POJEDYNKI – ASPEKT MORALNY I SPOŁECZNY (w wiekach XVI-XX)

Możliwość komentowania POJEDYNKI – ASPEKT MORALNY I SPOŁECZNY (w wiekach XVI-XX) została wyłączona Historia, Kultura, New, Wydarzenia

Zygmunt Krzysztof Jagodziński

Pojedynki od zarania stanowiły nieodzowny element przetrwania człowieka. Musiał on, kierując się pierwotnym instynktem, nieraz walczyć o partnerkę, lepiej położoną pieczarę, bogatsze w zwierzynę tereny łowieckie. Stawał twarzą w twarz z konkurentem. Z punktu widzenia biologicznej egzystencji człowieka, były to działania w pełni uzasadnione.

Wśród pojedynków wyjątek stanowią także te, które w czasach antyku (starożytności) toczyły się nie o sprawy osobiste, a o dobro publiczne. Wszelako ten rodzaj „stawania” już nigdy się w innych epokach nie powtórzył. Niemałą też rolę – niestety – odegrała tradycja.

W imię źle pojętego honoru

Co zatem oznaczały poniższe pojęcia dla żyjących w epoce nowożytnej, po nie tak odległe nam jeszcze czasy? I jak je rozumiano?

Ambicja – zwykle niezaspokojona, często bez głębszego uzasadnienia;

Honor – urażony, doznana zniewaga bierna i czynna, zdarzało się nierzadko, iż jego podłoże stanowił np. niespłacony dług karciany, (tzw. święty), który (dawniej) należało spłacić w ciągu 24 godzin pod groźbą utraty honoru;

Unieść się honorem – a to zaś oznaczało czuć się dotkniętym, urażonym w swej godności czy ambicji.

Satysfakcja honorowa – ta wiązała się zwykle ze sprawami, gdzie w grę wchodził honor i zadośćuczynienie – udzielana (dawniej) za obrazę honoru, często rozstrzygana z bronią w ręku.

Próżność – jako rzecz najważniejsza, która wysuwa się na plan pierwszy, wszak u jej podnóża znalazły się: małostkowe ambicje, chęć zwrócenia na siebie uwagi i zaspokajanie własnych zachcianek.

Skutki owych wąsko pojętych pojedynków zawsze były podobne. W najlepszym przypadku kończyły się ucieczką w niesławie jednej ze stron, najczęściej jednak niosły ze sobą rozmaite kontuzje, w najgorszym zaś razie wieńczyła je śmierć rywala, a (jak poświadcza historia) tych wypadków było niemało. Nie odnosząc się do efektów wynikających z zakazów pojedynków, tu i ówdzie (okresowo) pojawiających się w historii nowożytnej, bo te, jak powszechnie wiadomo, były nagminnie łamane, przypomnieć się godzi, iż przeciwko ich praktykowaniu już w epoce renesansu występowali europejscy monarchowie – acz nieliczni – przeciw nim także ogłoszone były papieskie bulle Grzegorza XIII (1532 r.) i Klemensa VIII (1591 r.).

Przeciwko pojedynkom opowiadali się również królowie polscy, przedstawiciele Kościoła, dowódcy armii… Nie pozostali obojętni na ponoszone straty wśród szlachty i oficerów – z tytułu pojedynków – polscy posłowie i senatorzy.

Sejm Rzeczypospolitej w roku 1588 zapisał, że nikt nie powinien dochodzić swoich krzywd inaczej jak drogą sądową. Zakazywały żołnierzom uczestniczenia w pojedynkach Artykuły hetmańskie, uchwalone dla Korony przez sejm (1609 r.), bo …Jeśli komu dał Bóg mężne serce – głosiły – przeciwko nieprzyjacielowi niech pokazuje męstwo swe, nie przeciwko towarzyszom… Wyzwany na pojedynek żołnierz koronny nie miał prawa stawać do walki pod groźbą kary śmierci.

Również postanowienia ogłoszone artykułami (1635 r.) przez ks. Krzysztofa Radziwiłła (1585–1640) rozciągały tę samą karę na tych, którzy je łamali. Jeszcze surowiej traktowały żołnierzy artykuły ustanowione w 1648 r. przez ks. Janusza Radziwiłła hetmana polnego (1612–1655), syna Krzysztofa, które przewidywały karę śmierci już za sam fakt wyzwania przeciwnika.

Owe pojedynki (ich kolebką była Hiszpania) częstokroć bardzo krwawe, kończące się często śmiercią, opisywane były z wyraźną ochotą przez ówczesnych kronikarzy, do których zaliczyć trzeba choćby Jana Chryzostoma Paska1. Wyraźne dał temu dowody sam, niejednokrotnie w nich uczestnicząc. Tu warto przywołać przynajmniej te jego pojedynki, które miały miejsce w roku 1660, – jeden po drugim (przy dobrze rozgrzanych alkoholem głowach), w obozie pod Kozieradami. Najpierw starł się z Nuczyńskim, w chwilę po, wypadło Paskowi walczyć z jego młodszym bratem, następnie z Marcyjanem Jasińskim.

