KAREA – Dawna biżuteria – wyróżnia i nobilituje

Możliwość komentowania KAREA – Dawna biżuteria – wyróżnia i nobilituje została wyłączona Biżuteria, New

Kupują ją ludzie z klasą. Na szczególną okazję albo jako lokatę kapitału. Oraz ci, którzy chcą mieć lepszą jakość życia. Dobra biżuteria daje poczucie wyjątkowości, luksusu, elegancji. O jej zaletach opowiedziała nam Beata Paluch, współwłaścicielka salonu z dawną i współczesną ekskluzywną biżuterią Karea Gemstone Space w Warszawie.

KAREA – Do tej galerii nie można wejść od tak, naciskając klamkę. Trzeba zadzwonić przy drzwiach i poczekać na wpuszczenie. Jak do skarbca. Sezamie, otwórz się. W gablotach lśnią białe diamenty, królewskie szafiry, zielone szmaragdy. Złoto, perły i platyna… Kilkaset sztuk unikatowej biżuterii z duszą. Zrobionej przed stu laty i starszej. Gdy ulicami Warszawy jeździły powozy, a kobiety chodziły w gorsetach i długich sukniach. Precjoza przetrwały dwie wojny, mnóstwo historycznych zawirowań i tułaczek. A teraz są dla nas na wyciągnięcie ręki. To wzbudza szacunek i działa na wyobraźnię. Po galerii chodzi się, jak po muzeum, ale w odróżnieniu od niego można przymierzyć każdy przedmiot – pierścionki, naszyjniki, bransoletki. Beata Paluch, współwłaścicielka salonu, zachęca do tego i opowiada o zgromadzonych cackach. W ten sposób zaraża klientów miłością do pięknej biżuterii. Gdy widzi, że klientowi zabłysło oko, już wie, że wróci. I nigdy więcej nie kupi masowej biżuterii w sieciowym sklepie.

Co takiego wyjątkowego jest w tej biżuterii?

■ To przedmioty robione ręcznie, w jednym egzemplarzu. Niepowtarzalne wzory, staranne wykonane detale, delikatna oprawa kamieni. Kiedyś jeden pierścionek wykonywało się tygodniami. Teraz odlewa się maszynowo. Różnicę widać gołym okiem.

Każdy widzi, czy tylko specjaliści?

■ Jeśli ktoś zetknął się z dawną biżuterię, zobaczy różnicę. Wystarczy, że się pochyli. Ale oczywiście specjalista zauważy jeszcze więcej – dawna biżuteria jest dla mnie tak unikatowa, jak odcisk palca. Czasem u kogoś przypadkowo spotkanego poznaję pierścionek sprzedany przed laty. Nie pamiętam twarzy, ale biżuterię tak. Jest jedyna w swoim rodzaju.

Co najlepiej się teraz sprzedaje?

■ Zawsze zaręczynowy pierścionek z diamentem. I eternity ring, czyli obrączki rocznicowe kameryzowane diamentami umiejscowionymi jeden obok drugiego. Poza diamentami wielkim powodzeniem cieszą się błękitne transparentne akwamaryny i niezmiennie od kilkunastu lat biżuteria art déco, ponieważ jest prosta, klasyczna, geometryczna. Kamienie są w niej zestawiane kontrastowo: czarny z białym, czerwonym, niebieskim czy czarnym. Pasuje do wszystkiego. Trudniejsza do noszenia jest biżuteria edwardiańska, z sercami, kwiatowymi girlandami i kokardkami oraz secesja, która ma delikatną falującą linię, często dekorowana stylizowanymi motywami kwiatów, owadów czy kobiet o znaczeniu symbolicznym. Rzadziej się sprzedaje też efektowna, złota bransoletka, naszyjnik czy brosza biedermeier. Ze względów praktycznych, nie nosi się tak dużej ilości złota. Dzisiaj nawet do opery nie zakładamy już takich dodatków. Wymagające są też brosze. Ale znam takie artystyczne dusze, które potrafią je nosić i robią to z wielką gracją. Nie tylko artystka, ale także bizneswoman, może założyć broszę do białej koszuli, jeansów i sportowych butów. Słabiej sprzedają się bardzo stare muzealne egzemplarze biżuterii, np. dziewiętnastowieczny grzebień czy szpila do upinania włosów, ale te właśnie egzemplarze mogą być nie lada gratką dla kolekcjonerów.

