Geniusz rytu, heroiczny sztycharz, artysta kompletny – Czesław Słania.
Tegoroczna 100. rocznica urodzin wielkiego polskiego artysty Czesława Słani, jednocześnie mieszkańca Królestwa Szwecji i obywatela świata, skłania autora do przypomnienia w kilku zdaniach jego zawodowego życia, trudnych początków i rozwoju kariery, lecz w nieco innym ujęciu. Z biegiem lat i rosnącej sławy wielkiego mistrza małej grafiki (znaczkowej) – Czesława Słani, poczęła rodzić się literatura tycząca dokonań Artysty. Autor ufa, że w ten wspomnieniowy nurt zostanie wpisany także poniższy esej.
Czesław Słania1 – w wieku dojrzałym (tak Go pamiętam) był osobą nierzucającą się w oczy, o sylwetce niepozornej, raczej drobnej. Niewysokiego wzrostu, o interesującej aparycji i wypisanej na twarzy inteligencji. Jego delikatne dłonie przypominały zmęczone ręce dobrego skrzypka niźli sztycharza, z drugiej zaś strony „mocarz” duchem. W pewnych sytuacjach stawał się elegancki i ujmujący, choć na co dzień nie dbał specjalnie o siebie. Przy tym cechowała go niespotykana skromność i ascetyczny tryb życia2.
Jego sztokholmskie mieszkanie prezentowało się niezamożnie. Niczym nie przypominało lokum wielkiego artysty (brak np. antyków, malarstwa…). Niewiele mebli (współczesnych) – w śród nich biurko miejsce pracy artysty, na ścianach kilka oprawionych własnych sztychów3. Nieopodal stanowiska do rytowania stała aparatura do odtwarzania ulubionej muzyki (kolumny głośnikowe, wzmacniacz), radio oraz wiele płyt i „tasiemek” magnetofonowych.
W tym pokoju „pracowni” bez trudu znaleźć można było sporo albumów poświęconych przyrodzie, która była mu bardzo bliska i innych – z dziełami sztuki, portretami malarskim. Nadto mnóstwo papierów, kopert z korespondencją, folderów – wszystko zalegało półki w nieładzie. Taki artystyczny nieporządek. Kuchnia skromna, która początkowo spełniała także rolę podręcznego warsztatu Artysty. W oszklonej gablotce z półkami znalazły swoje miejsce medale i odznaczenia w pewnym porządku poukładane, jak trofea sportowe – dużo tego4.
Nierzadko nawiedzała go niefrasobliwość – np. nie wiedział, gdzie zostawił swoje auto lub zapominał, co miał kupić, albo w jakim mieście się znajduje – czasami wydawał się być zagubiony. Nadwrażliwy – czuły na słowa, skory do żartów, chętny pomagać potrzebującym. Odznaczał się przy tym niemałym talentem muzycznym5. Odnieść można wrażenie, że ten rys sylwetki wyczerpuje charakterystykę postaci, otóż nic błędniejszego. Uzupełnijmy zatem powyższe opisanie Artysty i jego najbliższego otoczenia, bowiem postać ta jest bardziej skomplikowana, niż się zrazu wydawało. Obdarzony był bogactwem nadzwyczajnych zdolności, którym towarzyszył perfekcjonizm poparty niespotykaną pracowitością i nieograniczoną energią twórczą. Dysponował wyjątkowo podzielną uwagą – nie przerywając pracy, potrafił prowadzić rozmowę, nawet żartować, jednocześnie z zainteresowaniem słuchać muzyki. Jakby tego było mało, miał fenomenalną pamięć wzrokową i niezwykłą koordynacją ruchową, tzn. że jego oko z ręką stanowiły doskonały aparat motoryczny.
Potrafił pracować6 w każdych warunkach7 i o każdej porze8. Miejsca nie wybierał, gdzie los go rzucił, tam podejmował pracę. Sumienność i terminowość cenił nad miarę. Potrzebował do rytowania biurka bądź stołu, wystarczał mu również parapet lub deska do prasowania oparta z obu stron na stercie książek, zdarzało się, że i pomocny mu był rozkładany mały stolik turystyczny czy niespodziewanie w szczególnych przypadkach niewielki stoliczek w samolocie. Do tego potrzebne mu było do siedzenia jakiekolwiek krzesło, fotel, taboret kuchenny lub ławka, nie gardził również lekkim rozkładanym krzesełkiem turystycznym. Ważną też rolę w jego działalności odgrywała stara sfatygowana teczka skórzana, która służyła mu do przenoszenia narzędzi pracy: rylca – czasami dwóch, lupki, skrobaka i płytki. Jednocześnie pełniła rolę biura, z niezbędnymi papierami do odbitek, dokumentami. Wyglądał z nią, jak z dawnej epoki zubożały buchalter chylącej się ku upadkowi firmy. Po latach tę sfatygowaną nadmiernym używaniem teczkę z żalem zastąpił nową – elegancką.