Specjalne miejsce zajęły również pojedynki w pamiętnikach Albrychta Stanisława księcia Radziwiłła2 i Jana Władysława Poczobuta Odlanickiego3. Oto co odnotował w swym pamiętniku (wybór aut.) Alb. St. Radziwiłł: 21 kwietnia 1632 roku, …starosta opęski Zenowicz [Jerzy] obciął rękę Tomaszowi Sapieże, synowi Mikołaja, wojewody nowogródzkiego; stało się to w pojedynku (nieuczciwie jednak jak mówią Niemcy, non redlich, stoczonym). Za ten uczynek dekretem marszałkowskim sprawca został ukarany infamią4. Innym razem zapisał: 8 sierpnia 1634 roku, …wojewodzic nowogrodzki Sapieha [Kazimierz] pojedynkował się na szable z Kossobuckim [Janem] z Mazowsza i odniósł ranę. Potem ukarano za to Kossobuckiego na gardle5.

J.Wł. Poczobut Odlanicki podaje zaś: 30 listopada 1661 roku, …w dzień świętego Andrzeja, wezwał mię pan Krzysztof Szumski, mańkuta, towarzysz nasz, sam będąc winien, na pojedynek. Z którym pociąwszy się, dałem mu raz w łeb dobrze, że aż kulka wywrócił i kostki ze łba potem wybierał. I gdyby nie pilśń w zawojku pochylonym była, bodajby i mózg nie wyprysł6. Wśród kolejnych opisanych pojedynków znalazł się i ten: 2 stycznia 1669 roku, …wyzwawszy na pojedynek z panem Józefem Zaleskim, towarzyszem roty usarskiej pierwszej jm. pana hetmana, przy podpitej z obu stron sprawie, uwiodłszy broń w łeb zaciął[em] tak dobrze, iż śmiertelnym u wszystkich być rozumianym musiał. Jakoż bliski był tego7.

Nieważne więc było miejsce i czas. Ważne było zawsze stawać w obronie honoru, najczęściej jednak źle pojętego. Nie odosobnione zdarzały się przypadki, kiedy to pojedynkowano się w kościele. Jezuita Mateusz Bembus w swojej pracy „Kometa to jest pogróżka z nieba” domagał się, aby oszczędzać świątynie i nie przebywać w nich z bronią, bo jak tłumaczył: nie nowina w kościele niejednego zabić. Dzięki niestety początkowo dość liberalnej postawie społeczeństwa Europy Zachodniej, dość wyraźnie zarysowały się pod koniec XVI wieku tendencje sprzyjające rozpowszechnianiu się tego procederu.

Do momentu, kiedy to broń palna stała się dość powszechna w użyciu, większość wcześniejszych pojedynków determinowały okoliczności i to czym w danej chwili dochodzący swoich racji dysponowali. Nadziaki, obuchy, czekany i szable, z którymi na ogół nie rozstawano się, to najczęściej używany oręż, pomocny we wszelkiego rodzaju zwadach i pojedynkach.

Wspomniana broń palna, już pod koniec XVI wieku zajmowała ważne miejsce obok szabli. Coraz większa przy tym liczba postrzeleń, istotny wzrost zabójstw, skłoniły ówczesnych ustawodawców do podjęcia stosownego przeciwdziałania w tej kwestii. W konsekwencji konstytucja sejmu z 1581 r. głosiła: Rusznic, aby żaden cujuscumque conditionis (jakiegokolwiek stanu) […] na sejmikach, na zjazdach i na innych sądowych akcjach nie używał ani nie nosił. Kolejny sejm (1611 r.) uznał za naganne występowanie z rusznicą podczas sejmików i obrad sądowych.

Mijający wiek XVII nie przyniósł jednakże istotnych zmian. Jak dawniej, przy każdej nadarzającej się okazji sięgano po broń i pojedynkowano się na ogół bez wyraźnej przyczyny i natychmiast. Nie zważano także na formy.

Nierzadko rozpalone trunkami głowy i umysły czyniły z niejednego sędziego, szukającego na własną rękę sprawiedliwości, pomimo tego, że na każdym szlachcicu ciążył obowiązek przede wszystkim służyć Ojczyźnie. Nie pomagały żadne zakazy. Nieokiełznane temperamenty i gorąca krew zbierały obfite żniwo. Dodatkowym czynnikiem sprawczym było ogólne rozpasanie i powszechna dostępność do broni, skutkująca demonstracją podstępnej siły.

Kolejne, XVIII stulecie dało znać o sobie podjęciem tym razem prób „ucywilizowania” pojedynków. W efekcie w Europie Zachodniej, a dokładnie we Francji, po raz pierwszy spisano zasady pojedynków. Określały one rodzaje broni i sposoby ich przeprowadzania. Pierwsze zaś drukowane kodeksy ukazały się w Anglii (1836 r.), a następnie we Francji.

Coraz częściej i chętniej sięgano po pistolety jako najodpowiedniejsze narzędzie do pojedynków. Wygodne, łatwe w użyciu, precyzyjnie wykonane, dające jednakową szansę – przy podobnych umiejętnościach – obu stronom. W trzeciej ćwierci XVIII wieku, pojawia się też pewne ulepszenie w konstrukcji pistoletów pojedynkowych – specjalne mocowanie luf na tzw. baskül, wychodzące naprzeciw wymaganiom kodeksowym. Chodziło oto, aby można było szybko wymienić lufy, np. z gładkich na gwintowane. To rozwiązanie znalazło również zastosowanie w broni myśliwskiej.

