Jan Żyliński – My Polacy podbijemy Londyn

Możliwość komentowania Jan Żyliński – My Polacy podbijemy Londyn została wyłączona Ludzie, Monika Dąbkiewicz

Słynie z kontrowersyjnych wypowiedzi i miłości do elegancji XVIII-go wieku . Urodzony w Londynie, polski arystokrata,

The White House

The White House

milioner, a także pasjonat baletu przez 30 lat był deweloperem. Kilka lat temu wybudował w londyńskiej dzielnicy Ealing stylizowany na pałac w Łazienkach Królewskich –White House, w którym gościły gwiazdy międzynarodowego formatu m.in. Rihanna, Britney Spears czy Victoria Beckham. Świat dowiedział się o nim kiedy wyzwał szefa brytyjskich nacjonalistów Nigela Farage’a na pojedynek, po tym gdy ów polityk m.in. obwiniał imigrantów za korki na autostradzie. Co prawda Farage nie zjawił się w wyznaczonym miejscu, a do pojedynku nie doszło, ale ogromne poparcie brytyjskiego społeczeństwa wobec postawy Jana Żylińskiego, zainspirowało go do ubiegania się o fotel burmistrza Londynu. Mimo ogromnej siły charakteru i postawy godnej polskiego ułana Żyliński ma swoje słabości, a są nimi balet i ukochana baletnica.

Monika Dąbkiewicz: Co Pan zrobi dla Polaków na Wyspach jako burmistrz Londynu?

Jan Żyliński: W stolicy Wielkiej Brytanii jest 500 tys. Polaków, czyli tyle ile mieści się w 50 dywizjach pancernych. Mając tylu ludzi można podbić całą Europę, więc my Polacy podbijemy Londyn. Jeśli zostanę burmistrzem tego miasta zupełnie zmieni się nasz wizerunek, a Brytyjczycy po prostu nas pokochają. Chcę reprezentować wykluczonych, tych, którzy mimo ciężkiej pracy, płacenia podatków i miłości do Anglii, są traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Chcę, żeby Polacy przestali myśleć, że Londyn należy wyłącznie do Anglików, a zaczęli wierzyć w to, że może należeć do wszystkich jego mieszkańców. Wierzę w to, że jeśli połączymy siły to Londyn stanie się supermocarstwem.

MD: No dobrze, ale jak Pan zamierza zebrać głosy?

: Od czerwca 2015 r. jeżdżę po całej Anglii propagując hasło „Polaku, poczuj swoją moc”. To tylko pierwszy krok, docelowoJan Żyliński 1, fot. Paweł Fesyk chcę, aby tę moc poczuli też Anglicy. Moje hasła wyborcze i postulaty są bardzo śmiałe i radykalne, żaden Anglik nie odważył się czegoś takiego zaproponować. Ja chcę przez pięć lat wybudować milion mieszkań. To możliwe i wiem to na podstawie mojego doświadczenia, bo od 30 lat jestem deweloperem. Wybudowałem setki mieszkań oraz wyjątkowo piękną budowlę – Biały Dom w Londynie, który jest zaliczany do 6-ciu najbardziej wyjątkowych budynków w tym mieście. Od moich konkurentów odróżnia mnie to, że oni całe życie pną się po szczeblach kariery politycznej, ale nie mają żadnego doświadczenia w realnym życiu, takiego jakie mam ja. Jako burmistrz Londynu chciałbym rozwiązać problem braku mieszkań, w trosce o czyste powietrze – posadzić milion drzew, a także ułatwić życie młodym, którzy jeszcze dużo nie zarabiają i są najbardziej narażeni na wysokie koszty komunikacji. Te trzy postulaty to rewolucja, ale już ponad 120 tys. Polaków w Londynie ma prawo głosu, a liczba ta stale rośnie.

MD: Dlaczego odrzucił Pan możliwość bycia kandydatem konserwatystów?

: Chce kandydować na burmistrza Londynu jako osoba niezależna, bo Polska musi być niepodległa, a jej niepodległość i mocarstwowość zaczyna się od jednostki.

MD: Ale skoro wcześniej mówił Pan, że podbijemy Wielką Brytanię to może my Polacy jesteśmy zagrożeniem dla Brytyjczyków?

: Zachodnie społeczeństwa, w których od wielu lat jest dobrobyt i rozwinięty socjal – przestały wierzyć w pracę. W

Biblioteka

Londynie  jest sieć restauracji prowadzona przez znanego kucharza Jamiego Olivera, który zatrudnia samych wschodnioeuropejczyków z Polakami na czele. Któregoś dnia ten kucharz zaczął mieć wyrzuty sumienia, bo nie zatrudniał żadnych Anglików, więc postanowił się zrehabilitować zatrudniając rodowitego mieszkańca Wysp. Już o godzinie 12 do restauracji zadzwoniła mama chłopaka z pretensjami, gdyż jak sama powiedziała „jej biedny 18-letni synek, jest tak wyczerpany po trzech godzinach pracy, że musi wrócić do domu i się położyć…” i dla takich ludzi z pewnością jesteśmy zagrożeniem, bo my Polacy nie boimy się pracy.

