Kiedy późną nocą Elisabetta i jej mąż dotarli do jednego z rzymskich szpitali, wyspecjalizowany personel medyczny już ich oczekiwał. Znajoma pielęgniarka zdążyła też powiadomić zaprzyjaźnionego z rodziną księdza. Serce kobiety biło szybko. Chociaż brała pod uwagę wszystkie scenariusze, to rozwiązanie zaczęło się trochę przed terminem. Była zmęczona długim i trudnym porodem, gdy wreszcie usłyszała płacz dziecka „Mała przeżyła!”- pomyślała i odetchnęła z ulgą. Lekarze długo badali dziewczynkę. Młoda mama obawiała się najgorszego. Jej myśli krążyły jedynie wokół pytania: „Czy zdążą jeszcze spojrzeć córeczce w oczy.” Po jej policzkach spływały gorące łzy jak wtedy kiedy usłyszała wyniki badań prenatalnych. Diagnoza wykazywała liczne poważne wady kilkunastotygodniowego już dziecka. „One zwykle umierają jeszcze w trakcie ciąży lub tuż po urodzeniu” stwierdził lekarz. „Jest Pani jeszcze bardzo młoda, będzie Pani miała wiele dzieci. Lepiej nie czekajmy…” usłyszała jakby w oddali, kiedy jeszcze analizowała postawioną diagnozę. Odmówiła aborcji, za bardzo kochała to dziecko. Mąż długo nie mógł się pogodzić z jej decyzją, rodzina ostrzegała przed niepotrzebnym cierpieniem, może komplikacjami zdrowotnymi. Kiedy przypominała sobie te wszystkie wydarzenia tuż obok siebie zobaczyła lekarza. Na jego twarzy dostrzegła uśmiech: „Pani córka jest zdrowa” – powiedział z niedowierzaniem. „Z medycznego punktu widzenia to niemożliwe!” – stwierdził i włożył w ramiona kobiety dziewczynkę. Duże oczka dziecka wpatrywały się w nią. „Witaj Rito” powiedziała z uśmiechem i mocno przytuliła córeczkę. Był 22 maja, wspomnienie św. Rity. Tuląc małą, kobieta miała przed oczami wydarzenie sprzed wieków, winny krzew w Cascii. Winorośl na dziedzińcu klasztoru sióstr augustianek we włoskiej Cascii od lat była już zupełnie sucha i nie owocowała. Mimo to przełożona zgromadzenia, chcąc zapewne sprawdzić posłuszeństwo nowicjuszki, wezwała Ritę i poleciła jej podlewać uschnięty krzew. Przyjęta niedawno do zakonu owdowiała Rita każdego dnia bez słowa sprzeciwu podlewała go wodą. Po kilku miesiącach, ku ogromnemu zdumieniu sióstr, suche łodygi okryły się zielenią i zaczęły owocować. Takich cudów, które pojawiały się wokół Rity Lotti z Cascii było o wiele więcej podobnie jak i tych, które za jej wstawiennictwem otrzymała Elisabetta i jej dziecko. Św. Rita, tuż obok św. Judy Tadeusza, zyskała miano świętej „od spraw beznadziejnych” i od „rzeczy niemożliwych”.
Dramat cierpienia fizycznego i duchowego jakie dotyka człowieka często był i jest powodem buntu, zamykania się przed człowiekiem, przed światem, obwinianiem Boga o gorzki los, a nawet odejściem od niego. Jednak jak przypominał Jan Paweł II podczas wizyty u małych pacjentów w szpitalu dziecięcym w Olsztynie, w 1991 roku: „Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle Bożej miłości, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje.” I wydaje się, że św. Rita, mistyczka i stygmatyczka żyjąca na przełomie XIV i XV wieku dramaty swojego życia rozpatrywała właśnie w świetle Bożej Miłości spoglądającej z krzyża. Trudny początek małżeństwa, zabójstwo ukochanego męża, odrzucenie jego rodziny, śmierć dzieci, brak zrozumienia ze strony otoczenia i samotność nie pozwoliły jej odpłacać zemstą i nienawiścią, a przede wszystkim nie spowodowały utraty wiary i odrzucenia Boga. Bolesne doświadczenia były natomiast przyczyną wzrostu duchowego, jeszcze większego zaangażowania w pomoc tym, którzy doświadczają krzywd. Tym samym Rita przyłączyła się do grona tych, którzy niejako antycypowali słowa Jana Pawła II z listu apostolskiego Salvifici Doloris (o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia). „Cierpienie jest w świecie również po to, żeby wyzwolić w nas miłość, ów hojny i bezinteresowny dar z własnego „ja” na rzecz tych, których dotyka cierpienie”. Dziś kiedy ludzi dotykają nieuleczalne choroby, kiedy małżeństwu grozi rozpad, a mrok rozpaczy gasi najmniejsze światło nadziei, św. Rita uprasza łaski, potwierdzając jednocześnie, że u Boga wszystko jest możliwe. Jej imię nosi wiele dziewcząt i kobiet. I choć dzielą nas wieki, postać tej mistyczki i stygmatyczki wydaje się niezwykle bliska. Historia życia Rity i cuda jakie dokonują się za jej wstawiennictwem przyciągają wiernych, są światłem dla wątpiących i intrygują niewierzących.