Czołowymi wytwórcami pistoletów pojedynkowych tego okresu byli angielscy rusznikarze, wśród których prym wiedli: Joseph Griffin, John Tow, John Twigg oraz ich następcy: Henry Nock, Durs Egg i Richard Wogdon.

W Polsce pojedynki na pistolety nie cieszyły się jeszcze taką popularnością jak w pozostałej części Europy, gdzie powstał cały przemysł na usługi pojedynków, tym niemniej i w kraju poszczególni rusznikarze podejmowali się wytwarzania takiej broni.

Częstotliwość pojedynków na pistolety – warto zauważyć – wzrastała niestety w miarę upadku Rzeczypospolitej z jednej strony, z drugiej zaś, moda na pojedynki rozpowszechniona w Europie w dobie panowania ostatniego króla Stanisława Augusta – wychowanego z francuska – przeniesiona na grunt krajowy stała się tym bardziej powszechna. Obejmowała swym zasięgiem nie tylko szlachtę. Wszelako dla podtrzymania prestiżu i zgodnie z trendami, którym hołdował Stanisław August, szczególnie w kręgach zbliżonych do króla, wypadało mieć własny powóz, uczestniczyć w polowaniach, jeździć konno i oczywiście posiadać parę pistoletów pojedynkowych.

Nie najlepiej też od początku zapisał się wiek XIX. Niemal każdy już warsztat rusznikarski wytwarzał broń pojedynkową. Wielu z majstrów dzięki m.in. swoim doskonałym pistoletom pojedynkowym zyskało sławę: Jean Le Page, Anton Vinzent Lebeda, Nicolas Noël Boutet, Carlo Maria Colombo, Martin Mayer, Weber i Ruesch, Kuchenreuterowie… Do wymienionych z czasem dołączyli polscy rusznikarze: August Karol Collette, Karol i Juliusz Bekkerowie, Karol Bekker i Fryderyk Rauscher, Jakub Forst8

Polakom walczącym pod sztandarami Napoleona, niestety często sfrustrowanym, nieobce też okazały się pojedynki. Podobnie było po klęsce wojny polsko-rosyjskiej (1831), kiedy to wskutek rozgoryczenia i politycznych namiętności, wiele krwi polskiej popłynęło na emigracji w bezsensownych pojedynkach.

Wraz ze wzrostem popularności pojedynków wśród polskiego społeczeństwa, wzmagały się też prace nad nieoficjalnym – nie państwowym prawem pisanym o nich. Pierwszym opracowaniem, jakie pojawiło się w kraju (1881 r.), był kodeks honorowy Józefa Naimskiego, drugi – Witolda Bartoszewskiego – ukazał się drukiem w 1899 r. Jak na ironię zbiegło się to z innymi ruchami podjętymi w Europie, których jednakowoż głównym celem było doprowadzenie do ukrócenia praktyk pojedynkowych, niezgodnych z Boskim prawem do życia każdego człowieka.

Anglia pierwsza otrząsnęła się z tego za wstawiennictwem męża królowej Wiktorii, księcia Alberta, tuż za nią Niemcy, których parlament jednogłośnie (w 1896 r.) potępił pojedynki; podobne stanowisko wyraziły Austria i Francja. Miejsce pojedynków zajęły sądy i trybunały honorowe.

Piękna i głęboka myśl literacka, sformułowana i przypisana Zawiszy Czarnemu, głosiła: Wszystka krew moja, krew polskiej młodzieży, Lubej ojczyźnie pierwsza się należy. Uznał, iż pojedynki są wobec ojczyzny występkiem, a wobec Boga zbrodnią.

Generał Franciszek Morawski – weteran wojny polsko-rosyjskiej – zgłosił projekt (1848 r.) założenia Towarzystwa Antypojedynkowego; był też za tym, aby usunąć z armii polskiej pojedynki i zastąpić je sądami honorowymi. Inna znakomita postać tego okresu, Julian Klaczko (1825–1906), zdecydowanie przeciwny pojedynkom, powiedział: Przymus pojedynków dla oficerów nie jest przywilejem – jest niewolą. Podobnego zdania był Joachim Lelewel (1786–1861), który uważał śmierć w pojedynku za pospolite morderstwo. Na nic się jednak nie zdały podjęte wysiłki, szczególnie w Polsce. Tym nie mniej jeszcze pod koniec XIX wieku starano się powrócić do projektu Morawskiego, lecz bez skutku.

Ostatnim, który u schyłku dziewiętnastego stulecia wypowiedział się w tej sprawie, był Samuel Adalberg (1868–1939) twórca „Księgi przysłów…”, zamieszczając w niej dwa szydzące z pojedynków przysłowia: pojedynek jeszcze gorszy niż złodziejstwo i honor głupich w pojedynku.