Czy dawna biżuteria to dobra lokata kapitału?

■ Tak, nie traci wartości jak na przykład samochody. Przeciwnie, choć ją używamy, jej cena ciągle wzrasta. Oczywiście w długiej perspektywie. Co ważne, wartościowa biżuteria jest majątkiem niezależnie od tego, co się dzieje na rynku lub w polityce. Dobrą inwestycją są też kamienie szlachetne. Diamenty cały czas idą w górę. W latach 2005- 2019 drożały średnio o ponad 25 procent rocznie. Najwięcej wzrosła wartość różowych – przez ostatnie 20 lat ponad 500 procent. Cena szafirów w ciągu ostatnich 10 lat poszła w górę o 38 procent, a szmaragdów aż o 131 procent w latach 2013-2017.

Na co zwracać uwagę przy zakupie antykwarycznej biżuterii: na metal, wykonanie, kamień?

■ Oczywiście wielkość, szlif, barwa i czystość kamienia ma duże znaczenie. Ale też wyjątkowa oprawa. Powinna być jak najbardziej delikatna i ażurowa, aby przepuszczała światło i wydobywała blask kamienia. Jednak są też przepiękne egzemplarze biżuterii zrobione z samego złota, bez kamieni, albo dekorowane tylko emalią. Przede wszystkim biżuteria powinna odpowiadać naszym kryteriom piękna i zaspokajać nasze potrzeby estetyczne. Kupując taką biżuterię, należy szukać cech charakterystycznych dla danej epoki: biedermeier to masywne, mięsiste, ale lekkie formy, dekorowane ciemną emalią lub intensywnymi w kolorze kamieniami. Płynne linie, ornamenty i asymetria zachwycają w dziełach secesyjnych projektantów, koronkowe ażury w biżuterii edwardiańskiej a proste, geometryczne wzory w biżuterii w stylu art déco. Wartość wyrobu zawsze podnosi renoma autorów reprezentujących dany styl. Podwyższa ją też stare, oryginale opakowanie. Najważniejsze jednak przy wyborze biżuterii jest to, by dobrze się w niej czuć, by do nas przemawiała. Trzeba ją dopasować do urody, charakteru osoby. Jeśli przychodzi do galerii ktoś, kto ma biznesowy styl, nie zaproponuję mu secesyjnej broszy czy naszyjnika. Raczej proste rzeczy, na przykład art déco, niewielkie diamenty lub coś minimalistycznego i współczesnego. A jeśli jest to malarka o rudych rozwianych włosach, to pięknie będzie wyglądać w secesji albo w długich kolczykach biedermeier z ametystami czy szmaragdami.

Czyli gdy się przychodzi na zakupy, to trzeba być sobą.
Ale przecież czasami dostajemy biżuterię w prezencie, nie przymierzając jej.


■ Wtedy pytam, co obdarowana osoba lubi, jak chodzi ubrana, czy nosi dodatki i jaki, gdzie pracuje. Ale generalnie odradzam prezenty w ciemno. Bo biżuteria na każdym wygląda inaczej. Jeśli ma cieszyć, powinna być bez pośpiechu przymierzona, dopasowana do właściciela.

Czy można tę nietrafioną oddać lub wymienić?

■ Tak, ale przedtem oczywiście musi zobaczyć ją nasz rzeczoznawca.

Zdarzają się próby oszustwa?

