Kulturowa rewolucja globalna

Możliwość komentowania Kulturowa rewolucja globalna została wyłączona Fakty, Historia, Mira Modelska-Creech

jako higway, który zaprowadzi nas na wyżyny oczekiwań, czyli do afrykańskiego neokolonializmu

W roku 2008 miałam przyjemność gościć mego wybitnego profesora z czasów studiów doktoranckich w PAN‑ie, kiedy to zarządzał Instytutem Teorii Organizacji i Zarządzania. Na seminaria do doktora Kieżuna czasami zaglądał mityczny profesor Kotarbiński, u którego mieliśmy zajęcia z prakseologii. Były to przepiękne czasy. Profesora Kieżuna następnie spotkałam na przyjęciu w Białym Domu, jak zwykle prezentował się dostojnie i imponująco, o posturze niemal królewskiej. Pozwalał mi w dalszym ciągu wierzyć, iż istnieje jakaś ciągłość pomiędzy Rzeczpospolitą Jagiellonów a dniem dzisiejszym, a były to lata 70.

W roku 2008, pod wpływem niegodnej, kłamliwej, perwersyjnej czy wręcz głupkowatej kampanii Grossa skierowanej przeciwko Polakom, doznawałam niewyobrażalnego bólu, albowiem niestety, ale masy całego świata, nie znając historii, dają sobie wmówić „cokolwiek”, byle powtarzano to często, a jeszcze lepiej jeśli jest to w obrazkach. I wówczas po pewnym posiedzeniu w sejmie, w którym braliśmy udział wspólnie, wpadłam na pomysł, iż trzeba skorzystać z tej nadzwyczajnej wiedzy i doświadczenia życiowego profesora Kieżuna, i celem przeciwdziałania oszczerczej „propagandzie antypolonizmu” nagramy dyskusję o historii, w której uczestniczyć będą profesor Kieżun, ze swymi bezcennymi doświadczeniami okupacyjnymi a następnie doświadczeniami z Powstania Warszawskiego. Kolejnymi dyskutantami byli pani Halina – Łączniczka z Baszty i pan Bohdan Pilarski poseł X i I Kadencji Sejmu RP, delegat Polski do Rady Europy (1989-1993), muzykolog, deportowany ze wschodnich terenów byłej Rzeczpospolitej. Bohaterowie tego spotkania głównie wspominali wydarzenia okupacyjne, pomoc Polaków dla Żydów, których w tym czasie nikt nie bronił, poza Polakami, ale w pewnym momencie, profesor Kieżun przeszedł moje oczekiwania i ukazał nam wszystkim dramat Polaków w czasie II wojny, w uwikłaniu międzynarodowych interesów. Fragment ten możecie Państwo odsłuchać w nagranym na youtubie dokumencie pt. „Herbatka z historią”.

Dla wielu Polaków zarówno tych w Polsce, jak i tak zwanych Polaków na zachodzie, niezrozumiałym był fakt, wielu zaniechań, w naszej sprawie, jakie miały miejsce na arenie międzynarodowej. I wówczas profesor Kieżun naświetlił nam pewne ideologiczne korzenie owych zaniechań.

Profesor nawiązał do dwóch modeli, mianowicie przede wszystkim modelu dekolonizacji oraz modelu neokolonizacji. Profesor zaczął swoje wspomnienia od faktu, iż wiek XX zapisuje się w historii ludzkości jako wiek wielkich wstrząsów: dwie wielkie wojny światowe, olbrzymia skala totalitarnej zbrodniczości, plany o wymordowaniu całych narodów a następnie dwie wielkie transformacje ustrojowe, takie jak: dekolonizacja i powstanie imperium komunistycznego, ZSRR. W czasie wykładów profesora na Uniwersytecie Fordham, w Nowym Jorku, rektor tegoż Uniwersytetu, jezuita ojciec James C. Finlay, w czasie poufnej dyskusji w 1976 roku, dzieli się z profesorem Kieżunem następującą informacją uzyskaną od zaprzyjaźnionego z nim Prymasa Kościoła katolickiego Stanów Zjednoczonych, Francisa Spellmana, cieszącego się niezwykłym autorytetem i popularnie zwanego „amerykańskim papieżem”, z poufnej rozmowy z Rooseveltem. Otóż Franklin Delano Roosevelt wyjaśnił w 1942 roku, zaniepokojonemu losem więźniów w Rosji, będących jednocześnie członkami Kościoła katolickiego, iż przyczyną jego bliskiej i przyjaznej współpracy ze Związkiem Radzieckim, jest konieczność aliantów w walce z Niemcami, a następnie pomoc Rosji w likwidacji kolonializmu brytyjskiego. Jak wiemy Stany Zjednoczone przystępowały do wojny, jako siła drugorzędna, po największym imperium świata, imperium brytyjskim, a już z wojny wychodziły, jako czołowa potęga świata zachodniego. W owej powojennej rzeczywistości, prezydent Roosevelt widział w Stalinie swojego przyszłego współpartnera, z którym ostatecznie zada cios kolonializmowi, a tym samym przyczyni się do współorganizowania ze Związkiem Radzieckim postkolonialnej rzeczywistości. I rzeczywiście autentyczność tej informacji, jest potwierdzona postsowiecką polityką Roosevelta.