W roku 1908 w Peszcie odbył się Międzynarodowy Kongres przeciwko pojedynkom, zwołany w celu podjęcia walki z pojedynkiem. Zakończył się ogólną uchwałą, w której stwierdzono, …że dla zwalczania pojedynków trzeba nade wszystko zreformować opinię publiczną, która powinna przestać uważać za tchórza człowieka, uchylającego się od zwierzęcej walki…9. Warto przypomnieć, że w Warszawie w owym okresie ideę anty pojedynkową szerzyło Tow. „Pokój”, we Lwowie zaś istniała specjalna liga, wzorowana na tego rodzaju instytucjach międzynarodowych.

Po odzyskaniu (1918 r.) niepodległości na nowo odżyły w II Rzeczypospolitej pojedynki, podpierane autorskimi „kodeksami” według, których w pojedynku można było zabić bez konsekwencji prawnych. Od 1919 r., kiedy to ukazał się na rynku „Kodeks honorowy” Władysława Boziewicza, w ślad zanim pojawiło się do wybuchu kolejnej, drugiej wojny światowej, kilka następnych kodeksów autorstwa m.in.: Stanisława M. Goraya, Tadeusza Zamoyskiego i Eugeniusza Krzemieniewskiego, Wilhelma Feldmana (ps. Zygmunt A. Pomian) i innych. Wszystkie dozwalały w majestacie prywatnie ustanawianego prawa zabijać ludzi, często uwikłanych w pojedynki, którym z natury byli przeciwni.

Pojedynkowali się niemal wszyscy – politycy, wojskowi, artyści (aktorzy), publicyści, by wspomnieć tylko: Stanisława Szeptyckiego i Włodzimierza Zagórskiego, gen. Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego, Władysława Grabskiego, Melchiora Wańkowicza. Potykali się: Wojciech Kossak z Julianem Fałatem, Ksawery Pruszyński z Klaudiuszem Hrabykiem, Mieczysław Szczuka z Antonim Słonimskim, to tylko nieliczna garstka z pośród wielu. Tak więc, pojedynek – relikt wieków średnich święcił swoje tryumfy. Przekształcony w niezwykle szkodliwą tradycję, pomimo braku racji i podstaw prawnych, kontynuowany był jako forma zadośćuczynienia aż do pierwszej ćwierci XX wieku.

Ci, którzy byli przychylni tej tradycji udawali, że nie wiedzą o prądach przeciwnych, o charakterze ideowym w zakresie dla człowieka najważniejszym bo etycznym i moralnym. To tak jakby przez wieki całe lekarze zamiast ordynować coraz doskonalsze lekarstwa na otwarte rany, stosowali niezmiennie do ich zasklepienia z brudnych kątów pajęczynę.

Nie sięgając głębiej, jak tylko do XVIII wieku, można przywołać z kart czarnej księgi tych kilku spośród najbardziej znanych, którzy złożyli w ofierze na ołtarzu fałszywego bożka honoru swe życie. Byli nimi: Józef Kurowski, którego położył trupem kpt. Piotr Gałkowski (1783 r.), kamerjunkr Stanisław Kownacki zginął (1788 r.) z ręki Karola Wodzińskiego. W Rzymie, w 1798 r., major Maciej Zabłocki zastrzelony został w pojedynku przez legionistę kpt. Haumana.

Nie lepiej zapisał się w tej mierze wiek XIX. Francuski wybitny matematyk Ewaryst Galois, ciężko postrzelony, zmarł w 1831 r. Aleksander Puszkin w roku 1837 zginął w pojedynku, zastrzelony przez Georgesa d’ Anthesa, Michał Lermontow w 1841 roku podzielił los Puszkina i również padł od kuli. Niemiecki działacz socjalistyczny Ferdynand Lassalle, śmiertelnie ranny zmarł w 1864 r.

Kroniki w roku 1868 również odnotowały kuriozalną wręcz sytuację. Oto w Ameryce Południowej dwaj obłożnie chorzy oficerowie siedząc przywiązani do krzeseł podjęli pojedynek, w którym jeden został ciężko ranny, drugi zaś zginął.

Każdy pojedynek czynny był przestępstwem i tak właśnie postrzegała go znaczna część racjonalnie myślącego społeczeństwa większości krajów, albowiem pojedynek naruszał nie tylko prawa jednostki, ale godził również w życie i zdrowie pojedynczych obywateli. Krzywdził także państwa, burzył porządek rzeczy, podstawę bytu państwa, mącił spokój publiczny. Jak powiedział jeden z autorytetów europejskiego prawa cywilno-karnego (w XIX w.) zabójstwo dokonane po czasie wystarczającym do zamysłu jest morderstwem. Trudno nie przyznać racji.

Jak powiedziano, pojedynek był złem i to złem z wyboru; niech więc wolno będzie na poparcie owej tezy, przywołać nazwiska tych wybitniejszych osobistości, które choć w większości przeciwne w swych zasadach pojedynkowi, musiały go w wielu przypadkach jednak podjąć (pomimo też obowiązujących zakazów), by raczej popełnić grzech, niż okryć się hańbą wobec panującej w określonych środowiskach wszechwładnej opinii publicznej.

Spis znakomitszych osobistości, które się pojedynkowały (oprac. własne autora)

– Andrieux z panem Cassagnac.

– Batory Stefan wyzwał Iwana Wasylewicza.

– Berard z p. de Brives.

– Bertholon z p. Segurem Aguesseau.

