STANISŁAW BRAJER Mistrz nad mistrzami

Możliwość komentowania STANISŁAW BRAJER Mistrz nad mistrzami została wyłączona Ludzie

rozmawiała: Magdalena Ciesielska

Tworzy w swojej pracowni, Brajerówce, którą nazywa „ojczyzną wyobraźni”. Na całym świecie ma swoich wiernych kolekcjonerów. Może pochwalić się blisko 60 wystawami indywidualnymi. Wybitny współczesny malarz, mistrz skojarzeń i przełamywania stereotypów, ciętej riposty i obrazów mających ukryty sens. Nie sposób uwolnić się od jego piorunujących myśli i fascynujących opowieści.

Stanisław Brajer mówi o sobie „jestem przemijaniem – pełnym miłości, niezwykłych przyjaźni, przelotnych znajomości, spacerów w nieznane, ciszy, zapachu farb, twórczej wyobraźni i płodnej samotności”. Samemu pracuje się komfortowo, lepiej zebrać myśli?

STANISŁAW BRAJER: W procesie twórczym nie może być u mnie żadnego rozsiewu informacji, nawet muzycznych. Tym bardziej oddechu drugiego człowieka. (śmiech) Ja uwielbiam samotność, mogę tylko tworzyć, gdy jestem sam. Na plenery – jak jestem zapraszany – to każdy wie, iż muszę mieć oddzielny pokój. Różni są artyści, różne mają preferencje. Lubią tworzyć w chaosie, rozmawiając, pijąc alkohol. Ja nie potrzebuję takiego tła. Wprost mi to wszystko przeszkadza podczas tworzenia, kreacji. Oczywiście, lubię towarzystwo i rozmowy z ludźmi, gdy jest o czym rozmawiać…

Mam niewątpliwie wybujałą wyobraźnię i często bardzo dziwne sny, metafizyczne, skrajne, z innych wymiarów, dające mi nową płaszczyznę do namysłu. Moje obrazy nie zawsze są zrozumiałe, bo język malarski nie jest przetłumaczalny na żaden inny język, a jego alfabetem są: barwa, linia, symbole i te wszystkie metafory.

Pana obrazy nie są oczywiste, jednoznaczne, proste do odczytania. Czy ta zawarta w nich tajemniczość i głębia to pewna gra z odbiorcą, próba zmuszenia odbiorcy do refleksji, do wejścia na wyższy poziom poszukiwań?

Oby tak było. Ja chcę odbiorcę zmusić do myślenia. Dla mnie samo życie jest wielką tajemnicą, a gdyby nie było tajemnicą, nie byłoby ciekawe. Gdybyśmy wiedzieli kiedy umrzemy, kiedy się zakochamy, kiedy nastąpią przełomowe sytuacje, to życie nie miałoby sensu. Wówczas wszystko byłoby przewidywalne. My, ludzie, jesteśmy wielką tajemnicą stwórcy Wszechświata. Wszechświata, który jest ciągle powiększającą się nieskończonością relacji przyczynowo-skutkowych. Nasze życie stanowi więc wielką nieskończoność – my byliśmy, jesteśmy i będziemy. Ciała już nie będzie, ale pozostaną nasze myśli spięte w energię. Energia jest niezniszczalna, tylko zmienia postać. Mam świadomość, że moje życie się tu, na ziemi, nie skończy.

Mam niewątpliwie wybujałą wyobraźnię i często bardzo dziwne sny, metafizyczne, skrajne, z innych wymiarów, dające mi nową płaszczyznę do namysłu. Moje obrazy nie zawsze są zrozumiałe, bo język malarski nie jest przetłumaczalny na żaden inny język, a jego alfabetem są: barwa, linia, symbole i te wszystkie metafory. Moje obrazy nie są takie, aby przelotnie na nie spojrzeć i iść dalej. Trzeba się w nie wtopić. W parku można tak sobie iść, zdobywając tężyznę fizyczną, ale w muzeum czy na wystawie jest gimnastyka umysłu, a nie ciała. Sztuka może być i brzydka, szokująca, nie musi się podobać. Obrazy to są emocje. Zasadniczym celem twórcy jest stworzenie takiego dzieła, które zatrzyma widza. Może ten widz stanąć i powiedzieć „co to jest za g…!”, ale artysta wówczas spełnił swoją rolę, bo zatrzymał odbiorcę. Zmusił go do zastanowienia się, a poprzez myślenie rozwija przecież wyobraźnię odbiorcy. O czym chciał opowiedzieć artysta? Co chciał zakomunikować?

Do obrazów nierealistycznych musiał Pan sam dojrzeć?

Tak. Gdy zacząłem malować, to były obrazy realistyczne. Odzwierciedlałem rzeczy, które widziałem. Zajmując się też logiką i filozofią, stwierdziłem, że takie odbijanie rzeczywistości jak na kliszy nie ma sensu. Jeśli mam zajmować się malarstwem zawodowo, jeśli mam poświęcić się barwie i pędzlowi, muszę stworzyć coś zupełnie innego, niestandardowego. Chciałem przełamać rutynę, stereotypy myślowe. Wiele rzeczy wymyślałem, jednak wiele z nich już było. Długo nad tym pracowałem… Postanowiłem więc przelewać na płótno ludzkie myśli. Najpierw w temacie AIDS, potem cykl obrazów z wadami Polaków: obżarstwo, znieczulica, chytrość itd. Potem zacząłem chodzić po ulicach, patrzeć w oczy przechodniów, docierać do głębi ich duszy. Przewracać jak gdyby kartki natury ludzkiej. Zacząłem wówczas malować te myśli i maluję je do dzisiaj.