FRANKLIN ROOSEVELTProfesor zdecydował przypomnieć tę koncepcję Roosevelta, albowiem ona była motywacją politycznych i militarnych prosowieckich decyzji prezydenta w okresie II wojny światowej. A wiedza o niej w Polsce po dziś dzień jest bardzo ograniczona. Owa prosowiecka polityka Roosevelta, podyktowana celem dekolonizacji, była jednym ze źródeł polskich klęsk, a następnie wieloletniej zimnej wojny z jej konsekwencjami. I rzeczywiście po zwycięstwie nad niemiecką armią generała Erwina J.E. Rommla w Afryce, Roosevelt kategorycznie przeciwstawił się koncepcji Winstona Churchilla, dotyczącej ataku na okupowaną Grecję, a następnie dalszej ofensywy na północ, co w konsekwencji doprowadziłoby do współuczestniczenia w wyzwalaniu Polski. Koncepcja Churchilla była racjonalna. I tu profesor wspomina, iż w czasie podziemnych dyskusji prowadzonych przez Powstańców Warszawskich, w których brał aktywny udział, powstańcy byli pewni, iż Polska odzyska wolność, w wyniku ofensywy alianckiej z południa. Grecja posiadała podobnie jak Polska silną partyzantkę, tak zwanego Frontu Wyzwolenia Narodowego i Ludowej Armii Wyzwoleńczej. Była więc łatwa do opanowania przez aliantów, skąd dalej przesunęliby się do Jugosławii, w dużej części opanowanej przez Armię Josipa Tity, następnie na Węgry, a stamtąd, do Słowacji, w której nastroje ludności umożliwiłyby w 1944 roku wybuch antyniemieckiego Słowackiego Powstania Narodowego. No i wreszcie Polska z 400 tysięczną armią żołnierzy podziemnej Armii Krajowej. Oczywiście taki plan był niekorzystny dla Związku Radzieckiego, ponieważ uniemożliwiałby zajęcie, po wojnie Europy Środkowej, albowiem byłaby wyzwolona przez aliantów.

 

Dlatego, w czasie spotkania Wielkiej Trójki, w 1943 roku w Teheranie, Roosevelt zgodził się, na zakwaterowanie w ambasadzie sowieckiej, co umożliwiło nocną rozmowę w cztery oczy ze Stalinem. W czasie tej rozmowy, której stenogram został już ujawniony (à propos profesor posiada jego kopię) Roosevelt bez żadnych zastrzeżeń, zgodził się na oddanie, Związkowi Radzieckiemu także Lwowa i Zagłębia Naftowego w Borysławiu. Decyzja ta była niezgodna z zapewnieniem danym generałowi Władysławowi Sikorskiemu, w czasie jego wizyty w USA. Kiedy to prezydent Roosevelt zapewniał, iż będzie się starać o utrzymanie przy Polsce tej części drugiej Rzeczpospolitej. Ta obietnica została powtórzona później premierowi Mikołajczykowi. W Teheranie Roosevelt prosił Stalina o zachowanie w tajemnicy tego porozumienia, ze względu na wybory prezydenckie, w trzeciej kadencji, albowiem istniała konieczność zdobycia głosów Polonii amerykańskiej dla niego. Przed wyborami Roosevelt zaprosił przedstawicieli Kongresu Polonii w USA i sfotografował się z nimi na tle mapy Polski, wskazując palcem na Lwów i mówiąc: „nie oddamy!”. Profesor wspomina również, iż osobiście widział ten słynny plakat, u członka Polonii amerykańskiej w Pittsburghu. Cała Polonia solidarnie zagłosowała więc na Roosevelta.