– Białkowski Antoni (kpt.) z por. Janem Grabowskim.

– Bismarck (ks.) z p. von Virhov.

– Bobrowski Stefan (nacz. Warszawy) z hr. Adamem Grabowskim.

– Bourbon-Condé z hr. d’Artois.

– Briqueville z Markizem de Dalmatie.

– Buckingham (lord) z lordem Shrewsbury.

– Button-Gwinet z p. Mac-Intoth.

– Byron (lord) z p. Chavort.

– Cadwallader (gen. amer.) z gen. Conway.

– Casanova Giowanni G. z Branickim Franciszkiem (gen. art. lit.).

– Cassagnac P. z p. Thomson.

– Carrel Armand z p. Em. Girardin.

– Cilley z p. Graves.

– Czartoryski (ks.) z gen. Ludwikiem M. Pacem.

– Delord Taxile z p. Ponsard.

– Dembowski Ludwik z kom. miasta Valladolid (Hiszpania).

– Dickson z Jacksonem (prezyd. Stanów Zjed.).

– Disraeli z Morgan O’Connel.

– Dłuski (por.) z mjr dragonów rosyjskich.

– Dołgoruki z br. Durandem de Mareuil.

– Dulong (deput.) z gen. Burgeaud.

– Dupont Aug. z p. Chavoix.

– Dupont Paweł z p. Joncla.

– Duval z p. Jony.

– Dzwonkowski (ppor.) z Niemeyerem (Węgrem).

– Fiorentino z p. Achard.

– Fiszer Stanisław (gen.) z gen. Sivers.

– Gajewski Franciszek (płk) z mjr Suessmilchem i por. Gardonem.

– Gallois z red. „Figara” N. Roqueplan.

– Gambetta z p. de Fourton.

– Gendebier z p. Rogier.

– Gomez del Castagno z Gabriel Coffinières de Nordeck.

– Gondchaux z gen. Baraguay d’Hilliers.

– Gonzales Brawo z p. Rios Rosas.

– Grabowski Michał gen. (syn króla St. Aug.) z płk Janem Krukowieckim.

– Guise (ks.) z hr. de Coligny.

– Hamilton Aleksander z Aaronem Burr (vice-prezyd. amer.).

– Hinkeldey (prez. polic. niem.) z p. von Rochov.

– Horatio Gates (gen. amer.) z gen. Jamesem Wilkinsonem.

– Hugo z p. Ch. de Viennot.

– Jachman (por.) z gen-lieut. von Plehve.

– Janikowski (hetman) z Karolem H.M.O. ks. Denasów.

– Jański z prez. ministrów Tiszą.

– Jerry Jul z gen. Boulanger.

– Kalnoky (hr.) z margr. Alfredem Pallavicini.

– Kamieński Mikołaj (płk) z hr. Adolfem Starzeńskim.

– Kotzebue (poseł) z hr. Luckeru.

– Krasiński Józef z p. Łabędzkim (z Płocka).

– La-Fontaine z rot. Poignant.

– Lamartine z płk Włos. Pape.

– Lameth (dep.) z dep. Castriers.

– Lapierre z p. de Cournet.

– Lee (gen. amer.) z Johnsonem Laurens.

– Léon (hr. natur. syn Napoleona I.) z p. Hesse.

– Levasseur (gen. amer.) z p. Arrighi.

– Lubomirski Edward (ks.) z ofic. gwardii Ignacym Grocholskim.

– Marlborough z lordem Panlett.

– Matuszewicz Tadeusz (poseł) z Antonim Trębickim (posłem).

– Matuszewicz Wincenty (ppłk) z podof. Szylingiem.

– Mirabeau (hr.) z hr. de Latour – Maubourg.

– Montespier (ks.) z infantem Henrykiem Bourbon.

– Monselet z p. Th. de Barrière.

– Naquet z p. de Villemessant.

– Ollivier z p. de Ginestous.

– Oniegin Eugeniusz z Włodzimierzem Leńskim.

– d’ Orléans ks. Filip Ludwik, zastrzelił w pojedynku infanta Don Henryka.

– Pecoul z hr. Schoelcher.

– Potocki Eustachy (gen.) z płk Janem Massalskim.

– Prudhom z p. Pyat.

– Radziwiłł Bogusław z płk. Talmontem Henrykiem.

– Randolph Jan (senator) z Virgini z Henry Clay’m (sekretarzem stanu).

– Ratazzi (mini.) z ministrem Minghetti.

– Raynaud-Langardette z p. Bourbosson.

– Repin (ks.) z baronem Karolem von Heyking.

– Rey (płk) z p. Ed. Adam.

– Richilieu z br. Ponterieder.

– Richilieu z ks. de Lixen.

– Rocca (hrabina) z markizą Bellegarde.

– Rochefort z ks. Achiles Murat, z senat. Aldema, z Pawłem Cassagnac.

– Rogger z p. Bouvet.

– Roux-Laborie z p. v. Carrel.

– Rzewuski Kazimierz (pis. pol. koron.) z gen. Tadeuszem Kozłowskim.

– Sanguszko (ks.) z hr. Rzewuskim.

– Soutzo (ks.) z ks. Ghika.

