rozmowa Krzysztofa Jagodzińskiego z prof. Zbigniewem Wawrem – Dyrektorem Muzeum Łazienki Królewskie
Przekraczając bramę niewidzialnej wewnętrznej granicy dzielącej metropolię warszawska na dwa światy, dostrzegamy je i odczuwamy. Jednym z nich jest „świat” z leżącymi po jednej stronie granicy Łazienkami Królewskimi stanowiącymi dawną letnią rezydencję królewską, a składającą się z zespołu pałacowo-ogrodowego, ukształtowanego w XVII-XIX w.
Podążając dalej, ów „świat” wita nas minimalistyczną klasyczną architekturą z dwoma pałacami – Pałacem na Wyspie zwanym potocznie Pałacem na Wodzie, Pałacem Myślewickim oraz kilkoma innymi kameralnymi obiektami architektonicznymi, które wpisane są w obszar rozległego ogrodu. Ogrodu najpiękniejszego w Warszawie z bogatym bukietem zieleni pełnym barw i kształtów. Nadto zaskakuje odwiedzających feria osobliwych zapachów niesionych przez wiatr i odmienny klimat tego miejsca. Jest też tu niespotykana gdzie indziej (w mieście) różnorodność florystycznego otoczenia.
Dodajmy, że do tej oazy zieleni, pięknie wkomponowane zostały urokliwe zarybione stawy połączone kanałami, jak również stanowiące żywe tło i pyszną za razem ozdobę w postaci wielobarwnych egzotycznych pawi, białych majestatycznych łabędzi i innego wszechobecnego ptactwa wypełniającego swoją muzyką cały ten obszar z zalegającą w tle ciszą. W tym momencie doznajemy niejako pierwszego intelektualnego wstrząsu i biologicznych fascynacji. Co więcej, rodzą się w nas również pytania, na które w dalszej części spróbujemy odpowiedzieć.
Zjawiskowej urody Pokój Kąpielowy w Pałacu na Wyspie i jego wnętrze w trzech odsłonach:
Po drugiej zaś stronie tej niewidzialnej granicy, pozostawiamy za sobą codzienny zwyczajny „świat’ z jego wielkomiejską przestrzenią i „brutalną” infrastrukturą. Otaczająca i zewsząd napierającą brzydotą, w postaci smutnych bez indywidualnego wyrazu domów mieszkalnych pokrytych szkłem i oślepiającym swym blaskiem biurowców. Na tę chwilę wymazujemy z pamięci wizerunek koszmarnych natarczywych krzyczących reklam. Zapominamy o małych wyjątkach, do których należą pierzeje niewielkich staromiejskich kolorowych kamieniczek, będących atrapami – tych dawnych – przypominającymi dekoracje teatralne (vide Stare Miasto). Ów obraz dopełniają zgiełk i wszechobecny pośpiech, któremu ulega fala bezimiennych ludzi przelewająca się w nieokreślonych kierunkach. Jednym słowem, jedno miasto dwa klimaty.
Z.K. Jag. Co pan profesor czuje pełniąc zaszczytną rolę dyr. Łazienek Królewskich w Warszawie – tego szacownego o ciekawej historii zabytku, którego progi po wielokroć przekracza pan. Czy pan profesor wyznaczył sobie jakąś misję do spełnienia, a jeśli tak to z czym jest ona związana?
– Zgadzam się, że Łazienki Królewskie to zabytek niezwykły i wyjątkowy, i nie tylko pod względem historycznym, ale także w wymiarze społecznym. Można powiedzieć, że są sercem polskiej stolicy, ukochanym miejscem warszawiaków i tym, które zawsze chcą odwiedzić turyści przybywający do Warszawy z całego świata. Moją misją jest przede wszystkim utrwalanie dziedzictwa dawnej rezydencji królewskiej oraz zadbanie, by wszyscy goście mogli jak najlepiej poznać i doświadczyć wyjątkowości Łazienek. W ostatnich latach szczególnie ważne stało się dla Muzeum dostosowywanie naszych działań również do potrzeb osób z niepełnosprawnościami i specjalnymi potrzebami. Każdy powinien czuć się tu komfortowo i swobodnie korzystać z zasobów Muzeum Łazienki Królewskie.