I nawet później, już po wyborach, zapytany w Kongresie, czy to prawda, że w Teheranie dokonano podziału Polski, odpowiedział kategorycznie, że w Teheranie nie było żadnych rozmów o Polsce. W czasie swobodnej rozmowy w „Herbatce z historią” zarówno profesor Kieżun, jak i pani Halina, łączniczka z Baszty odmalowywali powstaniową tragiczną rzeczywistość na skutek nie udostępnienia lotnisk radzieckich dla alianckich samolotów, lecących z pomocą dla Powstania Warszawskiego. Dopiero pod koniec Powstania przeleciały nad Warszawą ponoć 104 samoloty amerykańskie, lądując na wojskowych lotniskach Armii Czerwonej, na polskich terenach, już przez nią zajętych. Podobnie dopiero pod koniec Powstania alianci ogłosili, że żołnierze Armii Krajowej w Warszawie, są żołnierzami polskiej alianckiej armii i mają uprawnienia przysługujące im na zasadach Konwencji Genewskiej. Komunikat ten przyszedł od aliantów już po tym jak tysiące żołnierzy oraz ludności cywilnej poniosły śmierć tak z rąk hitlerowskich, jak i żołnierzy Armii Czerwonej, albowiem Stalin systematycznie rozpowszechniał opinię, iż nie ma żadnego Powstania, a tylko „bandycka awantura warszawskich przebierańców”. Profesor wspomniał, iż gdyby, alianci ogłosili, aliancką armią, naszych kolegów powstańców, uratowałoby to życie tysiącom wziętych do niewoli i natychmiast rozstrzeliwanych naszych kolegów z AK, a także tym, którzy ranni pozostawali w szpitalach Starego Miasta. Prawdopodobnie uratowałoby to przed masakrą ludność cywilną Woli (60 tysięcy w ciągu 3 dni), ponieważ w świetle tej informacji, w Warszawie walczyłaby aliancka armia, a nie nielegalni terroryści, jak to przedstawiał Churchillowi i Rooseveltowi, Stalin. W pojęciu Stalina odwet na ludności cywilnej był moralnie usankcjonowany, albowiem sprzyjał nielegalnym terrorystom.