W swojej pracy nieustanie dążył do podejmowania coraz trudniejszych wyzwań, a swój zawód nade wszystko darzył wielką miłością, a który stanowił dlań spośród wielu swoich pasji najważniejszą. Jednocześnie był jakby współczesnym „galernikiem” przykutym łańcuchem do burty swojej galery, inaczej mówiąc do pracy, z którą związał się niemal do końca swoich dni. Uzdolniony sportowo. Grał w tenisa, ping‑ponga, krykieta, skakał w dal. Poza tym był oddanym fanem boksu. Tak pokrótce można scharakteryzować cechy osobowościowe geniusza rytu, heroicznego sztycharza Czesława Słani9, których to przymiotów próżno by szukać u innych współczesnych mu rytowników. Dodajmy, że przy wszystkich swoich zaletach dużo wymagał od siebie, jednocześnie miał przy tym krytyczny stosunek do tego, co robił. Nie kochał tanich komplementów.
W nowej rzeczywistości – za „wielką wodą” – by móc bez reszty poświęcić się pracy i sprostać rozlicznym wyzwaniom, nie miał innego wyjścia, jak po dwóch latach od swojego wyjazdu rozstać się ze swoją ukochaną żoną Jadwigą10 de domo Przygodzką pozostałą w Polsce. Do tego również wszystkie inne potrzeby i fascynacje złożył na ołtarzu sztuki. Artysta po wymuszonej rozłące postanowił resztę życia spędzić w samotności (nie licząc drobnych zwierząt, które w późniejszym wieku przygarnął do siebie11). Zamykając tę wypowiedź, przypomnijmy, że Artysta w okresie swojej misji zawodowej za swoje imponujące dokonania został nagrodzony licznymi tytułami i najwyższej rangi odznaczeniami szwedzkimi, państw obcych i krajowymi12.
*
Po wyjeździe do Szwecji, chociaż nie była tym krajem, w którym Artysta zamierzał osiąść na stałe, dzięki swojej niespotykanej pracowitości popartej wyjątkowym talentem oraz nadzwyczajnej sprawności technicznej, w niedługim czasie osiągnął wysoki poziom artystyczny. Stał się czołową postacią wśród rytowników skandynawskich. Odniesione zaś sukcesy zawodowe otworzyły przed nim wrota do międzynarodowej kariery. Niespodziewanie też dość szybko został liderem (europejskiego formatu) miniaturowej sztuki stalorytniczej – znaczków pocztowych. Doskonale sprawdził się, rytując przednie strony banknotów (głównie portrety) dla wielu emitentów innych krajów.
Od początku swojej kariery równolegle do prac stalorytniczych z powodzeniem angażował się również w projektowanie znaczków pocztowych, winiet i rozmaitych innych wytworów. Był doskonałym portrecistą‑miniaturzystą, nie unikał też większych form graficznych, stosując róże techniki od ołówka po malarskie (np. używał farbek wodnych), jak: akwarele, gwasz, akryl.
Rocznica ta jest także pewnym asumptem pozwalającym autorowi na podjęcie próby opisania jego dzieł na tle „podobnych”, acz w innym wykonaniu. Trudno za tym choćby w szczątkowej formie nie odnieść się do sztuki Czesława Słani tym bardziej, że nie powstaną już, niestety, kolejne dzieła tego Artysty.
U Słani proces rytowania zwykle poprzedzało doskonałe przygotowanie rysunkowe każdego dzieła (studium rysunkowe) będącego jednocześnie syntezą projektu (głównie dotyczyło portretów), stanowiło fundament jego prac sztycharskich, a sztychowanie dzieła było niezwykle szybkie. Zauważyć warto, iż każde takie ołówkowe opracowanie portretu samo w sobie było i jest dziełem sztuki. Interesujące jest natomiast to, że w rysunkach portretowych (studyjnych) przeznaczonych do opracowania rytów znaczków pocztowych, czy też banknotów i to niezależnie od ich jakości, dokładnie oddany został charakter poszczególnych postaci, co więcej, nie pozostawiają cienia wątpliwości co do ich podobieństwa z oryginałami.