Inną ważną dla mnie misją stały się badania nad Łazienkami Królewskimi w XIX i XX wieku. To okresy w historii tej rezydencji, które dotychczas były trochę mniej opracowane niż wiek XVIII – czas panowania Stanisława Augusta.
Z.K. Jag. Proponuję panie profesorze abyśmy myślami przenieśli się na chwilę do odleglejszego okresu historycznego, do epoki stanisławowskiej, do ulubionego przez króla Stanisława Augusta miejsca, w którym się znajdujemy. Przypomnijmy, iż Łazienki Królewskie ze swoimi XVIII wiecznymi zabytkami architektonicznymi z ich wnętrzami – wytwornymi komnatami – udostępniane są chętnym przez cały niemal rok. Czy są w nich pomieszczenia tajemne? Interesujące zapewne jest też z dzisiejszej perspektywy patrząc, jak wyglądały np. miejsca ustronne, czyli sanitariaty, do których król i jego goście za własną potrzebą na piechotę chodzili. Gdzie mieściły się i jak wyglądały niezbędne akcesoria z tym związane.
– Mamy kilka tajemnych pomieszczeń w Łazienkach, choćby na przykład schody dla służby, które dla łazienkowskich gości były tajemne od zawsze i są po dziś dzień. Służba królewska poruszała się specjalnymi klatkami schodowymi, czasem nawet wychodzącymi na zewnątrz budynku. We wnętrzach Pałacu Myślewickiego mamy takie schody, ale nie są one udostępnione zwiedzającym.
Podobne porcelanowe naczynia nocne zwane urynałkami, nadążające za ówczesną XVIII-wieczną modą kobiecą, miały spłaszczoną formę, co w znaczny sposób ułatwiało korzystanie z nich. Zdobione bogato kwiatonami, okraszane bywały nierzadko miniaturkami. Ze względu na kształt i wymiary nieraz służyły – co ciekawe – jako sosjerki. Nocniki zaś nieraz zastępowały miski do strawy.
Wspomniana epoka – dodajmy – charakteryzowała się tym, że zewsząd docierały zapachy nieczystości, niezależnie gdzie się przebywało: w parkach, zamkach czy pałacach, nie mówiąc już o ulicach.
Innym tajemnym pomieszczeniem jest belwederek w Pałacu na Wyspie, kryjący w sobie przeszkloną kopułę Rotundy. Jego podstawową funkcją było właśnie zakrycie tej kopuły na zewnątrz. W belwederku znajduje się pomieszczenie, z którego rozpościera się wspaniały widok na Łazienki Królewskie. Mieściła się tam garderoba króla, z której codziennie przynoszono szaty do królewskich apartamentów na piętrze Pałacu.
Z.K. Jag. Spacerując po parku, o zmierzchu, nietrudno wyobrazić sobie jeden czy drugi pałac z jego salonami rzęsiście oświetlonymi świecami, ale czy mamy wiedzę, jak je wówczas zapalano i czym. To jeden z ciekawszych tematów, bowiem ten problem dotyczył większości obywateli naszego kraju – tych biednych i tych najbogatszych. Czy takie artefakty znajdują się w zasobach tutejszego Muzeum? Pamiętajmy, że z ich dobrodziejstwa korzystali zarówno ubodzy, jak i królowie.
– Pomieszczenia Pałacu na Wyspie w czasach Stanisława Augusta były rozświetlane przede wszystkim za pomocą aplik, czyli świeczników naściennych, a także żyrandoli. Do dziś w Pałacu można zobaczyć kilka oryginalnych aplik w Sali Balowej i Sali Salomona. XVIII-wieczne apliki znajdziemy także w Białym Domu. Obecnie w obu zabytkowych obiektach stosujemy świece ledowe, imitujące światło tradycyjnych świec. Natomiast nie zachowały się historyczne przedmioty, które służyły obsłudze i utrzymaniu tradycyjnego oświetlenia.
Z kolej alejki Łazienek początkowo były oświetlane przez latarnie oliwne. W tej części parku, która należała do Belwederu, znajdowały się też latarnie gazowe. Elektryfikacja nastąpiła prawdopodobnie w 20-leciu międzywojennym. Zachowały się nawet archiwalne plany elektryfikacji Łazienek z przełomu XIX i XX wieku, ale nie wiadomo, czy akurat te konkretne projekty zostały ostatecznie zrealizowane.
