Bitwa pod Zadwórzem – polskie Termopile

Możliwość komentowania Bitwa pod Zadwórzem – polskie Termopile została wyłączona Historia, Kultura, Mira Modelska-Creech

15 sierpnia 2015 roku, wyjechaliśmy ze Stalowej Woli, 50‑osobową grupą, kierowaną przez panią Marię Loryś. Celem naszej podróży było wzięcie udziału w 95 rocznicy bitwy pod Zadwórzem.

Pani Maria Loryś licząca sobie 99 lat była maxresdefaultżywym reliktem tamtych wydarzeń. Autobus nasz był wielopokoleniowy, najmłodsi uczestnicy byli nastolatkami, a nasza prowodyrka – 100‑letnią damą. Nic więc dziwnego, że wszyscy prosili ją o to samo: „Pani Mario, pani Mario, niech Pani opowie jak to było”.

Ostatecznie pani Maria zgodziła się. Mikrofon powędrował do jej dłoni, a w autobusie rozległ się jej silny i jasny, komendancki głos: „Ja miałam wtedy 4,5 roku, a moja najmłodsza siostra 2,5. Brat Kazimierz Mirecki liczył sobie 16 lat i raptem zniknął z domu. Ponieważ było nas w domu siedmioro, matka odprowadziwszy moich braci do szkoły, klękała na klęczniku, mając mnie z prawej, a siostrę z lewej i gorliwie modliła się za Kazika. Moja młodsza siostra zawsze zadawała pytanie: Dlaczego jak mama modli się za Kazika, to jej woda z oczu leci?
Ostatecznie po trzech miesiącach ojciec dostał zawiadomienie ze szpitala zakaźnego we Lwowie, aby się stawił odebrać Kazika, albowiem pacjent jest już wyleczony z tyfusu. W domu zapanowała niebywała radość, bo wszyscy myśleli, że już go nigdy nie zobaczymy, tylko matka ciągle miała nadzieję”.

Po wypowiedzi pani Marii, dostaliśmy kopię opisów bitwy pod Zadwórzem, ni mniej ni więcej tylko samego reprezentanta czerwonej konnicy – Isaaka Babla. Sam Babel wyrażał swoją wątpliwość, czy rzeczywiście tak okrutnie powinna się ta czerwona konnica rozprawiać z Polakami. zadworze18
Ostatecznie pisze, iż sam nie mógł znieść, jak bagnetami wykłuwali oczy nastoletnim chłopcom, odcinali głowy, a potem się nimi bawili. Lista okrucieństw była tak długa, że ostatecznie sam członek czerwonej konnicy zaczął mieć wątpliwości co do moralnej nieskazitelności bolszewizmu.

Bitwa pod Zadwórzem stosunkowo mało znana współczesnym Polakom, jak się jej bliżej przyjrzeć, wydaje się być bardzo brzemienna w skutkach. Albowiem pomimo zdobycia stacji kolejowej Zadwórze, Budionny zrezygnował z kontynuowania walki o Lwów, kończąc swój marsz na zachód. Skierował się natomiast na północ w nadziei odsieczy wojskom w rejonie Wieprza i Warszawy, ale po klęsce pod Komarowem wycofał się na wschód. Z 330 Polaków poległo w bitwie 318, a z uwagi na heroiczną walkę obrońców nazywana jest „polskimi Termopilami”.