Równie godne uwagi i podziwu jest znakomite osadzenie oczu sportretowanych osób. To zadanie – podkreślić należy – o znacznym stopniu trudności dla każdego portrecisty. W owych portretach studyjnych Artysty mimo zauważalnych niekiedy pewnych pozornych niedoskonałości, jest coś niezwykłego nieuchwytnego. Coś co podkreśla i wskazuje na jego lekką, niezwykle sprawną i niemalże nieomylną rękę. Należy ubolewać, że Słania pewną część swoich rysunków po wykorzystaniu zniszczył. To wielka szkoda, bowiem dla niejednego początkującego sztycharza mogłyby stanowić (po ich zebraniu i odpowiednim opracowaniu) dobrą szkołę rysunku portretowego (studyjnego) wykorzystywanego jako podkład pod przyszłe sztychy.
Portret dla każdego artysty grafika i malarza, tym bardziej dla rytownika, stanowi „sól ziemi”, jest najwyższej próby wyzwaniem, sprawdzianem, szczególnie trudnym egzaminem. W niemal każdego rodzaju grafice zaistniałe przypadkowo błędy można usunąć, coś poprawić – „wygumkować”. W sztychu niestety takiej możliwości nie ma. Pracę należy rozpocząć od nowa. Dlatego portret rytowany nie wybacza choćby najmniejszego błędu. Stąd też wiele konterfektów postaci znanych z innych przedstawień (np. malarskich, rysunkowych itp.) często nie oddaje ich właściwego podobieństwa porównywanego z pierwowzorem. Jest to wynik niedoskonałości rytownika, braku u niego odpowiedniego przygotowania, a najczęściej predyspozycji. Przykładów takich nieudacznych prac jest aż nadto.
Inaczej jest z portretami powstałymi pod rylcem Cz. Słani. Odwołując się do słów samego mistrza, nie raz wyrażał na ten temat taki oto pogląd:
…patrząc na otaczający mnie świat, widzę go w kreskach i punktach… podkreślał przy tym …że jeszcze wyraźniej widzę w ten sposób ludzi, a szczególni ich twarze…
Pośród wielu pięknie sztychowanych przez Słanię portretów jako najcelniejszy (wykonany w formie stalorytu) – zdaniem autora – powstał z okazji 95 urodzin matki Artysty. W portrecie tym – najwyższej klasy majstersztyku, odzwierciedliła się cała dusza Mistrza, jego doświadczenie artystyczne, talent i siła. Na sportretowanym obliczu rodzicielki całe jej życie odcisnęło swe piętno, oraz znamię nieubłaganie upływającego czasu. Można z niego odczytać rozliczne troski i chwile radości, jakie towarzyszyły jej w ciągu długiego żywota. To doprawdy fascynujący portret.
Skóra pokrywająca twarz matki zasuszona, pomarszczona i poorana bruzdami, o lekkim woskowym zabarwieniu, z widocznymi gdzieniegdzie wyrastającymi białymi włoskami na brodzie i plamkami starczymi. Jest przy tym ciepła, w jednym miejscu cienka jak pergamin, w innym grubsza, pod którą płynie żywa krew. Oczy zmęczone, choć błyszczące zarazem, patrzące przenikliwie, jednocześnie łagodne. Włosy siwe, cienkie, starannie uczesane. Pod zwiotczałą szyją, bluzka ozdobiona białą koronką (gipiurą) spięta broszą w kształcie litery „K” (od nazwiska wnuczki – Kusiny).
Podobnej jakości, jak portret matki Artysty, jest autoportret samego Artysty.
To jeden z przykładów niezwykłych zdolności Artysty, które najwyraźniej ujawniały się w portretach. Stąd też nie bez powodu i nie przypadkiem uznano Czesława Słanię za jednego z najznakomitszych rytowników portrecistów.
Prace Artysty wyróżnia jeszcze coś – niezwykły dar nasycania sztychów światłem, dzięki czemu są bardzo jasne, niemal transparentne, wręcz wydają się być eteryczne. Podziwiać należy też różnorodność jego „ciętej” kreski, jej rozmaitość układów i towarzyszących punktów, gradację natężeń, głębokość oraz zmienność. Owe cechy powodują, że mimo jednolitego stylu prace Słani nie nużą, co więcej – każda kolejna wzbudza naszą ciekawość i uznanie.