Tytułem niewielkiego uzupełnienia wypada wspomnieć o niezbędnych akcesoriach tamtej epoki służących do wzniecania ognia, a tym samym do zapalania przywołanych świec. Były nimi (to wersja luksusowa) krzesiwa mechaniczne z zamkami skałkowymi, które pełniły ongiś rolę, podobną do tej jaką odgrywają dzisiejsze zapałki lub współczesne zapalniczki.
Części składowe zamka skałkowego będące elementami zapłonu w mechanicznym krzesiwie. Stanowiły części wymienne, jako najczęściej zużywające się podczas ich eksploatacji. Do nich zaliczają się: skałka, knot, bateria i otulina z grubej skóry juchtowej trzymająca skałkę w szczękach kurka. Nie wystarczyło nabycie takiego urządzenia krzeszącego iskry, bowiem stałe i szybkie zużywanie się wymienionych części zamka miały niebagatelny wpływ na stały wzrost kosztów wynikających z permanentnego korzystania z tej dawnej zapalniczki. (fot. autor, z kolekcji Z.K. Jag.)
Sięgając do wcześniejszego okresu krzesiwa pierwotne – z początku naszej ery – pojawiają się w wykopaliskach; z podokresu rzymskiego, a w Polsce w wykopaliskach z X-XIV w. Na rodzimej wsi przetrwały znacznie dłużej, bo jeszcze (gdzieniegdzie) do początków XX w. Za pomocą krzesiwa niecono ogień w piecach, używali go bacowie podczas sezonowego wypasu owiec itp. Co ciekawe, używanie zapałek przez polską wieś nastąpiło dopiero z początkiem dwudziestego stulecia, a więc w nie tak odległej epoce. (Z.K. Jag.)
Z.K. Jag. Interesująca jest też historia nieistniejącego zabytku sakralnego z poł. XIX w. – małej prawosławnej cerkwi dworskiej, pobudowanej (w 1846 r.)1 na osi Pałacu Na Wyspie od strony zachodniej. Można ją jeszcze zobaczyć na przedwojennych zdjęciach, a którą w 100. rocznicę swoich urodzin rozebrano2. Jak do tego doszło, na czyje polecenie i za czyją zgodą podjęto tę odważną – dodajmy – decyzję?
– Tak, budynek ten został wzniesiony w latach 40. XIX wieku z przeznaczeniem na prawosławny obiekt sakralny. Zatem najpierw znajdowała się tu niewielka cerkiew i trwało to aż do czasu opuszczenia Warszawy przez Rosjan w 1915 roku. Po tym, jak Rosjanie zabrali stąd ikonostas wraz z całym wyposażeniem cerkiewnym, obiekt konsekrowano na kaplicę katolicką. Właśnie w niej Józef Piłsudski, wówczas już marszałek państwa, wziął ślub w 1920 roku, w niej również odbył się chrzest jego córek. Do II wojny światowej w coniedzielnych mszach uczestniczyli w niej wraz z rodzinami wojskowi z okolicznych koszarów, odbywały się tu również pierwsze komunie dzieci z pobliskiej szkoły prowadzonej przez Stowarzyszenie „Rodzina Wojskowa”.
Sytuacja geopolityczna, w której Polska znalazła się po wojnie, przypieczętowała losy kaplicy. Mimo że kaplica zachowała się w bardzo dobrym stanie, w przeciwieństwie do samego Pałacu na Wyspie, decyzją ówczesnych komunistycznych władz została po części rozebrana, a po części przebudowana na wzór wschodniego pawilonu Pałacu. Jednak nie można wykluczyć hipotezy, według której powodem usunięcia tego obiektu była idea przywracania warszawskim zabytkom formy sprzed zaborów. Dziewiętnastowieczny budynek sakralny mógł nie pasować do Łazienek Królewskich, zbudowanych w okresie oświecenia.
Dziękuję panu prof. Zbigniewowi Wawrowi dyr. Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie za interesującą rozmowę i poświęcony na nią czas.
Łazienki Królewskie w Warszawie. Pałac na Wyspie. Elewacja północna pałacu. W głębi po prawej stronie widoczna biała bryła cerkwi prawosławnej św. Aleksandra Newskiego. Strona zachodnia pałacu. (fot. okres międzywojnia).