– Stuart James z p. Bosvell.

– Sulistrowski Aleksander (ppor.) z Henrykiem Ponińskim (por. ułanów).

– Tarło Adam (woj.) z Kazimierzem Poniatowskim (podkomorzy koronny).

– Tarnowski Spytek z Pieniążkiem.

– Thiers z p. de Bixio.

– Thomas z p. de Coetlogon.

– Tucket (kap. okr.) z hr. Cardigan.

– Turgot z posłem Soulé.

– Valentin z p. Clary.

– Vaudin z p. Apout.

– Wellington (ks.) z hr. Winchelsea.

– Wisłocki (starosta) z rot. kaw. nar. Wendorfem.

– Wojtkiewicz Hipolit (por.) z mjr Michałem Żylińskim.

– Yousouf z p. de Fonvielle.

– Zabłocki Maciej (mjr) z Józefem Grabińskim (mjr).

– Zaleski Konstanty (kpt. jazdy) z Francuzem.

– Zamojski wyzwał Karola ks. Sudermanii.

Pojedynkowali się także: hr. Alfons awanturnik i szuler, ks. Batiani, Bogusławski Jakub Ferdynand, kpt. legionistów Napoleona (miał na swym koncie kilkadziesiąt pojedynków), lord Bruce, Bugeaud, Burrows, Carran, Clemenceau, Don Carlos, Fox James, Gérôme Jan Leon, Gretlan, Pitt, Potocki Stanisław, ks. Richemond, Rochefort, Sackwille (późniejszy lord Dorset), Sheridan, ks. York.

Znamiennym przykładem nieodosobnionego wewnętrznego rozdarcia, a może i obłudy, któremu ulegał nie jeden z pojedynkowiczów, może być postać księcia Wellingtona znanego z wcześniejszych skłonności do pojedynków. Z jednej strony zdecydowanie opowiadał się przeciwko nim – wprowadził ich zakaz w armii jeszcze w okresie wojen napoleońskich – popierając następnie daleko później wcielony w prawo angielskie zakaz pojedynkowania (wnioskodawcą był lord Lansdown). Z drugiej zaś, poddając się pewnej presji, już po miesiącu od ustanowienia tego zakazu stanął do pojedynku z hrabią Winchelsea. Poniższa ilustracja jest rodzajem satyry (w formie plakatu), wyszydzającej-wyśmiewającej postawę obu stawających, równocześnie dokumentuje ów fakt.

Jednym, ale nie ostatnim zapewne w naszym kraju, który jeszcze na początku XX wieku wpisał się na listę pojedynkowiczów był znakomity artysta malarz Warszawski Wacław Pawliszak10. Jego wyczulenie na sprawy honoru przysporzyło mu wielu nieprzyjaciół. W roku 1901 W. Pawliszak pojedynkował się ze swym kolegą także malarzem Antonim Jerzym Austenem tylko z powodu nieodpowiedniego powieszenia jego obrazu na wystawie. Innym razem miał też konflikt z innym malarzem. Po kolejnej z rozlicznych wystaw listownie wezwał na pojedynek jednego z jurorów rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego, ten jednak odmówił. Skutkiem jednak zaistniałego sporu Dunikowski dnia 18 stycznia 1905 r. w restauracji Lijewskiego strzelił do zbliżającego doń Pawliszaka, który po odwiezieniu do szpitala po kilku godzinach zmarł11.

Do grona pojedynkowiczów pierwszej ćwierci XX wieku dołączyli także nasi rodacy – rezydenci zamieszkali we Francji (w Paryżu). Wśród nich znaleźli się m.in. Leon Chwistek i Władysław hr. Dunin-Borkowski, czy Leopold Gottlieb i Mojżesz Kisling.

Na jesieni 1913 roku Chwistek (student malarstwa) poznaje w Krakowie Olgę Steinhaus, swą przyszłą żonę. Już pół roku później bije się o jej cześć w pojedynku na „ciężkie szable”12 – czytamy – w Paryżu, jego adwersarzem był Władysław hr. Dunin-Borkowski, również jak on, student malarstwa z pracowni Józefa Mehoffera. W wyniku tej krwawej potyczki Dunin-Borkowski został ranny. Chwistek wymierzył potężny „cios w twarz”, którym trafił w prawe ucho Borkowskiego. Ranny niczego nie poczuł, chciał się bić dalej. Ale cios uszkodził tętnicę, krew trysnęła obficie. Sekundanci przerwali pojedynek.

Co ciekawe krajowa prasa nie była tym zdarzeniem zainteresowana poza małą wzmianką, która ukazała się w warszawskim tygodniku „Świat” przeciwnie do prasy zagranicznej, która całą tę sprawę opisywała wyczerpująco i sensacyjnie m.in. w „Le Figaro” czy „Timesie”.

Latem 1914 roku, na krótko przed wybuchem wojny, między cenionymi Polskimi artystami malarzami, Leopoldem Gottliebem i Mojżeszem Kislingiem doszło do pojedynku na szable (w Lasku Bulońskim). O co poszło nie wiadomo. Może jakaś zaszła sprawa jeszcze za czasów Krakowa odżyła i dała znać o sobie? Gottlieb [po zakończeniu pojedynku] dyskretnie się wycofał, z bezbłędną godnością, Kisling zraniony został w policzek i nos. Opuszczając swoją szablę, ryzykując rozcięcie butów – a miał ich tylko jedną parę – miał odwagę uśmiechnąć się jeszcze do fotografa13.