Umiejętne wykorzystywanie czerni i bieli, jako waloru podstawowego, u obserwatora wywołuje pewne zamierzone emocje. Wzbogacał też, sobie tylko znanym sposobem, samą formę sztychu przez ożywienie tej czerni i bieli, posługując się przecież w swoich pracach tylko rylcem. Różnorodność kresek i punktów działała na sztych żywo i efektownie. Jednym słowem używał rylca jak pędzla. Jego sztychy przypominają dobre akademickie malarstwo. W wielu przypadkach niestety musiał podporządkować ryty poddrukom kolorowym (offsetowym z widocznym niestety rastrem), które z racji czystej komercji częstokroć towarzyszyły jego sztuce. Dodajmy, iż Słania był tym poddrukom przeciwny.
Przy ocenie takich znaczków z poddrukami warto wszakże pamiętać, że nie zawsze z tego połączenia uzyskiwano i uzyskuje się dobry rezultat końcowy, bowiem przy gęsto położonych kreskach przestrzeń między nimi dodatkowo wypełnia farba, która na ogół „zaciemnia” sztychowany obraz. To zaś sprawia, że misternie rytowany znaczek postrzegany jest często jako mniej wartościowy pod względem artystycznym. Stąd też i ocena wysiłku rytownika włożonego w dzieło nie zawsze może być i jest sprawiedliwa.
W sztychach Słani, pozbawionych zbędnego koloru, dominuje wyraźnie gra plam, jeden ze środków wyrazu, jaki Artysta chętnie stosował, a które utkane z subtelnych szarości, olśniewających bieli, wzbogacone nasilonym światłem kontrastują z wyraźną głębią obszarów najciemniejszych. Dzięki bardzo zaawansowanej technice rytu i niezwykłej umiejętności sterowania owymi plamami, Słania kieruje spojrzenie odbiorcy ku najważniejszym punktom kompozycji. Równie interesująco prezentują się odbitki sztycharskie o innych zabarwieniach, np. brunatnych czy granatowych, lecz bez poddruku.
Realizując projekty obce, Słania zdany był niejako na wymogi ich autorów, dlatego też jego ryty powstały w różnorakich barwach. Widzimy więc obok siebie, w nie zawsze zgodnej symbiozie, ryt i kolor, np. czerwony, kiedy indziej zielony, czasem niebieski…
Wśród ogromu jego prac zdarzają się i takie, które nie są wolne od błędów merytorycznych. To one właśnie świadczą o permanentnym stanie pośpiechu, w jakim tworzył Słania, pracując niekiedy nad kilkoma sztychami równocześnie, są także wynikiem pewnego zmęczenia tematem, czy choćby świadectwem złego samopoczucia, które, przypomnijmy, niezmiernie rzadko nawiedzało artystę.
*
Tym cenniejsza dla odbiorcy staje się ta sztuka rytu, która nawiązuje do wypróbowanych, bo najlepszych wzorców historycznych. Do niej bez wątpienia zaliczyć należy twórczość Czesława Słani, bowiem sztuka sztycharska stała się żywiołem w jego codziennym bycie, bez którego nie mógłby żyć. Był artystą o swobodnym, śmiałym, a jednocześnie delikatnym prowadzeniu rylca, z równoczesnym zachowaniem wyrazistości i harmonii kompozycji. Odznaczał się przy tym niezwykłą żywotnością i niezaspokojoną ciekawością twórczą. Jednym słowem skupiał w sobie wiele żywiołów i namiętności.
Tajemna i nieprzenikniona moc czarnej kreski, jako pośredniego środka wyrazu, niejako zmusza ołówek, a w konsekwencji i rylec niejednego sztycharza do pojęcia próby zapanowania nad nią. Wielu rytowników na przestrzeni wieków stanęło do tej nierównej dla przeważającej części z nich konfrontacji. Niestety, większość ostała się na poziomie rzemieślniczym, odtwórczym (o różnym stopniu umiejętności), a tylko nielicznym udało się wyjść z tego zwycięsko. Jednym z nich okazał się być Czesław Słania.
