Mądrość – na cóż nam ona

Możliwość komentowania Mądrość – na cóż nam ona została wyłączona New

Mądrość, na cóż nam ona, chyba tylko głupcy jej pragną. Mądrość nie nakarmi, nie ogrzeje, nie zapłaci rachunków, nie da rozkoszy, któż ma czas na takie mrzonki, któż poświęci życie by jej szukać a przecież nie każdy ma ku temu predyspozycje, trzeba by pewnie zrezygnować z normalnego życia by ją zdobywać, nierealne, choć może i niektórzy… nie to nie dla mnie.

Być może chcemy być nawet uważani za mądrych bo mądrość w pierwszym skojarzeniu odnosi nas do wykształcenia, kończymy szkoły , kursy , robimy tytuły naukowe w nadziei, że to wystarczy i nic nikomu nie będziemy musieli już udowadniać.

Myślę, że takie myślenie to prawdziwa edukacyjna pułapka, jeżeli taki jest tok naszego rozumowania, to dawno w nią wpadliśmy. Z reguły potrafimy rozpoznać człowieka mądrego choć nie brak jest pozerów i arogantów. Pułapka polega na tym, że przejmujemy się tym co inni ludzie o nas myślą i jak nas oceniają, nie żeby było to bez znaczenia ale z reguły te względy determinują nasz kierunek działania. System, w którym żyjemy wydaje nam cenzurki, świadectwa, certyfikaty, tak, żebyśmy mogli się określić kim jesteśmy. Zaskakujące, że w okresie naszego życia, w którym nasza świadomość raczkuje każe się nam decydować kim będziemy przez następne 40-50 lat. Nie ma tu miejsca na pomyłki, wszak życie jest krótkie a przecież to szkoła miała nam dać odpowiedzi.

Wybór szkoły najczęściej determinowany jest jakością usług edukacyjnych, które mają przełożyć się na konkretne korzyści, pozycję społeczną czy status majątkowy. Szkoła nie jest więc miejscem, w którym szukamy mądrości. Ja znowu o tym, mądrość, pewnie dla każdego może oznaczać coś innego, dla jednych wiedzę, inteligencję , dla innych spryt, cwaniactwo.

Mądrość jest poszukiwaniem prawdy- i dalej- „cóż to jest prawda?” Samo to pytanie pozostawione jest bez odpowiedzi bo podważa ono porządek rzeczy jakikolwiek by nie był. Dziś to pytanie powtarzane jest wielokrotnie, w wielu dziedzinach gdzie fakty przestają mieć znaczenie. Jeśli podważymy fakty, pozostaje nam intencja a więc kreujemy nią rzeczywistość według naszego widzimisię – stajemy się kreatorami, stwórcami, bogami.

Dlatego system edukacyjny jest pułapką , o której wspomniałem. Nie szukając mądrości, nie szukamy prawdy i stajemy się narzędziami w czyjejś wizji, w której ktoś chce stać się bogiem. Wiedza, która jest nam przekazywana nakierowuje nas jedynie na materialistyczny pogląd na świat, że jest miejscem, gdzie każdy chce osiągnąć maksymalną korzyść, stąd rywalizacja między ludźmi, zwierzętami, ciągła walka, która jakimś cudem tworzy harmonię.

Nie chciałbym brnąć dalej w zgłębianie tej idei, nakreślam jedynie widziany przeze mnie absurd jaki wyłonił mi się w świadomości po latach obserwacji różnych szkół, nauczycieli, uczniów rodziców. Muszę stwierdzić, że w tej grupie niewiele jest cynizmu i zdaje się, że wszyscy chcą naprawdę dobrze.

Świat się zmienia i to tak szybko, że wszystkim się wydaje, że trzeba zaczynać naukę jak najszybciej by nie zostać w tyle, nadążyć za system by dziecko miało lepszy start, przyszłość i inne takie frazesy. To pierwszy mój zarzut do istniejącego systemu edukacji. Każdy człowiek jest inny, różnie się rozwija. Niektóre dzieci zaczynają w miarę szybko by później na przykład okrzepnąć w tym zapale, inne rozwijają się wolniej ale ich praca trwa dłużej przez co mają szansę na zaobserwowanie rozwijania się nowych zdolności, jeszcze inne w sposób mierny lub wcale nie garną się do tego typu zajęć.

Nie każdy może być dobrze wykształcony ale każdy rzetelnie może poszukiwać prawdy, do czego- jestem o tym przekonany- każdy z nas jest predysponowany. Poszukiwanie prawdy jest nieustannym procesem w naszym życiu, staramy się robić to co jest słuszne, zważmy więc na obecną sytuację jak trudno jest się nam za czymkolwiek jednoznacznie i kategorycznie opowiedzieć. Szukamy więc autorytetu- zastępczego wyznacznika – który zwalnia nas z takiej odpowiedzialności. Najczęściej jest to jakaś gadająca głowa, może ktoś z tytułem naukowym kogo nie śmielibyśmy podważać ze względu na świadomość, że przecież nawet nie mamy ku temu narzędzi by podjąć jakiś proces weryfikacyjny.