MD: Jak skomentowałby Pan słowa Andrzeja Dudy, prezydenta Polski, który powiedział do Polaków w Londynie „ Ja nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć – wracajcie do kraju”?

: Ma rację i nie ma w tym nic złego. Brytyjczycy przez ponad 200 lat wysyłali swoich ludzi na cały świat: do Australii, Nowej Zelandii, Indii,

MD: Dlaczego odrzucił Pan możliwość bycia kandydatem konserwatystów?

: Chce kandydować na burmistrza Londynu jako osoba niezależna, bo Polska musi być niepodległa, a jej niepodległość i mocarstwowość zaczyna się od jednostki.

MD: Ale skoro wcześniej mówił Pan, że podbijemy Wielką Brytanię to może my Polacy jesteśmy zagrożeniem dla Brytyjczyków?

: Zachodnie społeczeństwa, w których od wielu lat jest dobrobyt i rozwinięty socjal – przestały wierzyć w pracę. W Jan Żyliński_str_2Londynie jest sieć restauracji prowadzona przez znanego kucharza Jamiego Olivera, który zatrudnia samych wschodnioeuropejczyków z Polakami na czele. Któregoś dnia ten kucharz zaczął mieć wyrzuty sumienia, bo nie zatrudniał żadnych Anglików, więc postanowił się zrehabilitować zatrudniając rodowitego mieszkańca Wysp. Już o godzinie 12 do restauracji zadzwoniła mama chłopaka z pretensjami, gdyż jak sama powiedziała „jej biedny 18-letni synek, jest tak wyczerpany po trzech godzinach pracy, że musi wrócić do domu i się położyć…” i dla takich ludzi z pewnością jesteśmy zagrożeniem, bo my Polacy nie boimy się pracy.

MD: Jak skomentowałby Pan słowa Andrzeja Dudy, prezydenta Polski, który powiedział do Polaków w Londynie „ Ja nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć – wracajcie do kraju”?

: Ma rację i nie ma w tym nic złego. Brytyjczycy przez ponad 200 lat wysyłali swoich ludzi na cały świat: do Australii, Nowej Zelandii, Indii, Ameryki. Irlandczycy zaś wiecznie emigrowali do Anglii, w

Sypialnia błękitna

Sypialnia błękitna

efekcie większość kolei i pół Londynu została przez nich zbudowana. Czy wyszli na tym źle? Nie. Irlandczycy przestali opuszczać swój kraj jakieś 10 lub 15 lat temu, kiedy poziom życia i płac w Irlandii dorównał Wielkiej Brytanii i to samo nastąpi w Polsce. Nasz kraj musi być bogatszy, powinien się rozwijać i pozbywać biurokracji. To się stanie, lecz nie w ciągu 5, ale 20 czy 30 lat. Owszem można pójść na skróty, żądając odszkodowania za wojnę od Niemców. Moja babcia była w kacecie [(niem. KZ – Konzentrationslager) hist., pot. hitlerowski obóz koncentracyjny.) Przyp. Red.] i dostała w latach 60-tych odszkodowanie, bo mieszkała w Anglii, a jej koleżanki z tego samego obozu, które po wojnie zamieszkały w Polsce – nie dostały ani grosza. Wyliczono, że kwota odszkodowania, którą Niemcy powinni oddać Polakom wynosi ponad bilion euro. W ten sposób Polska w ciągu dwóch lat mogłaby prześcignąć Niemcy, tylko, że najpierw musiałaby się znaleźć ktoś, kto tę sprawę załatwi.

Syn polskiego ułana

MD: Jak zrodził się pomysł ufundowania pomnika ku czci Pańskiego ojca w Kałuszynie?

Złoty Ułan - miniatura

Złoty Ułan – miniatura

: Swojego czasu dosyć aktywnie udzielałem się w różnego typu brytyjskich organizacjach społecznych, z których w pewnym momencie byłem wyrzucany. Oficjalny powód, to chęć zrobienia miejsca dla młodych. Nieoficjalnie moim zdaniem, to obawa przed moja dynamicznością. To paradoksalnie dodało mi energii do innych aktywności. W tamtym czasie zrodził się pomysł ufundowania pomnika Złotego Ułana w Kałuszynie. Nie było to jednak takie proste – przez trzy lata jeździłem do Kałuszyna, prowadząc w tej sprawie rozmowy z burmistrzem. W którymś momencie powiedziałem do niego – ten pomnik będzie pozłacany i umiejscowiony na czerwonym cokole. To jest warunek absolutny. Na początku tamtejsze władze doznały szoku, ale w końcu się zgodziły. W budowie tego pomnika, chciałem mieć pełną swobodę, a pieniądze mi to zagwarantowały.

