Marzy Ci się przeprowadzka do Hiszpanii, ale nie wiesz, od czego zacząć i boisz się ryzyka? A może masz trochę dodatkowej gotówki i chcesz ją zainwestować w apartament położony w słonecznym kraju? Firma Polacy dla Polaków w Hiszpanii świadczy kompleksowe usługi dla wszystkich tych, którzy chcą związać swoje życie z krajem położonym na Półwyspie Iberyjskim. O szczegółach rozmawiamy z Łukaszem Jakubowskim, właścicielem przedsiębiorstwa.
Monika Łaguna: Dlaczego Hiszpania? Jak to się stało, że zdecydował się pan właśnie na ten kraj?
Łukasz Jakubowski: To była spontaniczna decyzja. Pomysł rzuciła moja narzeczona Ola. Była już zmęczona brakiem słońca, sytuacją w kraju i chciała jakiejś zmiany w naszym życiu. I pewnego dnia zapytała mnie „A może wyprowadźmy się za granicę?”. Na początku podszedłem do tego sceptycznie, ale nie ustępowała. W Polsce nie było nam źle, ale czego nie robi się dla drugiej połowy? Pomysł pojawił się pięć lat temu i po półtora miesiąca stanęliśmy na lotnisku w Madrycie z nastolatką u boku i rocznym dzieckiem na rękach. Majątek z Polski spieniężyliśmy, a najważniejsze rzeczy jechały już za nami tirem do Hiszpanii. I tak zaczęła się nasza przygoda w tym wspaniałym kraju.
MŁ: Podobno początki nie były łatwe?
ŁJ: Niestety zaufaliśmy nieodpowiednim ludziom. Błędem, jaki popełniliśmy, było szukanie na forach internetowych pomocy przy załatwianiu mieszkania, szkoły córce czy dokumentacji dla całej rodziny. Po przyjeździe okazało się to zupełnie inne, niż miało być. Mieszkanie w fatalnym stanie. Pomoc zerowa. Byliśmy zdani na siebie. Nauczeni doświadczeniem wiemy, że każdy, kto decyduje się na tak poważny krok, jakim jest przeprowadzka do obcego kraju – powinien mieć na miejscu zaufaną osobę albo skorzystać ze sprawdzonej firmy, która oferuje konkretną pomoc.
Polacy dla Polaków w Hiszpanii
MŁ: Czyli tak narodził się pomysł założenia firmy Polacy dla Polaków w Hiszpanii?
ŁJ: Dokładnie tak. Impulsem były nasze przejścia po przyjeździe. Na szczęście szybko wziąłem sprawy w swoje ręce i już po miesiącu byliśmy na wybrzeżu Costa Blanca. Tutaj pomogła mi wspaniała osoba Ania wraz ze swym narzeczonym Sergiem, którym dziękuję do dziś. Ale zanim wyszliśmy na prostą, spotkało nas tutaj wiele nieprzyjemnych sytuacji. Przykłady? Pewnego dnia okazało się, że ochroniarz budynku wynajął nam mieszkanie <śmiech>. Po pięciu miesiącach zapukał do nas właściciel z pretensjami, że nie płacimy czynszu. Po następnych trzech zapukał bank i dał nam 48 godzin na wyprowadzkę, bo mieszkanie zostało przejęte z powodu braku spłaty kredytu. Tragedia. Dokumentacją urzędową zająłem się sam, choć nie było to łatwe. Chodziłem po urzędach, szkołach, dosłownie na migi rozmawiałem z urzędnikami. Ostatecznie udało się, ale z pomocą profesjonalisty byłoby trzy razy szybciej i taniej. Pewnego dnia po jednej z tych przykrych sytuacji usiadłem i stworzyłem fanpage na facebooku „Polacy dla Polaków w Hiszpanii”, który miał na celu pomagać osobom przy przeprowadzkach. Następnego ranka skrzynka odbiorcza była zapełniona wiadomościami. Byłem w szoku. Od razu wzięliśmy się za pracę. Znaleźliśmy zespół doradców i tak się zaczęło.
MŁ: Jakie usługi świadczy państwa firma?
ŁJ: Na początku oferowaliśmy jedynie pomoc przy przeprowadzkach. Później zajęliśmy się też zarządzaniem apartamentami turystycznymi. Nawiązaliśmy współpracę z kilkoma właścicielami prywatnych apartamentów. Prowadziliśmy kompleksową opiekę nad apartamentami – od pomocy w wynajmie po serwis w trakcie pobytu dla gości oraz serwis po pobycie gości. Po pewnym czasie, gdy ewolucja tego działu szła bardzo szybko i coraz więcej właścicieli było zadowolonych z naszych usług, a niektórzy z nich dostrzegli podniesienie rentowności swojego apartamentu oraz standardu usług, pytali nas, czy nie moglibyśmy znaleźć im kolejnej nieruchomości do kupna i zadbać o jej obsługę. I tak znów zebraliśmy zespół do sprzedaży nieruchomości i otworzyliśmy dział „Sprzedaż i zarządzanie nieruchomościami”.