Każdy Pana obraz to bezkresna opowieść, podróż w nieznane, która jest częścią owej spowiedzi duszy, jak Pan sam nazywa swoje malarstwo.

Ja układam wielką uwerturę myśli. Dobrane barwy, cienie, mimiki ludzkie układają się jak nuty w utworze muzycznym. Rozrzucone te części nic nie znaczą, ale ułożone według pewnego założenia tworzą specyficzne dzieło. I tak wybranymi kolorami piszę całe księgi myśli, a wrażliwy człowiek na sztukę może wtopić się w moje myśli i przewracać tę wyimaginowaną kartkę duszy ludzkiej. Co ważne, to samo dzieło oglądane za rok czy za dwa lata będzie czymś innym dla odbiorcy. Każdy widzi w moich obrazach co innego, a tym bardziej po upływie czasu.

Czy od razu przelewa Pan myśli na płótno?

Wpierw piszę. Jeżeli będę chciał namalować obraz dotyczący pani, to z pewnością kilka słów napiszę. (śmiech) Do sklejenia wielu cząstek w jedną całość wyszukuję metafory, wypisuję barwy, jakimi chcę rozpocząć proces tworzenia. Piszę tekst, potem po 2-3 dniach jeszcze raz go czytam, coś dodam lub usunę. Potem dopiero maluję, dobieram metafory do wybranej treści, aby to, co napisałem, zamienić na język barw. Dla mnie to jest jasne i czytelne. Jak położę płótno na sztaludze, to widzę gotowy obraz, robię tylko szkic węglem. Obraz u mnie szybko nie powstaje, około 2 miesięcy, bo tworzę fakturę barw i pierwsza warstwa wysycha, aby położyć następną. Nie mam ulubionego koloru, każdy kolor ma swoją wyrazistość, jest potrzebny do oznaczenia danych zjawisk, myśli, faktów.

Jest Pan wielkopolaninem, urodzonym w Skrzebowej, niedaleko Ostrowa Wlkp. Jakie cechy, typowe dla Wielkopolski, lubi Pan w sobie?

Pochodzę z domu, w którym wpojono mi cenne zasady i wartości: patriotyzmu, uczciwości, prawdomówności, przestrzegania praw konstytucji i prawa Bożego. A w prawie Bożym jest ważne dla mnie przykazanie: „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”, bo – według mnie – miłość do bliźniego jest miłością do Boga.

Określany jest Pan malarzem o nieograniczonej wyobraźni, pozytywnym myśleniu i podążaniu wbrew utartym schematom artystycznym. Czy już od najmłodszych lat szedł Pan pod prąd?

Ma Pani 200-procentową rację. (śmiech) Zawsze inaczej widziałem, zawsze inaczej myślałem. A nawet gdy nie miałem racji, to lubiłem sprzeciwiać się poglądom, które istnieją, aby mobilizować osoby do kontrargumentów. Byłem wychowany w bardzo religijnym domu, nieraz do obłędu mnie doprowadzającym. Chodziłem do kościoła, potem zainteresowałem się Watykanem i zacząłem dużo czytać na ten temat. Wierzę w siłę stwórczą i sprawczą. Wierzę w to, że istnieje jakaś nadprzyrodzona siła, która nad wszystkim czuwa i pewne rzeczy w ludzkim umyśle układa, po prostu nas instruuje. Ja niewątpliwie mam taki dar – i to nie jest moja opinia. Wielu mądrych ludzi nazwało mnie mistykiem, gdzie niemożliwe w moim umyśle staje się możliwe. Wierzę w zbiegi okoliczności, w telepatię, w przyciąganie myśli w relacjach międzyludzkich i odbieranie na tej samej fali.

Pragnie Pan zostawić dla potomnych również swój ślad w formie werbalnej?

Tak, tworzę odcisk własnych myśli i emocji zarówno na płótnie, jak i na papierze. Piszę dzienniki bardzo realistyczne, używając nazwisk, ale dodaję dużo fikcji literackiej, aby historie były ciekawe, ubarwione. Wszystko notarialnie jest załatwione – dopiero 50 lat po mojej śmierci będzie można te archiwa otworzyć. Dlaczego tak późno? Bo jakby ludzie opisani przeze mnie odnaleźli się w moich opowieściach, to miałbym ciężko. (śmiech) Być może kiedyś powstanie jakiś scenariusz filmowy na kanwie moich osobistych zapisków. Ja patrzę bardzo daleko do przodu. Moje obrazy goszczą w wielu domach zagranicznych i polskich miłośników mojej sztuki. Są bardzo cenione przez liczące się galerie domy aukcyjne  i grono kolekcjonerów.

Panie Stanisławie, tego Panu życzę z całego serca, aby Pana dalekosiężne plany ziściły się w bliższej lub dalszej przyszłości.

Bardzo Pani dziękuję.

Piotr
piotrmalarstwowspolczesne@gmail.com
+48 502 444 429
https://www.stanislaw-brajer.com/

Comments are closed.