To w moim przekonaniu powinna dawać nam szkoła- narzędzia do zdobywania wiedzy, metodykę, niezbędne P O D S T A W Y. Przede wszystkim powinno się definiować pojęcia, prowadzić naukę w ciągu przyczynowo- skutkowym. Twierdzenie, teza ,hipoteza, teoria, fakt – zapytajcie wasze dzieci, zapytajcie siebie samych o ich znaczenie. I nie chodzi mi tu o regułkę do recytacji ale powinno się umieć je zastosować, stworzyć w odniesieniu do konkretnego zjawiska. Dziś potrafią to nieliczni, dla pozostałych jest szum informacyjny jaki serwuje się dzieciom na lekcjach. Przejrzyjcie podręczniki ile jest zbędnych faktów podawanych do zapamiętania jedynie po to by stworzyć pozór stopnia trudności nauczania. Można się spierać co do tego co powinno się bezwzględnie wiedzieć bo tak wypada ale z drugiej strony zmusza się uczniów do wyścigu szczurów, w którym nie ma miejsca na takie sentymenty bo przecież liczy się ocena.

Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że system ten jest wytworzony właśnie po to by zająć nasze umysły, by nie było miejsca i czasu na refleksję i tak konieczny dla umysłu odpoczynek. Nie trzeba być wielkim znawcą by wiedzieć, że ludzki mózg najlepiej działa, w krótkich odcinkach czasowych, gdzie utrzymywana jest uwaga. 15 minutowy wysiłek umysłowy jest niejednokrotnie więcej wart niż wielogodzinne ślęczenie nad zagadnieniami, kiedy myśli uciekają we wszystkie strony. Ludzie różnią się od siebie nie tylko wzrostem, płcią i wagą ale też zdolnościami i indywidualnym podejściem. Współczesna szkoła zdaje się równać wszystkich odnośnie wieku podjęcia edukacji, dziedzin, w których uczeń ma być biegły i sposobie wykazywania się wiedzą. Konieczne jest więc wprowadzenie systemu tresury gdzie będziemy ciągną za uszy tych pod linijką a dawać młotkiem w głowę tym co poza nią wystają.

W rzeczywistości jednak stopień zrozumienia tematu jest największy w momencie gdy potrafimy daną wiedzę zastosować, później gdy potrafimy dane zagadnienie przekazać zrozumiale kolejnej osobie a na samym końcu pozostaje poprawne odtworzenie materiału.

Ileż to razy się z tym spotykałem, kiedy ktoś stwierdzał ( niezależnie od etapu edukacyjnego), że przecież tak naprawdę to nic nie potrafi albo , że nie potrafi powiedzieć co umie. Dochodzimy więc do wniosku, że tak naprawdę indywidualna praca może dać nam realne umiejętności. Bez autentycznego zaangażowania się na nic zdaje się narzucony z góry standard wymagania. To kolejna zaniedbywana lub wręcz pomijana sprawa- brak kształcenia do samodzielnej pracy naukowej, trudno bowiem szukać pasji w nauce gdzie materiał podawany w kolejności od wyjaśnienia zjawiska do momentu, gdzie ewentualnie można takie obserwować. Takie postawienie sprawy na głowie uniemożliwia naukę wnioskowania a tym samym wykorzystania zdobytych informacji do badania kolejnych zagadnień. Teorie naukowe zaś powstają w momencie obserwacji zjawiska a kolejnymi eksperymentami falsyfikujemy teorie bądź potwierdzamy (koroborujemy) znajdując odpowiednie twierdzenie.

Następną kwestią w tym przypadku jest przymus, o ile jest on konieczny w systematycznej pracy stawiając kolejne problemy do rozwiązania w rozsądnym przedziale czasowym o tyle niezbędna jest samodyscyplina, która wynika tylko i wyłącznie z przekonania. Jego źródłem z kolei jest autorytet a takim ( gdy mówimy o wczesnej edukacji )jest rodzic. To on musi przekonać dziecko logicznym wywodem do podjęcia trudu nauki. Kiedy jednak patrzę nieraz na przedszkolaki z jakim zapałem oddają się nauce czytania i liczenia, temu w jakiej wolności działają to nieraz nie potrafię zrozumieć czym szkoła tak silnie obrzydziła dzieciom własną inicjatywę, Dochodzę do wniosku, że poczucie wolności, którego nie ma bez poczucia bezpieczeństwa mają nieprzecenione znaczenie w procesie nauczania. Obowiązek szkolny niszczy własną inicjatywę i tym samym zestawia w jednym miejscu chcących z nie chcącymi. Jedni usiłują działać inni demoralizują w wyrazie buntu przeciw odgórnemu nakazowi. Szczególnie widoczna jest ta sytuacja w dużych placówkach gdzie obie wymienione grupy są skazane na siebie, uwidaczniają się patologie i przemoc, które co prawda zawsze będą obecne w niektórych warstwach społecznych jednak wskutek stłoczenia z innymi mają realny wpływ na wszystkie inne. Przymus chodzenia do szkoły odbiera ostateczny argument nauczycielom, którzy zamiast skupić się na skutecznych sposobach przekazywania wiedzy tracą cenny czas na wychowanie nie swoich dzieci. To system równania w dół bo ocenienie działa w dwie strony, świadczy zarówno o uczniach jak i o nauczycielu, dlatego obie strony zainteresowane są jak najwyższym wynikiem. Nikogo nie interesują dzieci wybitne, zdolne zmieniać w przyszłości świat, być może współczesnym kreatorom tacy są właśnie solą w oku.