Liczne prace Słani stały się dziełami sztuki, które charakteryzują się wieloma przymiotami. Z jego sztychów emanuje specyficzny nastrój, którego próżno by szukać u innych sztycharzy – rytowników. Szczególnie dobrze uwidacznia się to w jego scenkach rodzajowych, a nade wszystko w portretach. Stąd też autor na swój użytek przypisał Czesławowi Słani kolejny przydomek – „książę” nastroju, klimatu i niepowtarzalnej atmosfery. Dzięki tej swojej wszechstronności Czesław Słania był artystą kompletnym. W każdej z dziedzin wspinał się na najwyższy poziom sztuki.
*
Jego twórczość jest przykładem niedościgłych form piękna i wartości zaklętych w żelazie (w rytowanych płytkach) i dowodem na jego istnienie, pomimo współczesnego wielkoprzemysłowego ciśnienia, jakiemu jesteśmy poddani. Aby lepiej zrozumieć jego dzieła, przypatrzmy się naszej epoce, na tle której powstały. Epoce tak mądrej, tak wielce uczonej, wreszcie tak wynalazczej, a w konsekwencji tak straszliwie brzydkiej. To postęp cywilizacji, mnogość wynalazków, wpływ tegowiecznej kultury spowodowały w sztuce i naszych umysłach wielkie, niczym niepowetowane spustoszenie. Z tej również przyczyny zanika wśród rytowników prawdziwa sztuka rytowania, a staje się tylko namiastką dawnego kunsztu – manualnego rytu i związanego z nim naturalnego piękna tworzenia. Kiedyś Artysta tak się wyraził o swoich pracach:
…w trakcie tworzenia czuję się jak niewiasta w błogosławionym stanie, która nie jest pewna, jaki przyjdzie na świat jej potomek. Kiedy natomiast zdejmuję z płyty pierwszą odbitkę, to tak jakbym zobaczył na własne oczy, jakie to dziecko jest, urodziwe, czy też nie. I to wrażenie od lat towarzyszy mi niezmiennie…
Jedno wszakże jest nie do przecenienia. Oto dana jest nam możliwość obcowania ze sztuką geniusza, niezrównanego w swym kunszcie rytowniczym mistrza, który nie tylko przyciąga nas urodą swoich sztychów, swoim technicznym intelektem, ale i ponadczasowością swoich dzieł. Przyznać należy, iż owoce jego twórczości przepojone niepowtarzalnym smakiem dla miłośników tej sztuki stanowią prawdziwą rajską rozkosz.
Niezmiennie także pozostajemy pod ogromnym wrażeniem liczby wykonanych rytów (wykonał znaczków pocztowych 1070 dla 31 krajów i ONZ13, które odnotowano w Księdze Rekordów Guinnessa, w niej również znalazł się największy znaczek (1000). Znaczek z wizerunkiem sceny Wielkie czyny szwedzkich królów powstałego na podstawie barokowego malowidła Davida Klocknera) rytowany przez Artystę. Najbliższy Cz. Słani rytownik ze swoim dorobkiem 400 znaczków pocztowych był Czech Josef Hercik14.
Podany wynik, co należy jednozgodnie podkreślić, pozostanie nie do osiągnięcia przez pozostałych sztycharzy. W jego dorobku znalazły się też nietypowe znaczki: poza tym największym znalazł się również najdłuższy znaczek świata (Panorama Singapuru 2004).
Kolejnym nie do powtórzenia wynikiem jest wg oceny znawców przedmiotu powielenie dzieł autorstwa Czesława Słani w liczbie około 30 miliardów sztuk znaczków pocztowych. To rekord świata, do jakiego żaden znany artysta w nowożytnym świecie się nie zbliżył.
Owo krótkie wspomnienie jest rodzajem hołdu złożonego Artyście za jego niepowtarzalne dzieła, którymi możemy od lat sycić zmysły i cieszyć wyczulone na piękno nasze oczy.
Zygmunt K. Jagodziński
Przypisy:
(1) – Czesław Słania (ur. 21 października 1921 r.) pracował w kraju niepełne 6 lat do 1956 r. (PWPW – Kraków, Łódź, Warszawa), następnie w roku 1956 w wieku 35 lat wyemigrował do Szwecji, gdzie w 1968 otrzymał obywatelstwo. Tam podjął pierwszą pracę w 1957 r. i kontynuował ją niemal do swojej śmierci. Zmarł w Krakowie, w wieku 84 lat. W swojej drugiej ojczyźnie przeżył bez mała pół wieku.