Profesor Kieżun, wspomniał, iż jakkolwiek, w tej sprawie odpowiedzialność ponosi też Churchill, to jednak również należy pamiętać, że już na tym etapie wojny decydujący głos należał do Roosevelta, albowiem ten wykorzystywał przewagę materialną swego kraju. Jak się później okazało, po wojnie, długofalowa strategia Roosevelta i Stalina została w pełni zrealizowana w procesie dekolonizacji w latach 60. Przeprowadzono ją częściową drogą pokojową a częściowo w wyniku tak zwanych walk wyzwoleńczych np. od kolonializmu francuskiego (Algieria i Wietnam), od Brytyjczyków (Kenia) a od Portugalczyków (Angola). I tak część wyzwolonych krajów kolonialnych przyjęła ustrój socjalistyczny typu sowieckiego (Algieria, Etiopia, Mozambik, Angola, Somalia, Madagaskar, Gwinea, Gwinea Bisau, Gwinea Equatorial, Kongo), w ten sposób jednocześnie podporządkowując się wpływom Związku Radzieckiego. I tak w latach 80. było w sumie 35 krajów o ustroju nominalnie socjalistycznym, nie licząc krajów kapitalistycznych z rządami partii socjalistycznej, jak np. Francja kraj kapitalistyczny, ale pod rządami prezydenta François Mitteranda socjalisty. Większość zdekolonizowanych krajów zachowała jednak system wolnorynkowy i pozorną demokrację, będąc jednocześnie terenem silnej penetracji służb specjalnych ZSRR, radzieckiej propagandy, a nawet militarnego wyposażenia, jak to miało miejsce w krajach tak dobrze znanych profesorowi, w których pracował, takich jak: Burundi i Rwanda. Na przykład w Burundii, będącej krajem kapitalistycznym, to znaczy krajem wolnego rynku, rocznica rewolucji październikowej była dniem świątecznym, w którym ambasada sowiecka organizowała wspaniałe garden party na kilkaset osób. W 1981 roku w czasie pierwszego pobytu profesora w Burundii, ministrowie zwrócili się do profesora o zorganizowanie kursów dla dyrektorów departamentów oraz ministrów. Profesor wspomina, iż jednocześnie poproszono, czy może mówić po rosyjsku, jakkolwiek językiem państwowym jest francuski. Zdziwiony profesor uświadomił sobie, iż cała ta ekipa jest po studiach na Uniwersytecie Patryca Lumumby w Moskwie i dlatego lepiej zna słownictwo naukowe w języku rosyjskim, niż francuskim, którym jakkolwiek posługuje się na co dzień. Profesor wówczas był zmuszony powiedzieć, iż zna język rosyjski, ale zna go z życia prywatnego przedwojennych wsi na wschodzie a później zna go z obozu, w którym był więźniem. Dlatego słownictwo naukowe zna raczej w języku francuskim a nie zna go w języku w rosyjskim. Wykład ostatecznie odbył się w języku francuskim. Dla wielu Polaków będzie to zapewne przykre do przyjęcia, a więc najprawdopodobniej analogię tę odrzucą. Ale gdyby nie odrzucili i zechcieli się nad tym zastanowić, to analogia jest następująca. Szybko po powstaniu niepodległych państw kolonialnych, rozpoczął się nowy etap – „etap transformacji”. I nawet jeśli to kogoś ubodzie, to stwierdzamy, iż transformacja republik dawnego Związku Radzieckiego oraz centralno‑europejskich państw Układu Warszawskiego, niestety ale była drugą transformacją w stosunku do państw afrykańskich. Podkreślam tu raz jeszcze, że owe państwa niepodległe powstałe na skutek dekolonizacji jako pierwsze przeżyły etap transformacji. I tak państwa o ustroju socjalistycznym, stały się jednocześnie satelitami Związku Radzieckiego, od którego wymagały różnych form pomocy, przede wszystkim militarnej dla utrzymania swojego statusu państwa niepodległego. Ale znacjonalizowana gospodarka, nie stwarzała takich możliwości eksploatacji, jakie miały miejsce w krajach wolnorynkowych objętych penetracją ekonomiczną dawnych kolonizatorów. Po likwidacji Związku Radzieckiego i reżimów komunistycznych, sytuacja państw afrykańskich, czyli państw postkolonialnych, była bardzo podobna do sytuacji państw postkomunistycznych. I tu widzimy, iż kraje postkomunistyczne przeszły podobną do afrykańskiej transformację. Zarówno kraje członkowskie byłego Układu Warszawskiego jak i niektóre republiki byłego Związku Radzieckiego po upadku komuny przeszły transformację jaka wcześniej była udziałem krajów afrykańskich. To przejście od gospodarki planowej do gospodarki wolnorynkowej w tych krajach, to była swoista forma rekolonizacji, która teoretycznie została opracowana przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsa, i którą w literaturze międzynarodowej określa się konsensusem waszyngtońskim. Ów konsensus waszyngtoński przedstawia zasady polityki gospodarczej prowadzonej już wcześniej przez światowe koncerny z poparciem międzynarodowego funduszu walutowego IMF i Banku Światowego (World Bank). Jego podstawowe tezy obejmują relacje zarówno międzynarodowe jak