu mógł zmieść z powierzchni Europy tylko co powstałe Państwo, na dodatek nie pewne jeszcze swoich granic. Dlatego też Bitwę Warszawską określaną również Cudem nad Wisłą włączyłabym do obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Ojciec Święty, Jan Paweł II po wizycie na Cmentarzu Żołnierzy Poległych w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, powiedział : „O wielkim Cudzie nad Wisłą przez dziesiątki lat trwała zmowa milczenia. Opatrzność Boża niejako nakłada na nas dzisiaj obowiązek podtrzymania pamięci tego wielkiego wydarzenia w dziejach naszego narodu i całej Europy”.
Na apel Papieża zareagował ks. dr Józef Maria Bartnik i pani Ewa Storożyńska. W wyniku tej współpracy powstała bardzo interesująca pozycja książkowa pt. „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą” ujawniająca zatajany przez 90 lat fakt dwukrotnego, publicznego ukazania się Bogurodzicy, 14 i 15 sierpnia1920 roku w czasie walk o Ossów i Wólkę Radzymińską. Znajomość tych faktów pozwala w pełni zrozumieć rolę jaką Opatrzność Boża wyznaczyła Józefowi Piłsudskiemu w dziele restytucji Państwa Polskiego.
Cofnijmy się więc w czasie. Polska traci swoją suwerenność w 1772 roku, kiedy to Rosja, Austria i Prusy oskarżyły Polskę o anarchię zagrażającą Europie. Historyk Kazimierz Morawski w książce „Źródła rozbioru Polski” stwierdza: głównym inicjatorem i wykonawcą rozbiorów miał być August II Mocny postawiony wysoko w hierarchii masońskiej i przygotowywany do tej roli od dziecka.
August Mocny już w 1703 roku zaczął prowadzić rozmowy w sprawie rozbioru z królami Fryderykiem i Karolem. Gotowy projekt powstał w 1709 r. odwiedzając Warszawę w 1733 roku powiedział: „nic Polaków nie nauczy lepiej rozumu, niż rozbiory”.
W Dreźnie w XVIII w. powstała specjalna loża, która miała się zajmować
tworzeniem i realizacją planów rozbiorowych Polski zwana lożą „Okrągły Stół”.
Zaborcy bestialsko germanizowali i rusyfikowali naród rugując język polski ze szkół
i urzędów i niszcząc kościoły, bastiony polskości. Po upadku Polski każde pokolenie zrywało się do walki o utracony byt.
W wojnie bolszewickiej Polska stała na drodze do stworzenia światowego mocarstwa: „dominium mundi”, z jednym rządem światowym, bolszewickim tym razem.
Próby utworzenia jednego światowego mocarstwa występowały od czasów najdawniejszych: Babilonia, Persja, Egipt, imperium Aleksandra Wielkiego, imperium rzymskie, cesarstwo Karola Wielkiego.
Już w 1870 r. masoni-iluminati, Albert Pike i Giuseppe Mazzini zaplanowali rozpętanie trzech wojen światowych.
Ich celem było rozpętanie wojen tak krwawych, aby narody wolały zrzec się suwerenności na rzecz międzynarodowego rządu masońskiego byle powstrzymać rozlew krwi i wszelkie nieszczęścia.
Pierwsza wojna światowa miała obalić rząd carski w Rosji i ustanowić dyktaturę masońską (czterdzieści lat później nazwaną przez Lenina „dyktaturą proletariatu”). Masoni planowali możliwość uzyskania kontroli i dysponowania ogromnymi zasobami Rosji, tak materialnymi jak i ludzkimi, które byłyby zapleczem dla przyszłych wojen.
Zgodnie z zapowiedzią Matki Bożej wybuchła w Rosji krwawa rewolucja.
W 1917 roku przejęli władzę ludzie wyznający szatańską ideologię komunizmu, opartą na kłamstwie, nienawiści i zbrodni, stwarzając jedną z najbardziej krwawych dyktatur. Według danych wielu historyków rewolucja od 1917 do 1938 pochłonęła około 60 milionów żyć ludzkich, licząc ofiary głodu na Ukrainie i na Syberii.
Rewolucja bolszewicka była przygotowywana przez masonerię na długo przed
I Wojną Światową dzięki stojącymi za jej plecami największymi bankami Stanów Zjednoczonych, koncernowi Wall Street 120, które stanowiły największe finansowe zaplecze planu utworzenia Novus Ordo Saeculorum , czyli nowego, świeckiego, laickiego ładu – świata bez Boga.
