W dawnej Polsce kowalstwo było bardzo popularnym zawodem. Nie bez powodu do dziś nazwisko Kowalski jest na drugim miejscu pod względem popularności. Teraz, coraz częściej to zawód traktowany jako ciekawostka. O zmiany w tej kwestii walczy młody kowal z Gdańska. Bartosz Nawacki na swoim koncie ma już liczne sukcesy polskie i zagraniczne. Stworzył m.in. bramę na krużganek Opactwa Westminsterskiego w Londynie, czy gargulce w Wielkiej Zbrojowni w Gdańsku. Jako członek Stowarzyszenia Kowali Polskich bardzo zaangażował się w promocję kowalstwa wśród dzieci i młodzieży. Jego zdaniem to najlepsza droga do doskonalenia tego fachu.
Monika Dąbkiewicz: Kowal to raczej niezbyt popularny zawód wśród ludzi w Pana wieku. Co Pana skłoniło do tego, żeby zacząć się go uczyć ?
Bartosz Nawacki: Tak to bardzo niszowy zawód. Ja jestem nawet zwolennikiem teorii, że wymierający. Miałem to szczęście, że na swojej życiowej drodze spotkałem jednego z najlepszych polskich kowali – Romana Goździelewskiego, który pokazał mi piękno tego zawodu. Jego wskazówki i doświadczenie pomogły mi zacząć i ukierunkowały mnie zawodowo. Zaczęło się ponad 13 lat temu, kiedy to wykonywałem zbroje dla ruchu rycersko-rekonstrukcyjnego. Romek dał mi wtedy właśnie szansę pracy w kuźni. Kowalstwo szybko stało się moją pasją i sposobem na życie. W 2006 r. postanowiłem otworzyć własny warsztat. Na początku robiłem głównie kute balustrady, bramy, czy akcesoria kominkowe. Z czasem posypały się kolejne zlecenia.
MD: Nauki rozpoczął Pan dopiero po 30-stce. Czym zajmował się Pan wcześniej?
BN: Jestem raczej niespokojnym duchem. Przed kowalstwem próbowałem swoich sił w różnych profesjach. Od mycia szyb na stacji benzynowej poprzez czyszczenie zbiorników zęzowych, aż do prowadzenia firmy budowlanej. Te wszystkie doświadczenia pozwoliły mi zrozumieć, że bycie kowalem to jest to, co chce robić.
MD: Rozwijał Pan swoje umiejętności również za granicą. Jak wygląda praca kowala w innych krajach?
BN: Tak uczyłem się i pracowałem za granicą. W dwóch renomowanych firmach kowalskich na terenie Zjednoczonego Królestwa: Topp&Co w hrabstwie North Yorkshire oraz Paul Dennis Metal World Ltd. w Walii.
Przyznam, że tam są zupełnie inne warunki pracy niż u nas. Jest czas i pieniądze na bardzo staranne wykończenie wyrobów. W dodatku w Wielkiej Brytanii wciąż wykonuje się pracę bardzo tradycyjnie bez używania spawarek. Tamtejsi kowale sięgają raczej po stare metody takie jak zgrzewanie nitowanie. Bardzo dużo się od nich nauczyłem.
MD: Z których realizacji jest Pan najbardziej dumny?
BN: Wszystkie prace są dla mnie ważne, ale najbardziej dumny jestem z wykonania furtki i kraty na krużganek do Opactwa Westminsterskiego. Jeżeli chodzi o prace wykonane w Polsce to wyjątkową radość sprawiło mi zrobienie rzygaczy w Wielkiej Zbrojowni w Gdańsku.
MD: Czy ma Pan na koncie jakieś zagraniczne zlecenia? Jeśli tak to jakie?
BN: Tak, mam sporo zamówień zagranicznych. Głównie do Wielkiej Brytanii i Norwegii. Głównie są to elementy wyposażenia wnętrz takie jak: balustrady meble i drobna architektura.
MD: Wiem, że często bierze Pan udział w spotkaniach, które mają na celu promocję Pana fachu. Trzeba znowu promować kowalstwo, żeby pozwolić mu wrócić na dobre?
BN: Tak, biorę udział w wielu imprezach promujących kowalstwo. Najczęściej są to pikniki rodzinne, albo warsztaty w szkołach. Uważam, że bez promocji tego fachu możemy doprowadzić do jego wyginięcia. Poza tym chce pokazać młodym ludziom, że istnieją inne drogi kariery zawodowej niż informatyk czy specjalista od marketingu.
MD: Jakie ma Pan plany rozwoju swojej firmy?
BN: Moim wielkim marzeniem jest przekształcenie mojego studia kowalskiego w pracownię konserwacji zabytków. Do tego musiałbym jednak skończyć odpowiednie studia, ale na razie nie mówię nie. Najbardziej marzy mi się jednak założenie szkoły kowalskiej. To zapewniłoby nam płynność tego zawodu. I pozwoliłoby mi przekazywać moje doświadczenie następnym pokoleniom.