MD: Nie poprzestał Pan na postawieniu pomnika. Co roku we wrześniu w Kałuszynie obchodzone jest Święto Złotego Ułana.

:  Chcemy stworzyć coś w rodzaju corocznych obchodów bitwy pod Grunwaldem. W tym roku, w rekonstrukcji brali również udział Niemcy, ponieważ doszliśmy do wniosku, że oni też mają prawo ginąć za ojczyznę! Poza tym po raz pierwszy w dziejach historii w Kałuszynie można było zobaczyć połączenie rekonstrukcji szarży kawalerii z baletem pt. Umierający łabędź.

Baletmistrz

Śródtytuł Dzień bez tańca to dzień stracony

MD: Ale przecież to solowa partia, w której niestety nie może Pan towarzyszyć ukochanej.

: Tym razem moja rola ograniczyła się do symbolicznego gestu. Na koniec jej występu, wszedłem na scenę i wyniosłem ją w ramionach.

MD: Gdzie w takim razie można zobaczyć Pański taniec?

: W Internecie jest dostępne nagranie, na którym widać jak tańczę w duecie Białego łabędzia.

MD: Jak to się stało, że balet stał się tak ważnym elementem Pańskiego życia?

: Po budowie pałacu White House popadłem w próżnię, z której wyciągnął mnie właśnie balet. Niestety przy okazji zniszczył moje małżeństwo, bo na kursie poznałem śliczną baletnicę, w której się zakochałem. To było bolesne przeżycie, ale czułem, że nie mogę inaczej.

Niepoprawny romantyk

MD: To uczucie musiało być wobec Pana bezlitosne skoro był Pan gotowy przeprowadzić w swoim życiu prawdziwą rewolucję?

: Po dwóch miesiącach znajomości z Desiree zdałem sobie sprawę, że jestem od niej uzależniony, poza tym była to dzika i idealistyczna miłość, taka jak pierwsze uczucie u nastolatka. Pewnego dnia spędzaliśmy razem po południe. W tle pobrzmiewała  muzyka baletowa. Był to zapętlony trzyminutowy utwór, który poprzez tę powtarzalność działał hipnotyzująco. Byłem wtedy pełen tak ognistych emocji, które w połączeniu z muzyką wywołały u mnie stan podobny do odurzenia alkoholowego. Wtedy jakieś 20 razy mocno uderzyłem głową w futrynę, po to żeby oprzytomnieć – i ta właśnie sytuacja najlepiej podsumowuje to, co ta kobieta ze mną zrobiła. Od tego momentu uważam, że kobiety rządzą światem.

Arystokrata

MD: Kim byli Pańscy koledzy z piaskownicy?

Jan Żyliński 2, fot. Paweł Fesyk: Moje środowisko od zawsze było dosyć wyjątkowe. Jako dziecko spędzałem mnóstwo czasu z dorosłymi. Moja babcia była wielką damą i miała wielu adoratorów, ale gardziła mężczyznami. Mimo, że straciła męża w czasach okupacji, nie szukała partnera. Babcia z okazji imienin zawsze wyprawiała przyjęcie na 100 osób, wśród zapraszanych gości był m.in. gen Anders. Naszym sąsiadem był gen. Haller, kojarzony z zaślubinami Polski z Morzem. Na przeciwko mieszkał gen. Rayski, który dowodził lotnictwem przed wojną. Jego żona Stanisława Kuszelewska, była związana ze skamandrytami, przed wojną była wspaniała tłumaczką i literatką. To właśnie, dzięki niej poznawałem polską literaturę i w wieku 11 lat przetłumaczyłem pierwszą książkę z polskiego na angielski. Jeden z moich przyszywanych wujków – gen. Roman Odzieżyński dowodził artylerią pod Monte Cassino. Jako 10-latek tłumaczyłem mu, że w tej bitwie źle ustawił swoje działa. Wujek słuchał mnie ze spokojem i wywiązała się z tego bardzo ciekawa i żywa dyskusja. W naszym domu bywali też gen. Bór Komorowski, gen. Pełczyński, czy płk Kazimierz Iranek-Osmecki – szef oddziału II, czyli wywiadu AK. Znałem ich na co dzień. Tak wyglądała moja piaskownica.

Rozmawiała: Monika Dąbkiewicz

 

Comments are closed.