(2) – Ubierał się nad wyraz skromnie, sam gotował, a jego ulubioną potrawą były flaki i zupa ogonowa, a deser stanowiły ulubione pączki od Bliklego, które od czasu do czasu w dużych ilościach sprowadzał z Warszawy i przechowywał w lodówce, aby wystarczyły mu na dłużej.
(3) – Między sztychami (stalorytami i miedziorytami) na poczesnym miejscu widniał portret jego matki, która niezmiennie nawet po swojej śmierci spoglądała na Słanię i jego sztycharskie poczynania.
(4) – Ten krótki ogląd mieszkania autor po raz pierwszy opisał, traktując go jako uzupełnienie dotychczasowych wypowiedzi dotyczących Słani.
(5) – Czesław Słania posiadał niebywałe zdolności muzyczne. Będąc samoukiem, grał z dużą wprawą na kilku instrumentach: szarpanych (mandolinie) i skrzypcach oraz klawiszowych (pianinie i fortepianie). Wzbudzał swą grą wśród słuchaczy niemałe uznanie i podziw. Dysponował potencjałem na muzyka zawodowego.
(6) – Ten, kto miał możliwość „podglądania” rytownika przy pracy nad rytem znaczka pocztowego czy większej formy graficznej, wie, jakiego skupienia wymagają te czynności i na czym to polega. Obserwując sztycharza podczas procesu twórczego, odnosi się wrażenie, że praca ta, to ciężki wysiłek nie tylko fizyczny, ale i intelektualny. Technika rytu (ręczna, nużąca praca), jakby potwierdza to spostrzeżenie i nie bez racji – dodajmy. Patrząc jednakże na pracę mistrza Słani (autor miał tę możliwość i przyjemność) nad rytem znaczka pocztowego i porównując ją z innymi sztycharzami, nasuwają się zgoła zupełnie inne wnioski.
Artysta czynił to bez wysiłku, podobnie do znakomicie przygotowanych do zawodów łyżwiarzy figurowych, którzy z precyzją i lekkością kreślą na lodzie przeróżne figury; drobne kroczki, linie proste i krzyżujące się, łuki i łuczki. Tak też poczynał sobie wielki mistrz sztychu Czesław Słania, tnąc przeróżne figury na gładkiej jak lód powierzchni stalowej płytki. Obserwując rytującego Słanię, można było odnieść wrażenie, że Artysta urodził się do tej pracy, jakby jego ruchy z tym związane wynikały z biologicznej, naturalnej potrzeby takiej jak oddychanie czy poruszanie się. To także kolejny dowód na to, z jak wielkim talentem mieliśmy do czynienia.
(7) – Czesław Słania, jako normę przyjął dla siebie 10–12 godzinny dzień pracy, choć zdarzało mu się pracować dużo dłużej (z uwzględnieniem czasu na skromny posiłek i kilku godzin snu). Pracował w domu, hotelach, namiotach, domkach kempingowych, nawet w samolocie. Wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję do pracy. Dodajmy, że nie był entuzjastą nowoczesności. Na pytanie, dlaczego nie stosuje w swojej pracy mikroskopu, powiedział: gdyby mi przyszło pracować przy mikroskopie, skończyłby się Słania. Następnie dodał: ja muszę być blisko płytki, muszę ją fizycznie czuć, mikroskop by mnie od niej odrzucił. A poza tym mój cały warsztat mieści się w kieszeni, a co z mikroskopem – ciężki i niewygodny. To dla młodych, niech sobie z nimi pracują, ale nie ja. Wolał własny sposób pracy. Kolejna generacja (po Cz. Słani) adeptów tej profesji jest „wygodna”. Korzysta z mikroskopów i komputerów, oddalając się tym samym od prawdziwej sztuki wymagającej poświęcenia. Co więcej, wymaga komfortowych warunków pracy (7–8 godzinnego dnia pracy), jednocześnie unikając „przemęczenia”. Jakie są owoce ich pracy, wystarczy porównać je z podobnymi Czesława Słani. Ocenę pozostawiamy znawcom.
(8) – Słania zazwyczaj pracował od wczesnego poranka do popołudnia. Robił małą przerwę na odpoczynek i powracał do pracy, którą kontynuował do późnego wieczora, nierzadko także pracował w nocy. Do tego potrzebował tylko dobrego oświetlenia i ciepła – nie gorąca, bo ono utrudniało mu odpowiednie trzymanie rylca w dłoni i jednoocznej lupki. Kiedyś przy okazji prezentacji własnych prac na wystawie, zapytany z troską o stan swoich oczu, odrzekł: używana przeze mnie lupka jest moim trzecim okiem, dlatego nie narzekam na oczy.