i wewnętrzne. Profesor Kieżun, relacje te wyszczególnia w następujący sposób: daleko idąca liberalizacja handlu (kraje te zostały zalane towarem korporacji międzynarodowych), likwidacja krajowych ograniczeń dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich (eliminacja ochrony rządów narodowych przed inwestycjami korporacyjnymi), gwarancja prawa własności (jeżeli jakieś przedsiębiorstwo, na które naród polski pracował 50 lat, a zostało kupione przez jakiegoś kapitalistę za dolara, to prawo własności chroni jego własność), utrzymanie jednolitego kursu walutowego na poziomie gwarantującym konkurencyjność, liberalizacja rynków finansowych w celu ujednolicenia stóp procentowych, utrzymanie dyscypliny finansowej z naciskiem na zapobieganie inflacji, ukierunkowanie wydatków publicznych na dziedziny, które gwarantują wysoką efektywność w stosunku do poniesionych nakładów, ale nie ma dbałości o pomoc społeczną, poszerzanie bazy podatkowej. W konkluzji stwierdzić można, iż w ostatecznym efekcie fenomen neokolonializmu polegał na wyzysku i ekonomicznym uzależnieniu dawnych krajów kolonialnych, teoretycznie niepodległych, o niskim poziomie rozwoju ekonomicznego. Ciekawym przykładem w tych rozważaniach może być Brazylia. Chodzi tu o relacje pomiędzy Brazylią a Stanami Zjednoczonymi. Proces ten polegał na wdrożeniu podstawowej zasady pełnego ekonomicznego otwarcia granic dla inwestycji zagranicznych. Następnie przez dampingową cenę swojego eksportu, doprowadzono do bankructwa brazylijskiego przemysłu, ale jednocześnie w Stanach Zjednoczonych zwiększyło się zapotrzebowanie na kawę, jutę i gumę, towary produkowane przez Brazylię. Wzrost produkcji tych surowców odbył się kosztem likwidacji produkcji pszenicy i prosa. Dzięki temu Brazylia z konieczności rozwinęła import tych surowców ze Stanów Zjednoczonych, mających stały problem ze zbytem rynkowej nadwyżki tych towarów. I tak struktura eksportu Stanów Zjednoczonych zaspakajała potrzeby Brazylii zarówno na towary przemysłowe, jak i na podstawowe surowce rolne. I to ekonomiczne uzależnienie umożliwiło oddziaływanie Stanów Zjednoczonych na strukturę polityczną Brazylii. Jednym słowem jak twierdzi jeden z amerykańskich profesorów Chomski, Amerykanie zrobili z tego kraju poletko doświadczalne do testowania nowoczesnych naukowych metod rozwoju przemysłowego. W ten sposób Brazylia mając mały i drobny przemysł, była zmuszona do importu większości produktów gotowych oraz podstawowych produktów rolnych a mając ujemny zagraniczny bilans handlowy, została ekonomicznie uzależniona od Stanów Zjednoczonych. I tak jeszcze do niedawna klasycznym terenem neokolonializmu, jakkolwiek formalnie niepodległych już państw, stała się Afryka. Z prawdziwą przykrością stwierdzić należy, iż obecnie, to znaczy w pierwszej dekadzie XXI wieku, do krajów afrykańskich dobiły dawne kraje Układu Warszawskiego i niektóre republiki byłego Związku Radzieckiego. Niektórzy przywódcy krajów afrykańskich, z doktoratami zdobytymi w Paryżu, Londynie czy też na uczelniach amerykańskich, zdawali sobie sprawę z tej nowej formy eksploatacji i traktując w nawiązaniu do koncepcji marksistowskiej, neokolonializm jako „ostatnie stadium kapitalizmu” usiłowali zbudować afrykańską koalicję przeciwko tej nowej formie eksploatacji. W pewnym sensie odległą analogią do tej sytuacji może być koncepcja Lecha Kaczyńskiego, który zdawał sobie sprawę, iż pojedyncza Polska, czy też każde inne z nowoprzyjętych do Unii Europejskiej państw dawnego Układu Warszawskiego, w pojedynkę nie poradzą sobie, ani z imperium Rosji, ani „Imperium Unii Europejskiej”. Dlatego też pragnął zbudować coś w rodzaju „sojuszu” państw takich jak: Polska, Węgry, Czechy, Słowacja, Litwa, Łotwa, Estonia, Gruzja, a w dalszej kolejności Rumunia czy Mołdowa. Sojusz ten nawiązywał do Polski Jagiellonów lub też innymi słowy Rzeczpospolitej Jagiellonów. Sojusz taki wzmacniałby pozycję państw centralno‑europejskich. W dalszej przyszłości Kaczyński liczył się z włączeniem również Ukrainy do tego sojuszu. Jak wiemy koncepcja ta się nie zmaterializowała. Jeśli chodzi o państwa afrykańskie, gdzie jak wcześniej wspomniałam, również starano budować się koalicję przeciwko tej nowej formie eksploatacji, również nie dała rezultatu, ale z innych względów. Na drodze stanęła bowiem daleko posunięta korupcja władz niepodległych krajów afrykańskich. Czyli jak widzimy, kraje uzależnione mogłyby integrować się w walce o suwerenność, ale tradycyjnie u podstaw porażek, zawsze leży nepotyzm i korupcja. Jednym słowem, brak silnej i jednoznacznej postawy etycznej. Wielu bardzo poważnych myślicieli współczesnego świata