Nie wspomnę już przy tym wszystkim o ogromnej ilości czasu jaki jest marnowany w tym systemie w placówkach edukacyjnych, to całe dzieciństwo. Będąc korepetytorem przedmiotów ścisłych wielokrotnie miałem do czynienia z sytuacjami, gdzie cały materiał przypadający na semestr a nawet rok szkolny udawało się przerobić na kilku półtora godzinnych sesjach tak by uzyskać promocję lub poprawić ocenę. Nie oznacza to, że zachęcam do beztroski ale właśnie do nieskrępowanej indywidualnej inicjatywy.

Prawie każdy z nas ma jakiś talent a indywidualna praca i rozwijanie zainteresowań w krótkim czasie go ujawniają. Człowiek ma zaprogramowane dążenie do prawdy, w jakiejkolwiek dziedzinie by się nie poruszał jak po nitce będzie do niej dochodził pokonując kolejne etapy. Spotykam nieraz prawdziwych pasjonatów z różnych dziedzin, pochłoniętych wręcz przez swoje pasje, najczęściej są to ludzie o szerokim spektrum zainteresowań i wiedzy, bo choć klasyfikujemy naukę to we własnym naukowym doświadczeniu widzimy, że jest ona nierozerwalna kiedy podejmujemy się jakiegoś zagadnienia. Mają wszelkie narzędzia aby uzyskać kompetencje w najbardziej wymagających naukach. Staje się to jednak sprawą drugorzędną, wszak nie można nauczyć się wszystkiego ale odkrywamy, że prawda daje nam wolność a wszystko co jest przeciw wolności człowieka jest także przeciwko człowiekowi i jego naturze.

Być może nie widać wyjścia z takiego impasu, nie trzeba jednak uciekać na Marsa, widziałem wspaniałe inicjatywy związane z indywidualnym nauczaniem. Niektórzy rodzice sami podejmują taki trud ( podziwiam) inni stosują kolektywne rozwiązania organizując się oddolnie. I jest w tym pewna metoda bo zamiast zmieniać ten tak zewsząd wspierany system może po prostu lepiej zbudować alternatywę. Patrząc na stan świadomości ludzkiej myślę , że warto bo mimo stopnia technicznego zaawansowania ignorancja i głupota szerzą się mimo przymusowej edukacji. Ludzie wciąż wieżą, że niebo zawali im się na głowy, pamiętam jako dziecko lament na tematy dziury ozonowej , która miała zniszczyć życie na Ziemi, jednak freony mimo propagandy jako cięższe od powietrza nie chciały się unosić do warstwy ozonowej. Pamiętam wyliczenia ekologów, którzy straszyli, że do 2000r nie będzie ani jednego drzewa. Dziś kolejną globalną bolączką jest ocieplenie klimatu i niszczycielski CO2, który jest za to odpowiedzialny, mimo, iż jego ilość w setnych procenta nie jest żadną miarą w stanie ekranować promieniowania cieplnego na odczuwalną skalę. Ulegamy manipulacjom bo nie potrafimy łączyć faktów jak choćby takich, że CO2 jest zużywany w procesie fotosyntezy i oto mamy rośliny. Trzeba by było sobie również zdać sprawę z tego, ze kiedyś ten cały węgiel i ropa był w obiegu jako CO2 i życie na ziemi miało się wspaniale.

Kusi by rozwijać te tematy i poznęcać się nad tą całą indoktrynacją, chciałbym jednak byśmy zwrócili uwagę na fakt, że kiedy zaprzestaniemy poszukiwania prawdy, oddamy swoje życia, umysły i dusze na łaskę i niełaskę systemu, którym nie wiadomo kto zarządza i zrobimy to dobrowolnie to staniemy się udziałowcami wszelkiej niegodziwości jaką ten system nam podyktuje.

Piotr Zarzeczny

Comments are closed.