Antonio Lotti i Amata Ferri nie posiadali się ze szczęścia kiedy po długich latach oczekiwań, w 1381 roku, na świat przyszła ich upragniona i wymodlona córka. Nazwali ją Margherita, co w języku łacińskim oznacza „perła”. Rodzina mieszkała w małej, malowniczej i otoczonej górami miejscowości Roccaporena, nieopodal miasta Cascia. Lotti znani byli w okolicy jako „pacieri” czyli rozjemcy. Ich uczciwość, zaangażowanie w rozwiązywanie sporów, ale też przykład kochającej się i szanującej rodziny jaką tworzyli zjednały im uznanie mieszkańców okolicy. Nie mamy wiele wiadomości o dzieciństwie Rity, ale w tradycji zachowały się przekazy ustne, które przedstawiały niezwykłe wydarzenia z życia świętej. Pierwsze miało miejsce kilka dni po narodzinach. Kiedy Rita leżała w kołysce w ogrodzie, nad niemowlęciem zebrał się rój pszczół. W tym czasie drogą wracał do domu jeden z wieśniaków, pracując w polu zranił rękę i chciał ją opatrzyć. Widząc owady mężczyzna natychmiast próbował je odpędzić, wymachując dłońmi nad kołyską. Ku swojemu zdumieniu zauważył, że rana jaką miał, zagoiła się. Okazało się, że pszczoły, które stały się jednym z symboli Rity, karmiły niemowlę miodem, nie czyniąc mu żadnej krzywdy.
W czasach, w których żyła Rita, włoska Cascia była jednym z ważniejszych ośrodków polityczno‑gospodarczych. Jednak targały nią gwałtowne starcia zbrojne zwolenników różnych grup politycznych i klanów rodzinnych w mieście. Codziennością były grabieże i samosądy. Pokój wydawał się pojęciem zapomnianym i nieosiągalnym, a władzę przejęła nienawiść, walki i okrutne, niepisane prawo wendety, które było powodem niekończących się morderstw. Mimo trudnej rzeczywistości dziewczyna dorastała w kochającej się rodzinie, w atmosferze wiary, wrażliwości na potrzeby najuboższych i cierpiących. Dzięki rodzicom potrafiła również czytać i pisać co wówczas było dość niespotykane u dziewcząt. Rita czuła powołanie do życia zakonnego, ale zgodziła się z propozycją rodziców by poślubić Paola Ferdinanda Manciniego, młodego chłopaka z jednej z zamożnych i znaczących rodzin w Cascii. Paolo był żołnierzem, przez pewien czas dowodził garnizonem w Collegiacone. Niektórzy opisują go jako gwałtownego, porywczego i bezwzględnego człowieka, który miał krzywdzić Ritę. Jednak wielu hagiografów wskazuje, że tak negatywne cechy mężczyźnie przypisała tradycja ustna. Tak naprawdę małżeństwo Rity i Paola, choć z początku trudne, było szczęśliwe. Rita kochała swojego męża, a on choć energiczny, mający zapewne cechy przywódcze pod wpływem cierpliwej miłości i czułości żony z czasem zmieniał się. Na świat przyszli też dwaj chłopcy, bliźniacy: Giangiacomo Antonio i Paolo Maria. Mąż Rity stał się opiekuńczy i troskliwy, podobnie jak Rita był też zwolennikiem pokoju, wycofał się z politycznych walk i nie nosił broni. Przenieśli się poza Cascię i zamieszkali przy młynie, na terenach należących do Paola. Niestety po kilkunastu latach spokojnego życia rodzinnego przerwała tragiczna śmierć Paolo w 1412 lub 1413 roku. Został zasztyletowany kiedy w burzową noc wracał z Cascii do domu. Rita przeczuwała śmierć męża i wybiegła by go szukać. Najprawdopodobniej widziała też zabójców Paola. Ówczesne niepisane prawo pod groźbą utraty honoru nakazywało synom lub rodzinie zamordowanego pomścić jego śmierć. Wdowa nie zdradziła jednak imion zabójców męża, ale publicznie im wybaczyła chociaż ściągnęło to na nią wrogość rodziny męża. Nie chciała, aby jej dzieci miały na rękach krew zabójców swojego ojca. Prosiła raczej by Bóg ich zabrał. Chłopcy będący w wieku ok. 15 lat zmarli podczas panującej epidemii dżumy. Rita mimo ogromu cierpienia jakie przyniosła jej śmierć najbliższych doskonale wypełniała Słowa Jezusa: „Błogosławcie tych którzy was prześladują. Błogosławcie a nie złorzeczcie (…) Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi. Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi. Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]. Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę, mówi Pan – ale jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go. (..) nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12.14.17-21).
