– urodził się w Łodzi. W 1971 r. ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie. Studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Stypendysta Akademii Sztuk Użytkowych oraz Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
Od 1978 roku pracuje w Zakładzie Rysunku, Malarstwa i Rzeźby Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, obecnie na stanowisku starszego wykładowcy. Prezes Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Uprawia akwarelę, rysunek, pastel oraz inne techniki malarskie. Uczestnik licznych wystaw indywidualnych i zbiorowych. Prowadzi autorską pracownię architektoniczną „STUDIO R”. Jest czynnym architektem, laureatem licznych konkursów architektonicznych i urbanistycznych.
Czym jest dla pana ta cudowna sztuka jaką jest malowanie?
Malowanie jest dla mnie czymś więcej niż tylko tworzeniem obrazów; – jest to raczej sposób na życie, chwytanie nastoju, atmosfery czy kolorytu miejsca; – ma w sobie coś z przygody, a namalowany lub „niedokończony malowaniem” kadr – to zatrzymanie czasu, chwil, które tak szybko przemijają.
Który z malarzy jest dla pana guru tej sztuki.
Jest i było wielu znakomitych akwarelistów. U jednych podziwiam warsztat, u innych inwencję twórczą, wyobraźnię czy też znakomitą „malarskość” jak w przypadku francuskiego akwarelisty Marca Folly. Każdy z nich postrzega świat trochę inaczej i to jest piękne… nie wyróżnię więc nikogo.
Jako malarz, jak by się pan określił, jako…
Można mnie nazwać „twórcą przydrożnym, przykrawężnikowym, przyściennym, polnym, miejski” czy jeszcze kimś tam….. Siadam sobie na stołeczku rybackim, rozkładam warsztat, a kiedy biorę do ręki pędzel, — zaczyna się przygoda i pewna historia.
Maluję , patrzę i myślę, … Maluję i słucham ; – odgłosów miasta, szmeru wypowiadanych zdań, szumu przejeżdżających samochodów. Czasem się całkowicie wyłączam, a czasem wdaję w rozmowy z przygodnymi ludźmi.
Ktoś poczęstuje herbatą, przyniesie piwo lub wino, opowie historię swojego życia , zagra na gitarze…
Pamiętam… malowałem w plenerze, obok śpiewał arię operową obdarzony pięknym głosem mężczyzna. Rewelacja! Do dziś patrzę na powstałą wówczas akwarelę i słyszę jego głos …… Padał deszcz w Kazimierzu , on śpiewał, a ja malowałem.
Z czym lub do czego porównał by pan swoje akwarele.
Moje akwarele są jak książki – jak dokończone i niedokończone historie, jak zdarzenia, które nigdy się już nie zdarzą… jak zaklęte chwile czasu.
To moja historia – każdy obraz, rysunek to kawałek mojego życia – to energia która do mnie wraca; kiedy oglądam moje prace przeżywam na nowo tamten świat, który wtedy był ze mną; wracają obrazy, słyszę głosy i czuję zapachy – jest mi zimno lub gorąco – czas powraca, a ja odnajduję siebie tamtych lat.
Akwarela jako technika malarska – jak mi się zdaje – nie jest taka łatwa do opanowania, jak malarstwo sztalugowe. Jak pan to widzi z perspektywy profesjonalisty.
Akwarela jest kapryśna, niecierpliwa, czasem nieznośna – nieprzewidywalna i pełna niespodzianek… Czasem udaje mi się jednak, „chwycić Pana Boga za nogę” i wtedy czuję na plecach przejmujący dreszcz emocji…, który wynagradza mi stres i uporczywą walkę z materią…
Czy maluje pan tylko i wyłącznie w plenerze czy też bywa, ze zamyka się pan w czterech ścianach
pracowni i w samotności, odizolowany od świata tworzy swoje dzieła.
Rzadko maluję w pracowni. Obrazy powstałe w atelier to inny, przetworzony świat – a te które łapałem niecierpliwie w naturze, często niedokończone i pełne niedomówień to moje życie i mój ekshibicjonizm.
Kiedy maluję w pracowni, moje obrazy otrzymują jakby nowe Zycie, mam wtedy dystans do wcześniej zrobionych szkiców i zdjęć, brakuje mi może więcej luzu? Nic nie jest przecież takim, jak nam się wydaje.
Na czym polega pańska technika malowania, czy wraz z „tematem” ma pan wszystko z góry ułożone, przygotowane np. ołówki, wybrane rodzaje pędzli.
Maluję cienkim pędzlem, a potem złoszczę się na siebie że za bardzo „wchodzę w detal” – ale ten precyzyjny pędzel bywa tak uwodzicielski , że nie potrafię się oprzeć. Maluję bez podrysu – fascynuje mnie kreska, jak również rozlewająca się przypadkowo na kartce papieru plama, którą delikatnie steruję tkwiąc w zachwycie nad cudem „samo-tworzenia”. Potem tylko kilka kropek, kresek …. Kreska inaczej wygląda na mokrej plamie, inaczej na prawie suchej – zawsze inaczej… Jestem optymistą i maluję radośnie.
Jest pan znakomitym obserwatorem tego wszystkiego co Pana otacza nie wyłączając wręcz takich zjawisk jak temperatura, smak, zapach, piękno i brzydota wręcz szpetność. Co pana w tym zaskakuje, fascynuje, co prowokuje.
Natura mnie wzrusza i nawet brzydota ( a może zwłaszcza brzydota) staje się godną uwagi i zanotowania. Kiedyś malowałem wiszącą bieliznę na balustradzie starego drewnianego domu, siedząc obok śmierdzącego wychodka; – smród mi nie przeszkadzał a nawet w jakiś sposób mobilizował, prowokował szybkie decyzje .
Osiągnął pan już bardzo wiele. Można powiedzieć, iż jest pan artystą spełnionym. Jak zatem widzi pan siebie w najbliższej przyszłości jako malarza – akwarelistę .
Myślę, że wszystko przede mną, teraz przecież „już wiem jak mam malować”, – każdego roku na wiosnę budzą się we mnie instynkty myśliwego i poszukiwacza wzruszeń. Ale gdyby ktoś zapytał mnie jak należy to robić, jaka powinna być ta akwarela, to chyba nie potrafiłbym odpowiedzieć, bo naprawdę sam nie wiem… Rozmawiał z artystą
Zygmunt K. Jagodziński