wymienia upadek moralny jako jedną z przyczyn światowego kryzysu gospodarczego. W ramach realizacji zasady konsensusu waszyngtońskiego dotyczącego prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, widzimy rekomendację aby lokalne fabryki i zakłady przemysłowe kraju do którego wchodzi program prywatyzacyjny zostały sprzedane inwestorowi zagranicznemu. Retoryka w tym względzie, ze strony korporacji multinarodowych mówi, iż dokona on modernizacji zakładu, a tymczasem na przykładzie telefonii polskiej, Poczty Polskiej i setek innych zakładów widzimy, iż to tylko czysta retoryka, albowiem inwestorzy zagraniczni bardzo rzadko dokonują modernizacji, czy też zwiększenia płac dla pracowników lokalnych. Klasycznie obserwuje się zwalnianie pracowników a podwyższanie płac tylko i wyłącznie w przypadku dłuższych godzin pracy czy też zwiększonej wydajności. Jest wiele przykładów kiedy korporacje prywatyzowały fabryki czy też zakłady tylko w celu ich zamknięcia, celem wyeliminowania konkurencji produktu lokalnego. Tajemnicą poliszynela w prywatyzacji jest prawie zawsze towarzysząca jej prowizja, czyli łapówka a płacona władzy administracji danego kraju lub też przywódcom partii rządzącej. Zwykle elity lokalne redukując przemysł czy też rzemiosło przenosiły się do administracji publicznej, stąd też bardzo rozbudowany aparat administracyjny był wielkim obciążeniem dla budżetu państwa. Przypominam sobie, iż w początkach 2000 roku pewien brytyjski dziennikarz podróżując po wszystkich krajach dawnego bloku wschodniego i Rosji dokonał pewnej obserwacji. Główną tezą tej obserwacji było, iż tylko w Rosji, która będąc zamożną w energię i kopaliny nie miała tak rozbuchanego aparatu administracyjnego, natomiast miała rozwiniętą mafię. Podczas gdy w krajach nie posiadających wielkich złóż naturalnych ową mafią była administracja państwowa. Proces transformacji ustrojowej w Polsce, zaczął się już w latach 80. a następnie rozwijał się w okresie globalizacji i dynamicznego rozpowszechniania ekonomicznego neoliberalizmu. Przypominam, iż ów neoliberalizm powstał na zachodzie a jego założenia opracowane zostały w Banku Światowym. A więc nie mógł być on zainteresowany w rozwoju gospodarczym krajów, które za chwilę miał sobie podporządkować. W modelu neoliberalizmu, czyli tak zwanego konsensusu waszyngtońskiego, podstawowymi celami było: zwiększenie obrotu światowego handlu, który miał rosnąć dwa razy szybciej niż światowa produkcja. Rekomendowano stały i szybki przepływ globalny kapitałów, takim więc sposobem światowy kapitał wymykał się spod kontroli państw narodowych. Ponieważ okres ten zbiegł się z eksplozją przemysłu elektronicznego, szybko zmieniające się technologie wyciskały zmiany w systemie gospodarowania nad którymi również rządy państw narodowych traciły kontrolę. Jeżeli połączymy państwa afrykańskie mające system socjalistyczny wraz z państwami europejskimi dawnego bloku wschodniego, to otrzymamy razem 35 krajów. Owe 35 krajów dysponowało 1,8 mld ludności, która włączyła się w ramach transformacji w gospodarkę wolnorynkową. Na skutek tego nastąpiły wielokierunkowe zmiany kulturowe oraz przenikanie obcych systemów wartości. W konkluzji stwierdzamy, iż nie ma takiego państwa na świecie, które przeżywszy transformację i prywatyzację uchodziłyby za gospodarki, które odniosły sukces ekonomiczny. Profesor Kieżun, cytuje bardzo ciekawy komentarz włoskiej dziennikarki B. Spinelli, która obserwując te przemiany w roku 1989, napisała w „Kulturze Paryskiej” co następuje: „Po długich poszukiwaniach wschodnio‑europejscy komuniści znaleźli znakomity sposób na przetrwanie. Pozornie dali się rozłożyć, ale po to, aby zaraz potem się podnieść, tylko że w innej skórze i udać utratę pamięci kim byli. Odnowiony komunista nie zna wyrzutów sumienia, jakby był z celulozy i jakby nie miał rodziców, dziadków ani biografii. A wszystko to dlatego aby stać się doskonałym kapitalistą musi wyrobić sobie nową klientelę i przygotować się do odzyskania władzy.” Wielu specjalistów uważa, iż od roku 1993 postkomuniści zaczęli odzyskiwać władzę w wyniku zwycięskich wyborów oraz sprywatyzowania się. Jednym z przykładów w Ministerstwie Finansów jest postać Leszka Balcerowicza, byłego członka PZPR, którego to właśnie partia wysłała za pieniądze polskiego podatnika (stypendium) na studia w Harvardzie. Trzej jego wiceministrowie: Janusz Sawicki, Andrzej Podsiadło i Jerzy Napiórkowski, jeszcze wtedy byli członkami PZPR, zaś Ministrem Resortu Współpracy Gospodarczej z Zagranicą był były sekretarz KC PZPR Marcin Święcicki, który następnie przeniósł się do Unii Demokratycznej i został prezydentem Warszawy.