■ Nie, raczej niezamierzone próby wprowadzenia nas w błąd. Mieliśmy na przykład klientkę, która przyniosła do sprzedaży przekazywany z pokolenia na pokolenie pierścionek z rubinem. Upierała się, że jest prawdziwy, bo taka informacja była przekazywana z pokalania na pokolenie. Ale był to kamień syntetyczny, a pierścionek poza wartością sentymentalną miał tylko wartość kruszcu. W dziewiętnastym wieku cenny, bo zrobienie syntetycznego rubinu było wtedy nie lada sztuką, ale dzisiaj to się nie liczy przy sprzedaży. Podobnie można zawieźć się na amerykańskiej biżuterii z początku XX wieku. Za oceanem już przed wojną ją odlewano. Uważano, że to takie nowoczesne, ale współcześnie w naszym rejonie nie wzbudza to zachwytu.

A są jakieś triki zwiększające wartość biżuterii, o których dobrze wiedzieć, zanim się ją kupi?

■ Wykorzystuje się zabiegi poprawiania kamieni. Szmaragdy są olejowane dla poprawienia barwy, szafiry grzane w tym samym celu. To dość powszechna praktyka. Czasem zdarzają się też diamenty z inkluzjami wypalanymi laserowo. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale specjalista zobaczy to pod pewnym kątem. Taki ulepszany kamień, choć lepiej wygląda, traci na wartości. Uczciwość wymaga, by powiedzieć o tym klientowi, aby kupował go świadomie.

Czy przez 15 lat zmienili się klienci zainteresowani kupnem dawnej biżuterii?

■ Tak. Teraz kupuje więcej kobiet. Przychodzą ciągle oczywiście panowie, którzy obdarowują żony kolejną parę kolczyków, naszyjnikiem lub pierścionkiem, ale coraz częściej naszymi klientkami są kobiety, które same sobie kupują coś ładnego. Za własne pieniądze. Czasem przychodzą całe pokolenia, na przykład trzy generacje kobiet, by znaleźć prezent od babci dla wnuczki na osiemnaste urodziny. Taka biżuteria będzie wyjątkową pamiątką na całe życie. Jest też coraz więcej młodych osób, wychowanych w kulcie piękna. Albo takich, którzy dostali kiedyś w prezencie starą biżuterię i już tylko taka ich interesuje lub studiowali „sztuki piękne”. Oni nie pójdą do sieciówki po pierścionek zaręczynowy. Wolą odłożyć większą kwotę, by kupić coś wartościowego, wyjątkowego.

Jakie to są kwoty?

■ Srebrne spinki do mankietów z międzywojnia można kupić już za 400 złotych. To świetny prezent dla mężczyzny, który wchodzi w dorosłość. Ja prezentowałam takie spinki moim kolegom na ślub. Nie kosztowały więcej, niż prezenty innych gości, a będą służyły przez lata, a może zostaną podarowane synom i staną się zalążkiem rodzinnej kolekcji. Podobnie dawne pierścionki zaręczynowe z diamentem, cieszą oko i przepełniają dumą. Można dostać je u nas już za 2-3 tysiące, nie muszą być droższe, niż te ze znanych sklepów. Ale są unikatowe.

A można przyjść do Pani i powiedzieć, że chciałbym kupić na przykład pierścionek zaręczynowy, ale nie mam tyle pieniędzy?

■ Tak. Możemy się umówić na 2-3 raty albo poszukać czegoś tańszego, za tysiąc kilkaset złotych. Ale na to muszę mieć czas, na wczoraj nie znajdę. Oczywiście to nie będzie wielki diament, raczej rozeta diamentowa. Albo maleńkie perły, zdobiące wiktoriańskie egzemplarze pierścionków, które kiedyś panienki nosiły przed zamążpójściem. Nasza misją jest nie tylko sprzedaż biżuterii, ale chcemy być pomocni na każdym etapie przygody z biżuterią. Opowiadamy, edukujemy, doradzamy, naprawiamy, projektujemy obrączki, szukamy wymarzonego pierścionka zaręczynowego. Oferujemy komplet usług, na przykład dopasujemy rozmiar pierścionka czy bransoletki. Zdarzały się sytuacje, kiedy klientce tak spodobała się bransoleta art déco, która była za wąska, że dorabialiśmy całe ogniowo, które niemalże nie różniło się od oryginału.