Bitwa rozegrała się wzdłuż stacji kolejowej, a po stronie polskiej walczyły dosłownie dzieci. Językiem współczesnym mówiąc, byli to uczniowie, harcerze, a czasami nawet 12studenci. Słynne orlęta lwowskie. Wszyscy zostali zamordowani, jakkolwiek dowództwo VI Dywizji Konnej armii Budionnego kilkakrotnie zwracało się do dowódcy strony polskiej, kapitana Bolesława Zajączkowskiego z prośbą o poddanie się. Dowódca wraz z chłopcami zgodnym głosem skandował: Bóg, Honor, Ojczyzna! I ta garstka ochotników, głównie ze zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama z szansy kapitulacji nie skorzystała. Oddział rotmistrza maszerował z Krasnego wzdłuż linii kolejowej na Lwów. Kiedy dotarł do wsi Kutkorz, został niespodziewanie ostrzelany z broni maszynowej od strony Zadwórza.
Podczas podchodzenia do Zadwórza został zaskoczony silnym ogniem również z broni ręcznej i maszynowej od czoła i ze skrzydeł. I tak oddział VI Dywizji Konnej armii Budionnego złapał batalion w tak zwany „worek ogniowy”. Kapitan Zajączkowski podjął śmiałą decyzję rozwinięcia batalionu w tyralierę, uderzenia na Zadwórze, opanowania stacji kolejowej i pobliskich wzgórz, i tam zorganizowania obrony z marszu.
Kapitan Zajączkowski rozwinął baon w trzy tyraliery i skokami przemieszczał oddział ku Zadwórzu zajętemu już przez wojska bolszewickie.
W pobliżu stacji kolejowej w Zadwórzu doszło do silnej wymiany ognia, a porucznik Antoni Dawidowicz poprowadził heroicznie oddział na stojące obok x_c89750d8stacji działa artyleryjskie. I wówczas to spod pobliskiego lasu ruszyła na Polaków słynna kawaleria Budionnego, zwana również „czerwoną kawalerią”.
Polacy heroicznie odparli ten atak i w południe zdobyli stację kolejową. Batalion wykonał więc zadanie opanowania wzgórz (bardzo wysokie, ponad 500 metrów), uzyskano lepszy wgląd w teren oraz dogodniejsze warunki prowadzenia obrony okrężnej z przeciwnikiem dziesięciokrotnie silniejszym.

W tym miejscu niechybnie przychodzi mi na myśl zasada Armii Czerwonej z II wojny światowej, kiedy to zdobywając Berlin, Rosjanie mieli właśnie dziesięciokrotną przewagę. W ciągu jedenastu godzin odparto sześć ataków kawalerii sowieckiej, ale o zmierzchu zaczęło brakować amunicji. Brak amunicji pokrywano zabierając ją zabitym i rannym. Głównodowodzący kapitan Bolesław Zajączkowski pozostawił sobie w rewolwerze tylko jeden pocisk. I tak kiedy zabrakło pocisków, broniono się walcząc na bagnety. Wobec braku uzyskania pomocy ze Lwowa na skutek braku łączności z pułkiem, kapitan Zajączkowski podjął decyzję o wycofywaniu się pozostałych przy życiu 30 żołnierzy. Raz jeszcze w tej sytuacji porucznik Dawidowicz po raz kolejny zdobył stację kolejową, a I kompania opanowała pobliskie wzgórze.

fp2W nierównej walce wzięły udział również 3 polskie samoloty, które nadleciały ze strony Lwowa. I przez krótki czas tak długo, jak starczyło im amunicji, atakowały siły bolszewickie ogniem karabinów maszynowych. Otoczeni przez wroga żołnierze nie poddali się nawet wtedy, kiedy nie mieli już amunicji. O zmierzchu kapitan Zajączkowski rozkazał tej 30 pozostałej przy życiu wycofywanie się grupkami do lasu barszczowickiego. W trakcie odwrotu nadleciały trzy sowieckie płatowce, które w tej beznadziejnej dla Polaków sytuacji ostrzelały broniących i wycofujących się żołnierzy. Ostrzeliwani z broni maszynowej przez sowieckie samoloty praktycznie, absolutnie bezbronni, otoczeni przez Rosjan walczyli jeszcze krótko na kolby i bagnety w pobliżu budki dróżnika.

Orlęta lwowskie w tym krwawym boju ponosiły ogromne straty, nie mając amunicji, a orleta-lwowskiebędąc ostrzeliwanymi przez ciężką artylerię. Sowieci zostali tak rozwścieczeni ich oporem, iż rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami, a zabitym odcinali głowy, ręce i nogi. Pozostali przy życiu ranni oficerowie ostatnimi nabojami odbierali sobie życie. Koło budki dróżnika Sowieci do niewoli wzięli niewielką grupkę liczącą około 12 osób. W grupce tej do niewoli został wzięty 16‑letni brat, wówczas 4‑letniej pani Marii Mireckiej, Kazimierz Mirecki. Aby nie wpaść w ręce wroga, kapitan Zajączkowski wraz z kilkoma żołnierzami popełnił samobójstwo. Zginął wówczas między innymi 19‑letni Konstanty Zarubiewicz, uczeń 7 klasy szkoły realnej, obrońca Lwowa z 1918 roku, kawaler Krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Jego matka Jadwiga Zarubiewiczowa, w 1925 roku wybrała jedną z trzech trumien ze zwłokami nieznanego żołnierza, i trumnę tę przewieziono z wielkimi honorami do Warszawy i umieszczono w Grobie rp_szumanski_90Nieznanego Żołnierza.