To jest stworzenia podwalin pod przyszłe państwo światowe z jednym światowym rządem. Aby zniszczyć carską Rosję, masoni posłużyli się swoimi konfratrami, rosyjską masonerią (rządem Kiereńskiego) bolszewikami Lenina, mieńszewikami Trockiego, a przede wszystkim ówczesnym rządem pruskim.
Przypomnijmy, że mistrz loży „Wielki Wschód, 33 stopień wtajemniczenia, Lejba Bronstein vel Lew Trocki został aresztowany, jednak udało mu się uciec. Dotarł do Francji, a następnie do Nowego Jorku, gdzie szybko się zorientował, że sprawa rozkręcenia rewolucji w Rosji ma na kontynencie amerykańskim licznych zwolenników i wielu bankierów gotowych jest ją finansować. W archiwum amerykańskiego biura emigracyjnego po dziś dzień przechowywany jest jego bilet pierwszej klasy z zaproszeniem do Ameryki z opłaceniem wszelkich kosztów przez bankiera Jacoba Schiffa. Ten „koszerny filantrop” sfinansował również treningi „międzynarodowych rewolucjonistów” z Rosji w Ameryce. W porozumieniu z lożą B’nai Birth, wziął udział w finansowaniu przygotowań do rewolucji – już tej w 1905 roku.
Ostatecznie , 27 marca, 1917 r. Leiba Bronstein vel Trocki z rodziną i 275 międzynarodowymi terrorystami i zostało zakotwiczonych na statku Kristiana Fjord w drogę do Rosji w celu rewolucji i budowania dla ludu „szczęścia w kufajkach”. Osiem tysięcy rewolucjonistów mówiących w języku jidysz przybyłych z Ameryki z milionami dolarów Schiffów, Warburgów i kilku innych „filantropów”, nie mieli problemu z „medialnym mamieniem” mas ludzi prostych, biednych i naiwnych w Rosji i proletariatu Europy zachodniej.
Niepiśmiennym mętom i biedocie wciskano pieniądze wprost do wyciągniętych rąk. (technika ciągle żywa, jeszcze niedawno pan Tymiński kandydując na prezydenta Polski, również wyrzucał dolarówki z balkonu. Co za upokorzenie narodu polskiego).
Jak pamiętamy problem nędzy chłopa rosyjskiego rozwiązał minister Stołypin i to w takim stopniu, że po jego reformach Rosja produkowała więcej zboża, niż Stany Zjednoczone , ale niestety po drugim zamachu zginął. Rewolucjonistom masońskim pasowała nędzna Rosja, ale nie bogata.
Tortury nowego ładu bolszewickiego wobec księży, czy też popów są nie do opisania, podobnie zresztą jak i wobec inteligencji, chłopów ze stanem posiadania oraz ludzi wierzących. Dla przykładu w Ponarach, na Wileńszczyźnie zamordowano około 100 tysięcy Polaków (mogiła zbiorowa) z pomocą polskich, bolszewickich Żydów w latach (1939-1941) i nikt wtedy nawet nie podejrzewał, że historia może wystawić im straszny rachunek. A dziś z obawy przed rozliczeniem z tych potworności produkuje się paszkwile na Polaków takie jak : „Sąsiedzi”, „Złote Żniwa”, czy „Pokłosie”.
Powracając jednak do Wojny Bolszewickiej 1920, to pamiętamy tę klasycznie bolszewicko-masońską przewrotność. Najpierw Lenin przyznaje wszystkim narodom dawnego imperium carskiego niezależność, po czym wielka Armia Czerwona wybiera się na podbój Europy, pod szyldami niesienia wolności uciśnionym narodom. Ów „wyzwolicielski marsz” z konieczności rozpoczęto od Polski, bo nie sposób znaleźć się w Europie Zachodniej nie przekraczając granic Polski. Nie chodzi tu jednak tylko o Polskę, ale o całą Europę, albowiem „nowy świecki, laicki, ład świata bez Boga” ma zrewolucjonizować cały świat, bo tylko w świecie podobnym do wielkiego łagru, elita opętana wybraństwem może zagwarantować sobie władzę absolutną.
Wielomiesięczny zwycięski marsz Armii Czerwonej doprowadza ją w dniach 14 i 15 sierpnia do wrót Warszawy. Straże 27 Dywizji Armii Czerwonej wyraźnie widziały łunę świateł nad Warszawą, często zwaną „Paryżem Wschodu”. Od wtargnięcia do stolicy Polski dzielił Armię Czerwoną zaledwie nocny czas wypoczynku. Generał Tuchaczewski obiecał 2 pełne dni niczym nie pohamowanych grabieży oraz czynienia z ludnością, tego co się będzie żołdakom podobało. Perspektywa długo oczekiwanego zwycięstwa była tuż, tuż.
Nad ziemią radzymińską, ziemią warszawską wschodził 15-ty dzień sierpnia.