MŁ: Dlaczego warto inwestować w nieruchomości w Hiszpanii?
ŁJ: To czysty zysk. Ceny nieruchomości stale rosną. Potencjalny inwestor w dobrze dobranej i zarządzanej posiadłości pod wynajem turystyczny może uzyskać dochód na poziomie 7%. Tego nie da żadna lokata w banku. Rynek kwitnie i to bardzo.
MŁ: Mówi pan 7%, ale czy to gwarancja, że będzie tyle od pierwszego roku zakupu?
ŁJ: Oczywiście nigdy nie ma gwarancji.
Jest to prawdopodobny zysk potwierdzony wynikami z poprzednich lat. Nigdy nie mówimy naszym potencjalnym inwestorom, że od razu uzyskają 7%, albo że mieszkanie będzie wynajęte przez cały rok – bo to totalna bzdura. Zakupiona nieruchomość jest jak nowa firma, którą otwieramy. Musi minąć pewien czas na rozruch. Dobrze prowadzona i zarządzana potrzebuje do trzech lat, aby dojść do tego wyniku. Pierwszy rok jest rokiem rozruchowym i tutaj zazwyczaj jest to 3–4%, ponieważ apartament nie ma opinii i poleceń na portalach wakacyjnych. A to sprawia, że jest rzadziej wybierany przez potencjalnych gości. W drugim roku zaczynają się opinie i polecenia. Rentowność apartamentu wzrasta do 4–5% tak, aby w trzecim roku generować zysk 6–7% rocznej stopy zwrotu od ceny całkowitego zakupu nieruchomości.
MŁ: Skąd pewność, że nieruchomość dojdzie do tego pułapu?
ŁJ: Dla naszych inwestorów przygotowujemy raport dotyczący rentowności na dane nieruchomości. Opiera się on na wynikach podobnych apartamentów z poprzednich lat. Nieruchomości te spełniają podobne warunki wynajmu jak te aktualne z wynikami już potwierdzonymi, tj. odległość od morza, sama lokalizacja, basen, standard i wielkość apartamentu itd. Na ich podstawie możemy pokazać rentowność, jaką przewidujemy na daną propozycję zakupu. Inwestor także może dostać wgląd w kalendarze wynajmu tych nieruchomości. Sprawdzić, czy nasza analiza się zgadza. Przyjeżdżając do nas na prezentacje ofert do zakupu, nie pokazujemy 40 czy 50 nieruchomości w siedem dni, jak to praktykuje konkurencja. Nie o to w tym chodzi. Każda nieruchomość przechodzi dokładną analizę doradców i osób zarządzających działem turystycznym, czyli wynajmem. Jest analizowana pod względem przyszłego wynajmu, cen, czynników do wyboru przez potencjalnego gościa. Dopiero po takiej analizie specjalista ds. sprzedaży może zaoferować ją inwestorowi i będzie to może najwięcej 10 nieruchomości. Więcej nieruchomości pokazujemy wtedy, gdy klient chce je kupić na użytek własny. Sprzedając nieruchomość i zobowiązując się nią zarządzać, łączymy się we wspólnym biznesie z inwestorem. Jeżeli ja potem nie wynajmę, to nie zarabiam i on nie zarabia. Jeżeli wynajmę, to zarabiamy wspólnie. Nie pobieramy jakichś abstrakcyjnych kosztów rocznych np. za opiekę, przechowywanie kluczy czy comiesięczne wietrzenie apartamentu <śmiech>.
Liczy się wynik sprzedażowy – wynajmu.
MŁ: Powiedział pan, że właściciel nie powinien się niczym martwić? Czyli jego udział kończy się na wyłożeniu gotówki, a potem tylko czerpie zyski?
ŁJ: Nie do końca tak jest. Takie myślenie to wielki błąd. Od samego początku naszej wspólnej drogi tłumaczymy, że przygotowanie nieruchomości pod wynajem według wytycznych to bardzo ważna rzecz. Standard, wyposażenie, a także w dalszym procesie wynajmu reagowanie na potrzeby rynku. Wynajem wiąże się także z usterkami, zużywaniem się nieruchomości przez sam fakt jej wynajmu. Tak się po prostu dzieje. Ale to wszystko jest wliczone w koszty utrzymania, nie w zysk. A zazwyczaj spotykamy się z tym, że właściciel apartamentu ani nie przygotuje go należycie, ani potem nie reaguje na ewentualne potrzeby zmian. Częste, ale i błędne wśród właścicieli jest myślenie „Po co wydawać pieniądze? Wynajmie się i tak”. Niestety, porównując te apartamenty, jakimi dysponujemy, a których właściciele reagują na bieżąco, z tymi, których właściciele na wiele skąpią, to różnica w wynikach jest widoczna gołym okiem. Aby osiągnąć wspólny sukces, obie strony muszą włożyć w to pracę i zainwestować pieniądze. I wtedy wszystko się kręci jak powinno.
MŁ: Na czym polega świadczona przez państwa usługa posprzedażowa?