Przez kilka lat żyła samotnie w Roccaporena, gdzie przeżywała żałobę i modliła się. Postanowiła też wstąpić do zakonu św. Marii Magdaleny. Jednak siostry kilkakrotnie odmawiały, jej przyjęcia, obawiając się najprawdopodobniej zemsty wrogów rodziny. Jednak wdowa nie poddawała się. W 1416 roku doprowadziła do publicznego przebaczenia i pojednania walczących rodzin, kładąc kres okrutnym morderstwom. W wieku 35 lat została też przyjęta do zakonu, gdzie w pokorze wykonywała wszystkie, nawet najprostsze prace, opiekowała się ubogimi i cierpiącymi, prowadziła surowy styl życia. Czas życia zakonnego to czas głębokiego życia modlitewnego, mistycznego i czas umartwień i postów. Podczas Wielkiego Piątku 18 kwietnia 1442 roku kiedy Rita modliła się, wyraziła pragnienie uczestnictwa w cierpieniach Chrystusa. W tym momencie otrzymała stygmat. Cierń z krzyża korony ukrzyżowanego Jezusa zranił ją w czoło. Bolesna rana nie goiła się nigdy. Stało się to tylko jeden raz na czas pieszego pielgrzymowania do Rzymu. Poza tym przez 15 lat Rita cierpliwie i w dobrowolnej izolacji od innych znosiła cierpienia związane ze stygmatem, a cztery ostatnie lata życia naznaczone były chorobą, która przykuła ją do łóżka. Z ostatnimi chwilami życia świętej wiąże się jeszcze jedno ważne wydarzenie. Podczas odwiedzin krewnej, umierająca Rita poprosiła by ta przyniosła jej z rodzinnego ogrodu w Roccaporena różę i dwie figi. Był to środek zimy, więc krewna uznała życzenie Rity za efekt wysokiej gorączki. Jednak kiedy powróciła do rodzinnej miejscowości pośród śniegu dostrzegła kwiat róży i dwie dojrzałe figi, które ze zdumieniem zaniosła Ricie. Na pamiątkę tego wydarzenia każdego roku, 22 maja we wspomnienie świętej, sanktuarium w Cascia jest wręcz obsypane różami. Podczas mszy świętej błogosławi się je, a następnie mężczyźnie składają je u podnóża sarkofagu, symbolicznie przepraszając za krzywdy wyrządzone kobietom. Wierni zanoszą też róże do swoich domów, do chorych, symbolicznie wnosząc do domów pokój i nadzieję, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Rita zmarła w 22 maja 1457 roku w opinii świętości. Tradycja mówi, że w czasie jej śmierci w kościołach w całym mieście zabiły dzwony. Jej kult szerzył się bardzo szybko dzięki wielu łaskom i cudom jakie otrzymywali krewni i wierni. Za sprawą włoskich emigrantów wyjeżdżających w poszukiwaniu lepszych warunków życia, kult świętej dotarł też na inne kontynenty. Dziś niezwykle żywy jest w krajach Ameryki Łacińskiej. I także stamtąd do Cascii przybywają pielgrzymi przyciągnięci świętością Rity i fenomenem, którego nauka nie potrafi wyjaśnić, pozostawiając jedynie przestrzeń wierze. Ciało świętej zachowało się w nienaruszonym stanie. Patrząc przez szklany sarkofag, w bocznym ołtarzu bazyliki w Cascii, dostrzegamy oblicze, które wysłuchuje próśb tych, którzy przychodzą tu każdego dnia ponieważ zawiodły wszystkie ludzkie rozwiązania. Przez wieki aż do dziś za każdym razem kiedy dokonywał się cud spod szklanego sarkofagu wydobywała się intensywna, przyjemna woń. Trudno zliczyć świadectwa uzdrowień i łask napływające z całego świata, podobnie jak i wota dziękczynne pozostawiane w sanktuariach. Młode kobiety, które wyszły za mąż przynoszą m.in. suknie ślubne. Było ich tak wiele, że siostry augustianki przekazują je potrzebującym dziewczętom.
