polski rzeźbiarz i malarz. Absolwent Uniwersytetu Sztuk Pięknych Mimara Sinana w Stambule,
a także warszawskiej i wrocławskiej ASP. Jego prace są wystawiane na całym świecie: w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Belgii, Turcji, Finlandii i na Łotwie. Prywatnie niespokojny duch, wieczny marzyciel i niepoprawny opty-mista. Motywem przewodnim w jego pracach, zarówno w rzeźbach jak i w malarstwie olejnym jest człowiek.Monika Dąbkiewicz: Jakie jest życie artysty w Polsce?
Wit Bogusławski: Życie artysty w każdym zakątku świata jest barwne…
Niestety strona finansowa ma duży wpływ na jego działalność i rozwój twórczy, podczas gdy on zazwyczaj chce być wolny i niezależny. Trudno jest utrzymać się ze sztuki, udaje się to jedynie nielicznym <śmiech>. Rynek sztuki w Polsce jest trudny, ale ostatnio pojawia się coraz więcej inwestorów dokonujących zakupów dzieł sztuki na aukcjach, wystawach bądź bezpośrednio od artysty w pracowni. Miejmy nadzieję na dalszy pozytywny rozwój tej sytuacji na rynku dzieł sztuki.
MD: Jak zareagowali Pańscy rodzice kiedy wybrał Pan studia na tureckim ASP? Zamartwiali się?
WB: W czasach PRL-u działalność artystyczna nie należała do lukratywnych, ba, częstokroć artyści byli przecież represjonowani. W związku z tym moi rodzice nie tryskali entuzjazmem, sugerowali inne zajęcia, które będą bezpieczniejsze dla swojego potomka <śmiech>, ale z drugiej strony moje zainteresowania nie zrodziły się i nie objawiły jednego dnia. Rodzice znali moje plany i mój charakter, więc byli przygotowani na kolejny konsekwentny krok.
MD: Studiował Pan również w Polsce, we Wrocławiu. Jaka jest różnica pomiędzy poziomem kształcenia arty-stycznego na polskich uczelniach i na tureckich?
WB: Najbardziej wyraźną różnicą było podejście do przed-miotu kierunkowego. W Turcji bardziej akademickie, czyli kopiowanie wzorów antycznych, odwzorowanie realistycz-ne. W Polsce podążaliśmy bardziej w stronę abstrakcji.
MD: Tworzy Pan dzieła sztuki w trzech dziedzinach: w rzeźbie, w malarstwie i w projektowaniu wnętrz. Co jest Panu najbliższe?
WB: Cała moja twórczość posiada jeden wspólny mianownik – rzeźbę, dlatego występuje ona we wszystkich obszarach mojej twórczości jak i zainteresowań.
MD: Dlaczego człowiek jest najważniejszym motywem Pańskich dzieł?
WB: Motyw człowieka zawsze był mi bliski. Chciałem żeby moje dzieła pokazywały nie tylko ludzkie ciało, ale też to co jest nieuchwytne, czyli jego emocje, uczucia, relacje między ludźmi i inspiracje.
MD: Co zalicza Pan do swoich największych zawodowych sukcesów?
WB: Największe pewnie jeszcze przede mną <śmiech> .
MD: Jakie było Pana najbardziej nietypowe zlecenie?
WB: Było ich kilka, wyjątkowo utkwiła mi w pa-mięci rzeźba przedstawiająca postać kobiety z gło-
wą w kształcie penisa o wysokości dwóch metrów. Zleceniodawcą było Muzeum Erotyki.
MD: Czy zdarza się Panu malować jeszcze dla przyjemności?
WB: To właśnie akt tworzenia jest najprzyjemniejszym, twórczym doznaniem. Choć bywa i tak, że dzieła są zrodzone w bólach. Obecnie pracuję nad cyklem rzeźb, które przedstawiają jedynie kobiece głowy. W każdej z tych kompozycji rzeźbiarskich pojawi się inny znak zodiaku. Zależy mi na tym, żeby były to przypadkowo wybrane kobiety, chcę żeby każda była inna, a w kolekcji pojawiło się 12 możliwie najróżniejszych osobowości.
MD: Podobno każdy artysta, traktuje swoje dzieła jak dzieci. Czy czasem trudno jest Panu rozstać się ze swoimi pociechami?
WB: Większość rodziców wie, że dziecko nie jest ich własnością, że pomagają mu tylko przemierzyć krótki odcinek drogi jego i tylko jego życia. Tak i ja tworząc oczekuję, że wkrótce moje dzieci znajdą się na najlepszej drodze i w najlepszym towarzystwie. Oczywiście wśród moich dzieł są takie, których nie chce sprzedawać, bo wiążą się z moimi osobistymi przeżyciami.
MD: Gdzie w najbliższym czasie będzie można zoba-czyć Pańskie dzieła?
WB: Na pewno w warszawskich galeriach, ale też w Helsinkach i oczywiście w Turcji. Możliwe, że i w innych ciekawych miejscach – jestem plastyczny i gotowy na zderzenia z wszelką życiową materią <śmiech>.
Rozmawiała Monika Dąbkiewicz.