Kiedy społeczeństwo francuskie sądziło, że era pojedynków minęła okazało się jak bardzo się myliło. W 1967 roku doszło do niespodziewanego pojedynku na szpady pomiędzy członkami parlamentu Francuskiego René Ribiére i Gustawem Doffere. Ten drugi uznany został za zwycięzcę tej potyczki.

Powyższe wywody i zacytowane przykłady absurdalnych z racjonalnego i humanitarnego punktu widzenia pojedynków dowodzą wymownie, iż broń „zbytkowna” – w tym wypadku „duelowa” (pistolety pojedynkowe) służyła li tylko do niecnych celów. Zaznaczyć należy, iż używana także w pojedynkach inna broń jak: szpady, szable, rewolwery czy pistolety regulaminowe z natury swej równie mordercze, ta jednak przede wszystkim była rodzajem narzędzia służącym wojnie, nie celowemu wyrafinowanemu zabójstwu z premedytacją.

* * *

W erze tegowiecznego chaosu i braku szacunku dla autorytetów, w krajowym „parlamencie” słowne potyczki w wielu przypadkach przeradzają się w osobliwe utarczki – pojedynki, gdzie kultura osobista jest czymś zupełnie obcym dla wielu rodzimych adwersarzy, a chamstwo i nieobyczajność (np. konsumpcja na sali obrad, spanie czy zajmowanie się „inną literaturą”) bierze górę. Przekazy telewizyjne, tylko potwierdzają to zjawisko. „Debata” przypomina ring bokserski, a słowo zamienia się w prawo pięści.

W sto lat po tych wcześniej opisanych krwawych paryskich wydarzenia, w 2014 roku w saloniku Ministerstwa Spraw Zagranicznych doszło do incydentu podczas spotkania europosłów zorganizowanego przez MSW. Korwin-Mikke spoliczkował Michała Boniego. (…) Polska potrzebuje, tak samo jak Ameryka potrzebuje, odrobiny sprawiedliwości wymierzanej na miejscu, bez zawracania głowy sądami. Tego typu rzeczy, jak policzkowanie, które są czynnością honorową raczej, a nie karną, nie powinny być w ogóle przedmiotem zainteresowania sądów karnych – uważa Korwin-Mikke14. Wyraził nadzieję, że Boni (Michał – przyp. aut.) – zgodnie z zasadami kodeksu honorowego – nie będzie przyjmowany w dobrych domach15.

Ten krótki esej potwierdza tylko to, że „spotkania” z bronią w ręku w imię źle pojętego honoru nigdy niczemu dobremu nie służyły, a tylko czyniły w społeczeństwach niemałe spustoszenie moralne i obyczajowe.

Zygmunt Krzysztof Jagodziński

Podpisy

Uroczy pojedynek (1578), mal. Detti

Scena obrazu przedstawia śmiertelnie pchniętego szpadą Pierrota przez oddalającego się Arlekina. Tym obrazem – Pojedynek na balu maskowym – prezentowanym na wystawie paryskiej (1857 r.) artysta malarz Jean Léon Gérôme (ur. 1824 r.) wyrażał swoją dezaprobatę dla pojedynków. Jednakże ów obraz nie uchronił autora przed pojedynkiem. …W prę lat po wystawieniu go, sam zmuszony był z bronią w ręku stanąć do pojedynku, wbrew wyszydzonej przez siebie zasadzie ugodliwego bratobójstwa… (wg „Kłosy” 1868, nr 177)

Wojciech Kossak będąc pod wrażeniem sceny z obrazu J.L. Gérôme – Pojedynek na balu maskowym – w roku 1893 przedstawił swoją wersję tego wydarzenia malując go na wachlarzu. Tytuł tego dzieła: Pojedynek po maskaradzie. Dodać należy, iż artysta wielokrotnie sam uczestniczył w pojedynkach. Technika malarska, gwasz. Wachlarz w roku 2014 został sprzedany na aukcji.

Przed pojedynkiem, scena w karczmie. „Towarzysz” od „złotego” trunku (w szyszaku na głowie i napierśniku) przewróciwszy stołek zerwał się do pijanego (Zagłobę przyp. aut.) siedzącego w kącie na ławie z obnażoną szablą kompana. Wcześniej będąc przezeń urażony wyzwał go na pojedynek. (mal. Jan Czesław Moniuszko 1900 r.)

Szlachta polska uchodziła za porywczą i skorą do zwady. Na ilustracji pojedynek Jana Chryzostoma Paska z Marcinem Jasińskim, grafika Adolphe’a Jeana Baptiste’a Bayota wg rysunku Antoniego Zaleskiego, 1850–1851 r. (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, nr inw. Gr.Pol.22409 MNW, domena publiczna).