W ramach ceny?

■ Nie, wszystko możemy zrobić w ramach ceny. Mogę pójść na rękę klientowi i zrobię korektę rozmiaru w ramach zakupu, ale większe prace są dodatkowo płatne, co wcześniej oczywiście ustalamy z klientem. Tyle, że klient nie musi niczego szukać, niczym się nie martwić, wszystko bierzemy na siebie. Przychodzi i zostawia nam przedmiot, a my szukamy kamienia, przerabiamy, reperujemy.

Czy regulujecie tylko biżuterię kupioną u was?

■ Nie. Budujemy relacje z każdym, kto interesuje się dobrą biżuterią. Również z tymi którzy ją sprzedają. Klienci, którzy przynoszą biżuterię w komis mogą u nas ocenić jej wartość bezpłatnie. Oczywiście na tym etapie bez żadnego certyfikatu. Wracają do domu, zastanawiają się, potem przychodzą z powrotem albo nie. Nie naciskamy, warto sentymentalne drobiazgi zostawiać dla siebie, podarować w przyszłości dzieciom. Wiele osób ma w szufladach skarby. Niektóre są cenne z powodu wartości materialnej, inne sentymentalnej. Dostali je po babci, ciotce. Decyzja, by je sprzedać nie jest łatwa. Ale gdy kupili coś okazyjnie, albo przed laty i nie noszą tego, do niczego im już dany przedmiot nie pasuje, to namawiam na sprzedaż. Należy pozbyć się biżuterii, która do nas nie przemawia, zrobić miejsce na nowe. I kupić sobie coś innego w zamian.

W galerii albo na aukcji, bo takie też organizujecie.

■ Tak, średnio raz na kwartał. Wystawiamy 60-100 przedmiotów. Jesienna internetowa aukcja była1 z większą ilością przedmiotów z korala, soczystymi granatami, ciepłym żółtym złotem i rubinami. W klasycznych, stacjonarnych aukcjach można uczestniczyć osobiście, telefonicznie lub przez być reprezentowanym przez pracownika galerii albo wylicytować biżuterię przez Internet. Szczegóły zawsze znajdziecie na www.karea.pl, ale tajże na portalach zajmujących się sprzedażą aukcyjną dzieł sztuki: Artinfo, OneBid. Wcześniej zapraszam jednak na wystawę przedaukcyjną. Wszystko, co wystawiamy można osobiście obejrzeć w siedzibie firmy, przymierzać, by nie kupować w ciemno. I porozmawiać z nami. Z przyjemnością opowiadamy o biżuterii. Nie obrażamy się, gdy klient nic nie kupuje. Raz zainteresowany światem piękna wróci do nas, aby wstąpić do kręgu osób wyjątkowych. Poznacie ich po niecodziennym drobiazgu.

Rozmawiała Ewa Marzena Wróbel

RAMKA

Beata Paluch zajmuje się dawną biżuterią od 15 lat. Pochodzi z Lubartowa, w Lublinie skończyła historię sztuki, napisała pracę o Wyspiańskim i została zatrudniona w warszawskiej Desie w dziale przyjęć. Później przeniesiono ją do działu biżuterii, a ta nie znosi konkurencji, trzeba jej się poświecić bez reszty. Beata do malarstwa już nie wróciła, zaczęła pogłębiać swoją wiedzę na temat biżuterii dawnej, gemmologii, rynku dóbr luksusowych. Dwa lata temu założyła salon biżuterii ekskluzywnej KAREA, razem z koleżanką gemmolożką, która jest sukcesorką pracowni złotniczej, specjalizującej się między innymi w dawnej biżuterii.

Comments are closed.