Oddziały Budionnego wycofywały się na wschód, a 20 sierpnia na pole bitwy dotarł polski pociąg pancerny „Huragan”. Na to niewyobrażalne pobojowisko przybyli polscy żołnierze i rodziny poległych. Wzdłuż stacji kolejowej Polacy znaleźli 318 nieludzko zmasakrowanych ciał polskich, młodocianych żołnierzy, zbezczeszczonych i obrabowanych. Leżeli oni w sierpniowym słońcu, obdarci z odzieży i oficerek i tak strasznie zmasakrowani, że nie można było ich zidentyfikować.

Rozpoznano jedynie 106 ciał. Wszystkich poległych pochowano początkowo w zbiorowej mogile w pobliżu miejsca bitwy. Zwłoki zidentyfikowanych siedmiu: dowódcy kapitana Bolesława Zajączkowskiego, kapitana Krzysztofa Obertyńskiego, podporucznika Jana Demetera, podchorążego Władysława Marynowskiego, porucznika Tadeusza Hanaka, kaprala Stefana Gromnickiego i szeregowca Eugeniusza Szarka pochowano już później uroczyście z honorami, na cmentarzu obrońców Lwowa, w oddzielnej kwaterze Zadwórzaków.

Pozostali polegli obrońcy Zadwórza, zostali pochowani na wojskowym cmentarzu w Z4Zadwórzu, u stóp kurhanu. Ta heroiczna walka, osamotnionego polskiego batalionu piechoty, związała na kilka dni siły sowieckiej dywizji kawalerii, której Budionnemu zabrakło pod Lwowem i Zamościem. Wielu dowódców tamtych dni zwraca uwagę, iż bitwa pod Zadwórzem opóźniła marsz 1 Armii Konnej na Lwów i być może ułatwiła wojskom polskim sytuację nie tylko w obronie Lwowa, ale również w marszu na Warszawę.

II Rzeczpospolita uczciła pamięć bohaterów poległych w bitwie, wznosząc krzyż Zadwórza, którym uhonorowano obrońców Kresów. W marcu 1923 roku, grupa młodocianych żołnierzy batalionu kapitana Zajączkowskiego, powróciła z Rosji w ramach wymiany jeńców. Ponownie uroczyście pochowano 311 żołnierzy, tworząc nekropolię. 19 sierpnia 1929 roku, ojciec żołnierza poległego pod Zadwórzem, Filipa Howzana ze Stryja, ufundował pod kurhanem tablicę spiżową z napisem „Orlętom poległym w dniu 17 sierpnia 1920 roku, w walkach o całość ziem kresowych”. PIC_1-P-3326

Do września 1939 roku pomnik chwały był celem wypraw kombatantów, harcerzy oraz młodzieży, która oddawała honory poległym, składała ślubowania i przyrzeczenia. W 1934 roku artysta Stanisław Batowski, namalował przepiękny obraz batalistyczny pt. „Zadwórze polskie Termopile”. Obraz ten był ukrywany do 1945 roku w Muzeum Narodowym, a po raz pierwszy był eksponowany w 1996 roku w krakowskim Muzeum Narodowym, na wystawie „Sławne bitwy oręża polskiego”. Nekropolia w Zadwórzu przetrwała II wojnę światową i okres władzy sowieckiej. W latach 90. firma „Energopol” przeprowadziła renowację nekropolii i nagrobków oraz schodów i tablicy pamiątkowej. W 1990 roku, na jednej z kolumn Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie, wśród tablic pól bitewnych umieszczono obok Lwowa – Zadwórze. W 2009 roku dla upamiętnienia bitwy, sekcja kolarska reaktywowanego zadworzeklubu Pogoń‑Lwów urządziła rajd rowerowy. Isaak Babel nawet jako członek czerwonej kawalerii VI Dywizji Konnej armii Budionnego, widząc horror i okrucieństwo pod Zadwórzem, może po raz pierwszy zaczął wątpić w propagandowy idealizm wtłaczany do głów młodych czerwonoarmiejców. Ostatecznie i on ukarany został karą śmierci. Aresztowany został w czasie czystek 16 maja 1939 roku i stracony w styczniu 1940.