Jednym słowem banki, Ministerstwo Finansów, Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, te resorty w szczególności opanowane były przez dawnych członków PZPR. Byli więc oni „zawodnikami jednej drużyny”.

Po obradach Okrągłego Stołu, ustalono szybką legalizację Solidarności, co jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nastąpiło po krótkim pobycie na konferencji w Moskwie Jeffrey’a Sachsa, który przyjechał, 5 kwietnia 1989 roku, do Warszawy.

Jak sam wspomina po kontakcie z ekonomistami Solidarności (może raczej liderami czy też doradcami, z których ani jeden nie był ekonomistą) Sachs wrócił do USA i parę tygodni później dostał propozycję od Georga Sorosa wspólnego udania się do Polski.

W Polsce istniała już utworzona w 1988 roku i finansowana przez Sorosa Fundacja im. Stefana Batorego, która za pośrednictwem działalności dydaktycznej, badawczej, raportu, stypendiów, miała oddziaływać na kształtowanie się nowoczesnego „społeczeństwa obywatelskiego”. Sachs zaprosił do współpracy swojego byłego studenta Davida Liptona, pracującego wówczas, w Międzynarodowym Funduszu Narodowym i za pieniądze Sorosa obaj rozpoczęli, w Warszawie swoją pracę jako doradcy ekonomiczni. Inicjatorem modelu makrotransformacji ekonomicznej Polski był właśnie George Soros. Dziwnym trafem w transformacji tej nie było ani jednego poważnego, polskiego ekonomisty.

Z głębokim przekonaniem stwierdzam, iż Polacy pragnęli zmian, chcieli demokracji, suwerenności i gospodarki wolnorynkowej a nie dzikiego neoliberalizmu, bez jakiejkolwiek kontroli państwa. W ten sposób Polska będąc bezbronną weszła (albowiem dawni aparatczycy przeszli na stronę zwycięzcy w proporcjach 1/3 dawny aparat, 2/3 korporacje międzynarodowe), do tak zwanych elit gospodarczo‑finansowych.

W modelu transformacji w ogóle nie liczyła się sprawa gospodarki narodowej, narodowych finansów, narodowej edukacji, systemu zdrowia czy też kultury. Transformacja była metodą na uwłaszczenie elity partii komunistycznej i całkowite otworzenie Polski na eksploatację korporacji międzynarodowych. Dlatego też wielu uczciwych ekonomistów, oczywiście nie meanstreamowych, określa ten model transformacji jako największą grabież gospodarczą w historii świata.

Mira Modelska Creech

 

Comments are closed.