(9) – Więcej o Artyście można znaleźć w kilku książkach jemu poświęconych i artykułach, np. Z.K. Jagodziński, Czesław Słania (1921– 2005), Polski grafik. Genialny rytownik. Warszawa 2006, t. I; Z.K. Jagodziński, Czesław Słania (1921–2005), Polski grafik. Genialny rytownik. Warszawa 2008, t. II; Z.K. Jagodziński, Moi trzej wielcy artyści: Czesław Słania, Piotr Naszarkowski, Andrzej Heidrich. Warszawa 2009; Z.K. Jagodziński, Historia Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych S.A. Sztuką Szlachetnego Znaku Wodnego Pisana 1919–2019. Warszawa 2020; Z.K. Jagodziński, „Artystyczna spuścizna geniusza rytu Czesława Słani powraca do kraju” Czesław Słania a sztuka rytowania (Materiały posesyjne), Wrocław 2008; artykuły [w:] „Elity” 2005, 2008, „Życie Wytwórni”, „Poczta Polska” 2006, 2008, „Kolekcjoner dolnośląski” 2004, 2007, „Filatelista” 2021.
(10) – Na podstawie rozwodu 12.12.1958 r.
(11) – W różnych okresach posiadał różne zwierzęta w tym: psa, kota, królika.
(12) – (patrz str. xxxx).
(13) – Do tego należy również dodać niepoliczoną liczbę np. różnych znaczków opłat pocztowych, skarbowych, licencyjnych opłat radiowych, winietek dla firm szwedzkich eksportujących futra, znaczków opłaty za zakłady Totalizatora Sportowego (Polska) oraz winietek z portretami polityków, artystów filmowych i estradowych, sportowców (np. bokserów) itd.
(14) – Josef Hercik (1922–1999) – czeski grafik, rytownik znaczków pocztowych i grawer (pieczątek).
Wśród rozlicznych tytułów i odznaczeń państwowych nadanych
i przyznanych Czesławowi Słani należy wymienić:
• (1972) tytuł Nadwornego Rytownika króla Szwecji nadanym przez Gustawa VI Adolfa,
• (1973) Ridder af Dannenbrogordenen – Order Kapituły Rycerskiej nadany przez królową Danii Margareth II (Małgorzatę II),
• (1984) Medalj 8:e storleken i högblått band – Medal Ósmej Wielkości z Niebieską Wstęgą nadany przez króla Szwecji Karola XVI Gustawa,
• (1984) L’Ordre de Saint Charles – Order św. Karola nadany przez księcia Monako Rainiera III,
• (1991) Srebrny Krzyż Zasługi nadany przez prezydenta RP Lecha Wałęsę,
• (1991) Nagrodę Kulturalną przyznaną przez Emigracyjny
Instytut w Boras w Szwecji,
• (1998) Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej
Polskiej nadany przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego.
• (2000) Order Sanciti Gregorii Magni, Order św. Grzegorza nadany przez papieża Jana Pawła II,
• (2002) Medal Złoty Rowland Hill Outstanding Achievement Award nadany przez Pocztę Brytyjską.
To tylko te najważniejsze, zdaniem autora.
Dla formalności należałoby dodać wiele pomniejszych wyróżnień i nagród takich jak:
• (1953) studia ukończył Summa cum laude z najwyższą pochwałą,
• (1989) Srebrna Odznaka Zasłużony dla Kultury Polskiej,
• (1986) wpis do Księgi Rekordów Guinnessa,
• (1999) Tytuł Polaka Stulecia w Szwecji,
• (2002) Tytuł Polaka Stulecia w Szwecji (po raz drugi),
• (2003) Tytuł Honorowego Członka Europejskiej Akademii
Filatelistyki AEP w Paryżu.
Uzupełnia tę listę sześć znaczków Słani, którym przyznano tytuł najpiękniejszych znaczków świata, a w kraju „trzech koron” w 20 ogłoszonych plebiscytach na najpiękniejsze znaczki Szwedzkie jego prace aż 13‑krotnie wyróżniono krajowym tytułem najpiękniejszych. W jego dorobku znalazły się również drobniejsze wyróżnienia – odznaki i tytuły, do których Artysta nie przywiązywał zbytniej uwagi, choć ich oficjalnie nie ujawniał.