Przenosząc się do roku 2015, 17 sierpnia autobus podwozi nas w pobliże stacji kolejowej, gdzie droga kończy się i pozostają tylko małe, dzikie ścieżki wśród pól. Z drugiej strony Zadworze_13_DSCF0727_Astacji, przyjeżdża z Polski inny autobus z gwardią honorową Wojska Polskiego. Samochody konsulatu przywożą uczestników obchodów wraz z sekretarzem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – Andrzejem Kunertem, który poprowadził całą uroczystość.

Trzecim autobusem przyjeżdża chór reprezentacyjny Wojska Polskiego. Pod kopcem rozpoczyna się msza za dusze poległych orląt, na której w skupieniu oprócz Polaków obecnie są również Ukraińcy z okolicznych wsi i miasteczek. Legenda heroicznych i wielkich Polaków jest do dziś żywa na tych terenach, które dla wielu są wciąż przedwojennymi Kresami Polski. Wzruszenie moje sięgnęło zenitu, kiedy Maria Loryś żwawym krokiem podeszła do mikrofonu i opowiedziała historię o powrocie brata, który należał do owych dwunastu wziętych do niewoli.

Był przesłuchiwany przez sowieckich oficerów politycznych, a ponieważ warunki higieniczne były tragiczne, zapadł na tyfus. Sowieci podobnie jak Niemcy panicznie bali się tyfusu, dlatego został błyskawicznie przetransportowany do szpitala zakaźnego we Lwowie i owemu właśnie tyfusowi zawdzięcza życie. Widząc tragedię Polaków na kresach, podobnie jak ksiądz Peszkowski, ułan z Grudziądza również został księdzem. Po zmianie granic, wielokrotnie rodzina jak i hierarchia kościelna proponowała mu wyjazd do Polski. On zaś zawsze odpowiadał, że dezerterem nie jest i nie może tych Polaków zostawić samych. Były czasy, kiedy msze odprawiał na dworcach, w obozach, więzieniach. Za kielich służyła mu prosta zadworze_borzecki_002_Aszklanka. Dlatego kiedy odszedł do Pana, w kondukcie żałobnym szło ponad 5000 wiernych odprowadzając swojego ukochanego księdza‑żołnierza na wieczną wartę. Był jeszcze jeden świadek, rodzinnie związany z bohaterami spod Zadwórza, a mianowicie prawnuk kapitana Zajączkowskiego. On również przytoczył wiele wspomnień poświęconych heroicznemu dowódcy. Spotkanie tych osób i uczestniczenie w tej ceremonii natchnęło nas wszystkich jakimś wielkim duchem i inspiracją. Na zakończenie powiem, iż widząc 100‑letnią damę, dwa razy przeskakującą tory i wspinającą się po trzymetrowym nasypie, pomyślałam sobie, z takiej właśnie genetyki rekrutują się nasi bohaterowie. Pani Maria pod Zadwórzem miała 4,5 roku, ale już od początku II wojny światowej zaprzysiężona została w Narodowej Organizacji Wojskowej, która weszła w skład AK, była bojownikiem KEDYW‑u. Pod koniec II wojny światowej, jako kurierka przedostała się na zachód, ostatecznie dobiła do armii Andersa, gdzie poznała swego męża, a po zakończeniu wojny młoda para przeniosła się do Londynu, gdzie na świat przyszedł syn. Wielu zdemobilizowanych oficerów Anglicy przerzucali do różnych krajów, albowiem nie byli w stanie zatrzymać u siebie całej armii. Takim właśnie sposobem pani Maria wraz z 403ff138-3fac-4939-849d-b1f0210bf2a7rodziną znalazła się w Stanach Zjednoczonych, ostatecznie w Chicago, gdzie założyła Koło Polek – największą żeńską organizację polonijną kobiet i do 2010 r. aktywnie uczestniczyła jako dziennikarka w polskich mediach. Jednocześnie, rokrocznie organizuje wyjazdy z pomocą humanitarną w rejony lwowskie dla tych Polaków, którzy nigdy nie opuścili ziemi praojców.
Mira Modelska-Creech

 

Comments are closed.