Aleksander Puszkin leży śmiertelnie postrzelony w pojedynku (1837 r.), a przy nim klęczy jego adwersarz Georges-Charles de Heeckeren d’Anthès. Poeta po dwóch dniach zmarł. Wieszcz miał bardzo porywczy charakter i wielokrotnie wyzywał swoich adwersarzy na pojedynki. Już w wieku 17 lat po raz pierwszy uczestniczył w pojedynku. Najczęstszą przyczyną zatargów były kobiety, ale on nie potrzebował wyraźnego powodu do rzucenia komuś wyzwania. W sumie przez niespełna 40 lat swojego życia, złożył przeciwnikom 25 propozycji walki – przynajmniej tyle zostało potwierdzonych. (mal. Adrian Wołkow, 1860).

„Oryginalny amerykański pojedynek”. Dwaj obłożnie chorzy oficerowie siedząc, przywiązani do krzeseł, podjęli pojedynek, w którym jeden został ciężko ranny, drugi zaś zginął. [w:] „Kłosy” 1868, nr 163)

Nauka postęowania: „dobro po lewej czy zło po prawej”. Przykłady jako wskazówka do wyboru dla społeczeństwa, w którą stronę może się skierować. Grafika XIX-wieczna.

Scena z pojedynku, który odbył się w 1804 roku w New Jersey. Stanęli przeciwko sobie Alexander Hamilton i Aaron Burr. W śmiertelnej potyczce użyto pary pistoletów londyńskiej firmy „Richard Wogdon”. Pojedynek toczył się w czasie, gdy praktyka była zakazana w północnych Stanach Zjednoczonych i miała ogromne konsekwencje polityczne. Burr przeżył pojedynek, Hamilton zginął.

Chwila po zakończonym pojedynku, w którym Włodzimierz Leński został śmiertelnie postrzelony przez Eugeniusza Oniegina. (mal. Repin Ilia 1901.). Obraz znajduje się w zbiorach Wszechrosyjskiego Muzeum Puszkina.

Plakat angielski z 1829 r. piętnujący obłudna postawę ks. Wellingtona, który pojedynkował się, mimo iż był oficjalnie przeciwny pojedynkom. Wellington, ten w białej sutannie z głową a’la szczypce homara, po prawej wyciągnięty jak struna hr. Winchelsea [w:] La Passiondes Armes a’ Feu, Paris 1975.

Pojedynek na tzw. szable pomiędzy dwoma artystami Leonem Chwistkiem, a Władysławem hr. Dunin-Borkowskim, który miał miejsce w Lasku Bulońskim w 1914 r. w obecności licznych świadków.

Wycinek z Warszawskiego Tygodnika „Świat” z informacją o pojedynku (który miał miejsce 1914 r. w Paryżu) pomiędzy dwoma artystami Leonem Chwistkiem [z błędnie napisanym nazwiskiem Świstek], a Władysławem hr. Dunin-Borkowskim, w którym ten drugi został ranny.

Dwie pary pistoletów pojedynkowych w puzdrach. Dwa pistolety francuskie skałkowe z pocz. XIX w. z rękojeściami naciętymi w drobną kratkę. Drugie dwa pistolety z połowy XIX w. kapiszonowe (kurkowe) w wersji luksusowej z bogatym wyposażeniem. Kolby ozdobione głęboką płaskorzeźbą w drewnie hebanowym i grawerowanymi w drobne ornamenty blachami (płytami) zamkowymi.

Scena pojedynku dwóch polskich artystów Leopolda Gottlieba i Mojżesza Kislinga, który odbył się latem 1914 r. w Lasku Bulońskim. Kisling został dwukrotnie lekko zraniony.

Ostatni pojedynek na szpady miał miejsce we Francji w roku 1967. Obaj członkowie parlamentu René Ribiére (gaullista) i Gustaw Doffere (socjalista) postanowili w taki sposób rozwiązać zaistniały między nimi konflikt. Powodem było znieważenie w parlamencie tego pierwszego. Obaj zadali po dwa cięcia. Deffere wygrał.

1 Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki. Wrocław 1979.

2 Albrycht Stanisław Radziwiłł, Pamiętnik o dziejach Polski. Warszawa 1980, t. I. (1632–1636).

3 Jan Władysław Poczobut Odlanicki, Pamiętnik. Warszawa 1987.

4 Pamiętnik o dziejach… t. I, s. 106.

5 Ibid., s. 389.

6 Pamiętnik, s. 168.

7 Ibid., s. 239.

8 Z.K. Jagodziński, Słownik…, op.cit.

9 „Tygodnik Ilustrowany”, Warszawa 1908 r., nr 30, s. 608.

10 Wacław Pawliszak (1866–1905) uprawiał malarstwo sztalugowe historyczno-rodzajowe (autor ponad 350 obrazów).

11 Polski Słownik Biograficzny, t. XXV/3, zeszyt 106, s. 470-472. Wrocław 1980.

12 Warszawski Tygodnik „Świat” z 18 kwietnia 1914 roku podaje tę informację w sposób zdawkowy z błędnie napisanym nazwiskiem – zamiast Chwistek napisano Świstek.

13 Elżbieta Grabska, „Moderne” i straż przednia. Apollinaire wśród krytyków artystów 1900–1918, Kraków 2003, s. 9–10.

14 Patrycja Rojek-Socha [PAP, 15 grudnia 2017].

15 Ibid.

Comments are closed.