ŁJ: To najważniejszy punkt inwestycji.
U nas obsługa posprzedażowa to priorytet i ciągłe podwyższanie standardu. W naszych usługach to szereg procedur, zasad, szkoleń. U nas nie ma tzw. „klucznika” otwierającego drzwi gościom. To są przeszkoleni rezydenci, którzy witają gości, opowiadają o okolicy i apartamencie, opiekują się i interesują gościem podczas pobytu. Oferujemy też specjalne pakiety powitalne czy odpowiednie przygotowywanie łóżek przez ekipy sprzątające. Przywiązujemy ogromną wagę do standardów czystości. To bardzo ważne w relacjach z gośćmi – aby wracali do nas. Dla właścicieli apartamentów szukamy ciągle nowych rozwiązań. Tak, jak w tym roku wprowadziliśmy ofertę montażu zamków elektronicznych na karty.
MŁ: Za ile trzeba kupić nieruchomość, aby osiągnęła dobre wyniki?
ŁJ: Dobre wyniki osiągają nieruchomości od 100 do 150 tys. euro, ale to rynek przeważnie wtórny. Najlepsze wyniki osiągają nieruchomości o wartości 150-200 tys. euro z rynku pierwotnego. Nowe i lubiane przez gości. Skończyły się czasy i to niedawno, kiedy goście wybierali styl „hiszpański” nieruchomości. Teraz jest bardziej czas na modernizm. Nowe, ładnie wykończone w nowoczesnym stylu.
MŁ: Zajmują się państwo jedynie sprzedażą nieruchomości pod wynajem?
ŁJ: Oczywiście, że nie. Sprzedajemy też wiele nieruchomości do użytku własnego. Nie każdy chce wynajmować swój apartament. Wiele osób po prostu kupuje nieruchomość wakacyjną dla siebie bądź rodziny. Mamy w ofercie nieruchomości od 70 tysięcy euro do kilku milionów. Często są to ekskluzywne wille spełniające oczekiwania najbardziej wymagających klientów.
MŁ: Wiem, też, że otworzyliście państwo w tym roku portal rezerwacyjny, z którym wiążecie duże plany.
ŁJ: Tak, to portal Holiday Trip Spain. Chcemy zrobić duży portal ofert wynajmu w całej Hiszpanii i na jej wyspach. Dopiero zaczęliśmy, portal został napisany i wstępnie wdrożony. Posiada system rezerwacji online. Codziennie nasi programiści dopisują różne opcje i myślę, że za sześć miesięcy będziemy mieli już ostatecznie to, co jest w planach. Portal oczywiście już działa i można składać rezerwacje. Nie zamykamy się tutaj tylko na oferty apartamentów prywatnych. Także chcemy pozyskać hotele tak jak duże i znane portale rezerwacyjne, z którymi już współpracujemy. Na naszym portalu można zobaczyć, z kim i w jakim zakresie odbywa się nasza relacja handlowa. Właśnie nawiązaliśmy współpracę z dużą firmą wypożyczająca samochody i w najbliższym czasie będzie instalowany system rezerwacji na portalu właśnie tej firmy. Gość będzie mógł wejść i zarezerwować auto z odbiorem na lotnisku. Do tego prowadzimy rozmowy z liniami lotniczymi w sprawie systemów rezerwacyjnych. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku.
MŁ: Jak udaje się państwu połączyć tyle aktywności?
ŁJ: Pracujemy od rana do wieczora nad wspólnym sukcesem. Mam wspaniały i zaangażowany zespół, który wierzy w firmę i nasze plany. Całego działu turystycznego pilnuje moja narzeczona Ola. Twarda ręka szefowej wiele razy przydała się w rozwiązywaniu problemów <śmiech>, bo ja czasami jestem za miękki. Ona pilnuje procesów rezerwacyjnych i systemowych, a nasz wspólnik Dominik pilnuje serwisu terenowego w apartamentach. Gdy proces doboru nieruchomości łączy się z procedurą analizy działu turystycznego, to widać, że nawet jadący na prezentację doradca wierzy w ten produkt. Wie, że nie wciska komuś bajek. A to bardzo ważne. Zauważają to także klienci, którzy często po prezentacjach mówią mi: „Czuliśmy, że wasz doradca jest przekonany do nieruchomości, które nam pokazywał, w odróżnieniu od innych agentów”. I to są najlepsze słowa, jakie może usłyszeć szef firmy od klienta. Serce się raduje.
MŁ: Jakie są państwa plany rozwoju?
ŁJ: W lutym 2020 otwieramy oddział w Warszawie. Wstępny plan na 2021 to oddział franczyzowy w Maladze i okolicach Barcelony. Jesteśmy w trakcie pisania projektu franczyzowego z dużą i znaną firmą projektującą dla najlepszych firm. Myślę, że do końca roku będzie już gotowa dokumentacja, zasady i procedury.
Czy coś więcej? W mojej głowie jest jeden wielki kalejdoskop – dzisiaj nie ma, jutro jest <śmiech>.