Na dziedzińcu przed konwentem Świętej Marii Magdaleny, który jest jeszcze dziś, pielgrzymi mogą zobaczyć studnię, z której św. Rita czerpała wodę do podlewania roślin i codziennych prac. Na murze monasteru pną się kłącza bujnej winorośli, a wiosną przylatują tu pszczoły. W rodzinnej miejscowości Roccaporena w sanktuarium znajduje się płaszcz świętej. Właśnie tutaj w ciszy miejsc, które były świadkami jej życia można zrozumieć głębiej jej tajemnicę. Był nią niewątpliwie ukrzyżowany Chrystus. To dzięki Niemu zrozumiała, że zaufać to znaczy nie bać się tego co nadejdzie, bo nawet w najtrudniejszych chwilach nikt z nas nie jest sam. Moc miłości i przebaczenia potrafi przemienić każde serce i przynieść pokój, ponieważ „człowiek jest powołany do odnoszenia zwycięstwa w Jezusie Chrystusie”- to zwycięstwo, o jakim Jan Paweł II mówił w Warszawie w 1983 roku niewątpliwie odniosła Rita. A dziś w zwyciężaniu wspiera innych. Rita jest patronką kobiet przeżywających trudności małżeńskie, rodzinne, kobiet nie mogących mieć dzieci, ale i kobiet oczekujących rozwiązania. Modlą się do niej osoby nieuleczalnie chore, szczególnie na nowotwory, ale i ci, którzy zmagają się z trudami każdego dnia np. brakiem pracy. Rita została ogłoszona błogosławioną przez papieża Urbana VIII, 2 października 1627 roku, a do grona świętych włączył ją Leon XIII, 24 maja 1900 roku.
W ikonografii Święta przedstawiana jest w habicie augustianek z krucyfiksem, różami, często z księgą i tzw; dyscypliną, która służyła do umartwień. Na czole widać ranę po cierniu. Przed wspomnieniem św. Rity odprawia się nabożeństwo 15 czwartków.
Agnieszka Gracz
Modlitwa do św. Rity o łaskę w sprawach trudnych i beznadziejnych
Boże, Ty w swojej dobroci i miłości pozwalasz świętej Ricie wstawiać się za nami w najtrudniejszych sytuacjach naszego życia. Przed Tobą klękam najlepszy Ojcze będąc w takiej sytuacji i wraz ze świętą Ritą proszę o Twoją łaskę.
Święta Rito, w czasie ziemskiego życia poznałaś, co to cierpienie, trud i ciężar trosk. Wiesz jak trudno jest nieść codzienny krzyż odpowiedzialności, obawy o najbliższych, niezrozumienia i samotności. Dlatego proś za mną o święta Rito, o siłę w dźwiganiu mojego krzyża z Chrystusem, a jeśli taka wola Boża, wybłagaj mi łaskę, o którą dzisiaj szczególnie proszę (wymienić prośbę) abym tobie dziękując i ciebie chwaląc, wraz z tobą wielbiła nieskończone miłosierdzie Boga. Amen.