Piłsudski już 12 sierpnia udał się nad Wieprz, gdzie miał objąć dowództwo nad grupą uderzeniową, która miała zadecydować o wyniku Bitwy Warszawskiej. W Warszawie modlono się we wszystkich kościołach i pod kolumną Zygmunta. Modlili się nawet ateiści. Po tej bitwie Polska mogła przestać istnieć, a przecież dopiero 2 lata wcześniej przywrócono ją na mapę Europy. Bez uderzenia znad Wieprza nie byłoby polskiego zwycięstwa. W sensie sztuki wojennej bitwę wygrał Marszałek Piłsudski, przeciwstawiając się koncepcji gen. Weyganda, a co za tym idzie – Focha – tym samym podejmując pełną odpowiedzialność za swoją ryzykowną strategię. To był nadludzki ciężar do uniesienia.
Wojsko Polskie usłyszało ostatnie rozkazy od swoich dowódców. Porucznik Stefan Pogonowski, 26 letni dowódca 1. Batalionu, 28 Pułku Strzelców Kaniowskich, pod wyraźnym natchnieniem bożym, na ziemi radzymińskiej, złamał rozkaz jaki otrzymał od generała Żeligowskiego. Mianowicie, batalion miał za zadanie przejść na stanowisko nieopodal wioski Kąty Węgłowskie, w pobliżu Radzymina, gdzie miał czekać na przemarsz oddziałów, które w dniu 15 sierpnia, pomiędzy godziną 3 a 4 nad ranem miały nadejść od strony Nieporętu.
Pogonowski miał osłaniać te oddziały, a w przypadku walki wspierać w natarciu.
Tym czasem, dzieje się coś niepojętego. Pogonowski samowolnie opuszcza stanowisko w Kątach i głęboką nocą, o pierwszej w nocy w niedzielę, w dzień Wniebowzięcia Matki Bożej, wbrew otrzymanym rozkazom (co oznacza sąd polowy i karę śmierci) swoim słabym batalionem, znienacka uderza na Wólkę Radzymińską. Po ludzku ten legionista dopuszcza się czynu niezrozumiałego. Nie mógł również wiedzieć, że szturmuje najczulsze miejsce armii rosyjskiej, centrum głównej arterii nieprzyjaciela.
Ta brawurowa samowola miała źródło w jakimś wewnętrznym natchnieniu. Porucznik oddał życie na polu walki. A gen. Lucjan Żeligowski napisze:
śmierć Pogonowskiego jest momentem historycznym. Według mego przekonania, w tym miejscu odwróciła się karta wojny. Od chwili tego natarcia rozpoczęły odwrót trzy niepowstrzymanie dotąd idące brygady Armii Czerwonej odwrotem tym stwarzając chaos i zamieszanie
Pogonowski wiedziony nadzwyczajnym instynktem, rozpoczął zwycięstwo.
I w tym chwała jego żołnierskiej śmierci.
Dlaczego więc słaby batalion mógł rozgromić 27 Dywizję bolszewików pod Wólką Radzymińską?
Historycy są zgodni, że Pogonowski swoim szaleńczym czynem zapoczątkował zwycięstwo polskiej 10 Dywizji 1 Armii na przyczółku warszawskim. Ale co się stało właśnie wtedy z żołnierzami spod znaku lucyferycznej czerwonej gwiazdy?
Bolszewiccy jeńcy wzięci do niewoli opowiadali, że podczas nocnego ataku Polaków na Wólkę, nagle zjawiła się przed nimi, unosząc się wysoko nad ziemią „Bożaja Matier”. Niespodziewanie ujrzeli na ciemnym niebie ogromną, potężną i pełną mocy postać kobiecą, od której biło światło. Nie był to ani duch, ani zjawa! Bolszewicy wyraźnie widzieli świętą postać jako żywą osobę.
Wokół jej głowy jaśniała świetlista aureola, w jednej dłoni trzymała coś jakby tarczę, od której odbijały się wystrzeliwane w kierunku Polaków pociski, po czym eksplodowały na pozycjach atakującej armii. Wyraźnie widzieli jak poły jej szerokiego, granatowego płaszcza unosiły się i falowały na wietrze zasłaniając Warszawę.
Groza zjawiska była tak wielka, że bolszewicy nie wytrzymali i rzucili się do szaleńczej ucieczki. Dowódcy nie byli w stanie powstrzymać uciekających.
Dziś w przededniu 100-nej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę mamy obowiązek wspominać „Cud nad Wisłą” jako ważny element utrzymania się Państwa Polskiego, ocalenia Europy Zachodniej, a może nawet i Ameryk.
Mira Modelska-Creech